Zapowiadano wydarzenie o nadzwyczajnym znaczeniu. Wyjątkowy dzień. Finał długich przygotowań narodowców do marszu. Kontrdemonstracje obrońców demokracji. Media podgrzewające atmosferę. Policjanci ściągnięci do Warszawy z całego kraju. Cały naród świętujący 11 Listopada. Patriotyczne uniesienie biło z ekranów telewizyjnych. I z twarzy prezydenta Dudy. Wystarczyło jednak wyjść z domu, by zobaczyć, że słowa polityków z realnym życiem mają słaby kontakt. Tym słabszy, że obóz rządzący nie wie nawet, czy już żyjemy w Polsce niepodległej, jak ogłosił cieszący się z tego Duda, czy też do niepodległości dopiero zmierzamy, jak mówi prezes PiS. Skołowani tak zasadniczą różnicą ocen prawicowcy starali się na wszelki wypadek zbytnio nie wyróżniać. I 11 listopada wywiesili na balkonach jeszcze mniej biało-czerwonych flag niż w poprzednich latach. Niespodzianka to zresztą nie jest. Bo wiadomo, że polscy patrioci, mimo że są bałwochwalczo wpatrzeni w Amerykanów, nie potrafią przejąć ich admiracji dla flagi. Z jakichś powodów co roku listopadowemu świętu towarzyszy skromniutka liczba smętnie powiewających flag. Na mecze je przynoszą. A na balkonie nie wieszają. Wychodzi na to, że ogromna większość tych, którzy patriotyczne hasła wykrzykują, a innych pouczają, w miejscu zamieszkania konspiruje. I ukrywa swoje prawdziwe poglądy. Jeśli w ogóle jakieś ma. Temat to dla socjologów i psychologów. A może dla psychiatrów? Ciekaw jestem, czy prezydent Duda, który chce wspólnych obchodów 100-lecia niepodległości, zaryzykuje apel do rodaków, by jednak biało-czerwoną wywieszali. A może prezes PiS przemówi do swoich najwierniejszych wyborców? Pierwszą okazją będzie 1 i 3 Maja. Do tego czasu prezydent Duda mógłby zrobić choć jedną rzecz, która nie służy wyłącznie jego obozowi. Bo minął rok prezydentury, a jego bilans jest tu na zero. Piszę o syndromie flagi, bo świadczy on o tym, jak bardzo rozmijają się patriotyczne deklaracje z codziennością. Nie warto więc niczego zamazywać. Dmowski nie będzie wzorcem dla demokratów. A i Piłsudski takim wzorcem być nie może. Z demokracją, gdy już zdobył władzę, miał tyle wspólnego, co dzisiejsi jego chwalcy i naśladowcy. Jeszcze komiczni, ale już groźni. Fałszywa historia Polski międzywojennej i fałszywe święto 11 Listopada są na bakier z wiedzą i pamięcią paru milionów Polaków, którzy przecież wiedzą, jak naprawdę było w 1918 r. A może to dlatego tak w sumie niewielu Polaków chce w listopadzie szczerze świętować? Udostępnij: Kliknij, aby udostępnić na Facebooku (Otwiera się w nowym oknie) Facebook Kliknij, aby udostępnić na X (Otwiera się w nowym oknie) X Kliknij, aby udostępnić na X (Otwiera się w nowym oknie) X Kliknij, aby udostępnić na Telegramie (Otwiera się w nowym oknie) Telegram Kliknij, aby udostępnić na WhatsApp (Otwiera się w nowym oknie) WhatsApp Kliknij, aby wysłać odnośnik e-mailem do znajomego (Otwiera się w nowym oknie) E-mail Kliknij by wydrukować (Otwiera się w nowym oknie) Drukuj
Tagi:
patriotyzm









