Pazerni z RPP

Pazerni z RPP

Członkowie Rady Polityki Pieniężnej domagają się nie tylko ponad 1,8 mln zł dopłaty do wynagrodzeń, ale i wypłaty nagród jubileuszowych W przyszłym tygodniu Okręgowy Sąd Pracy w Warszawie wyda wreszcie wyrok w sprawie pozwu sześciu członków Rady Polityki Pieniężnej przeciwko Leszkowi Balcerowiczowi, prezesowi Narodowego Banku Polskiego. Chodzi oczywiście o duże pieniądze, których członkowie RPP się domagają, a NBP nie chce wypłacić. Dodatkowych pieniędzy domagają się: Bogusław Grabowski, Cezary Józefiak, Jerzy Pruski, Dariusz Rosati, Grzegorz Wójtowicz i Wiesława Ziółkowska. Uważają, że należy się im wyrównanie dochodów do wysokości zarobków wiceprezesów NBP (z premią i tzw. trzynastką). Czy mają szansę na wygraną? – Wszystko zależy od tego, czy sąd uzna, że członkowie rady pozostają w stosunku pracy, czy też, że nie pozostają – ocenia mec. Andrzej Jakubiak, dyrektor Departamentu Prawnego i członek zarządu, a w tej sprawie pełnomocnik NBP. – To drugie stanowisko przyjął sąd pracy w sprawie pozwu trzech członków RPP (Wiesławy Ziółkowskiej, Grzegorza Wójtowicza i Janusza Krzyżewskiego – przyp. JŁ), którzy domagali się od NBP wypłaty nagród jubileuszowych. Wyrok wydany 30 grudnia ub.r. oddalił wszystkie ich roszczenia. Czy w tej sprawie będzie tak samo? Sąd jest niezawisły i nie mnie o tym wyrokować. 325 tys. zł dodatkowo na głowę Ponad rok temu opinię publiczną zbulwersowała wiadomość, iż sześciu członków Rady Polityki Pieniężnej w sądzie pracy domaga się od NBP wypłaty w wysokości ponad 325 tys. zł na osobę. Wszystko zaczęło się w czerwcu 2001 r., gdy prezes NBP – odpowiadając na zapytanie poselskie – ujawnił zarobki swoje i wiceprezesów NBP. Ich wysokość zaszokowała nie tylko posłów, ale i członków RPP. Dowiedzieli się bowiem, iż wiceprezesi NBP dostają średnio po ponad 35 tys. zł miesięcznie, a członkowie rady „tylko” po 25 tys. 840 zł. Wykalkulowali, że skoro ustawa o NBP stanowi, iż członkom RPP przysługuje takie wynagrodzenie jak wiceprezesom, oni są poszkodowani. Sprawiedliwości zaczęli domagać się w sądzie, bo prezes Balcerowicz nie chciał pójść na ugodę. Do tej pory odbyły się już dwie rozprawy, ale żadna strona nie wygrała. NPB nadal utrzymuje, iż prezesi dostają wyższe wynagrodzenie, bo jako pracownicy banku mają prawo do nagród i tzw. trzynastek. Członkowie rady do owych dodatków prawa nie mają, bo nie pozostają w stosunku pracowniczym. Pozbawili się tego statusu na własne życzenie. Teraz robią wszystko, by dowieść, że jednak są pracownikami NBP. Używają przy tym argumentów wprawiających w zażenowanie. Na rozprawie w czerwcu ub.r. Bogusław Grabowski np. pokazał sądowi legitymację służbową pracownika NBP nr 1164, Cezary Józefiak dowodził, że za wczasy pracownicze płaci ulgowo, Grzegorz Wójtowicz wyciągał służbową komórkę i kartę magnetyczną uprawniającą do wejścia do banku, a Wiesława Ziółkowska mówiła o swoim skromnym gabinecie. Czy to wszystko dowodzi, że są pracownikami banku? Sąd w czerwcu nie chciał zdecydować. Przełożył rozprawę do grudnia, bo uznał za konieczne przesłuchanie Hanny Gronkiewicz-Waltz, która była prezesem NBP, gdy powoływano RPP. Była prezes NBP powtórzyła swoje stanowisko nieraz prezentowane na łamach prasy, przedstawiając m.in. pismo z września 1998 r., w którym członkowie rady twierdzili, iż nie są pracownikami NBP, a rodzajem rady nadzorczej. Sędzia zapytał nawet Grabowskiego i Rosatiego o owo pismo, w którym protestowali przeciwko „zaliczeniu członków rady do pracowników NBP”. – To był protest przeciwko nałożeniu na nas obowiązków (wtedy przygotowywano projekt ustawy o pracownikach NBP) ograniczających naszą niezależność – wyjaśniał Rosati. A Grabowski uzupełniał, że są stosunki pracy pozwalające zachować niezależność, tak np. pracują sędziowie. Jak powstał ten bałagan wokół statusu członków RPP? Mec. Andrzej Jakubiak wyjaśnia kulisy tej sprawy. Kiedy powstawała Rada Polityki Pieniężnej, dyrektorem Departamentu Prawnego w NBP był mec. Janusz Krzyżewski, już półoficjalny kandydat na członka rady. Prezes NBP zwróciła się do niego z prośbą o opinię prawną, jak należy traktować członków rady. Mecenas Krzyżewski stwierdził, że to są pracownicy. I tak przez pierwsze miesiące 1998 r. byli traktowani. – Uważaliśmy – tłumaczy mec. Jakubiak – że takie stanowisko było dla nich korzystne. Protesty zaczęły się w momencie przygotowywania projektu nowej ustawy o pracownikach NBP. W tej ustawie nie było nic takiego,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 02/2003, 2003

Kategorie: Kraj