Pięć powodów, dla których studia powinny pozostać bezpłatne

Pięć powodów, dla których studia powinny pozostać bezpłatne

Studia bezpłatne są sprawiedliwe, gdyż każdy płaci za siebie. Nie jest prawdą – jak przekonują neoliberałowie – że utrzymywanie bezpłatności jest niesprawiedliwe, gdyż zmusza robotników, rolników czy też drobnych przedsiębiorców do opłacania nauki dzieciom z wielkomiejskiej klasy średniej. „Jakim prawem?”, „Dlaczego mam płacić na czyjąś edukację, skoro sam nie studiuję?” – te pytania powtarzane jak mantra są koronnym argumentem. „Dlaczego podatnicy mają ułatwiać komuś uzyskanie lepszych dochodów?”, pytał z kolei na łamach „Dziennika” Marek Rocki, senator PO i były rektor SGH. Trudno powstrzymać się w tym miejscu od pewnej uwagi. Jeśli faktycznie darmowe studia są tak niesprawiedliwe i nieuczciwe, jak to próbuje się nam przedstawić, to co w takim razie zrobić z tysiącami absolwentów, którzy – tak jak Donald Tusk, senator Rocki czy pani minister Kudrycka – mieli szczęście nie płacić za swoją edukację? Jeżeli ma być sprawiedliwie, to obawiam się, że nie będą mieli oni innego wyjścia, jak tylko zwrócić budżetowi pieniądze. I to co do grosza. Tanie akademiki i obiady też wliczamy w cenę… Jednak jeżeli prawdą jest to, że podejmując pracę, zaczynamy spłacać dług wobec społeczeństwa (płacąc podatki, budując gospodarkę), to nikogo nie powinno już dziwić twierdzenie, że studia bezpłatne są sprawiedliwe, gdyż każdy płaci za siebie. Studia bezpłatne są sprawiedliwe, gdyż wyrównują szanse. W ostatnich latach została zupełnie zaniedbana polityka wyrównywania szans. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Frustracja polskiej prowincji, permanentnie niedofinansowana edukacja podstawowa i średnia, dziedziczona bieda i coś, co z tego wszystkiego jest chyba najstraszniejsze, czyli poczucie lęku przed wykluczeniem. Jedyna nadzieja pozostała w edukacji. Na wielu ludzi, którzy nie mieli tyle szczęścia, aby urodzić się w jako tako zamożnej rodzinie, świadomość tego, że gdzieś tam otwarte są drzwi do lepszego świata, działa jak bodziec najlepszy z możliwych. Bezpłatne studia dzienne są ich celem i marzeniem. Nie zamykajmy im drzwi. Obawiam się jednak, że wielu chciałoby postawić przed nimi niezbyt rozgarniętego, aczkolwiek silnego ochroniarza. Zgroza, jeżeli to właśnie od jego łaski lub niełaski zależałoby, kto dostąpi zaszczytu wejścia do klubu. Sęk jednak w tym, że pan ochroniarz także się myli. Jest potężny – ale nie jest nieomylny, a ograniczenie jego działań nie musi być wcale tożsame z ograniczeniem naszej wolności. Próba zamknięcia tej drogi sprawia wrażenie, jakby nowo powstająca polska klasa średnia czegoś się bardzo obawiała. Czyżby konkurencji? „Bezpłatne studia zamykają szanse przed dziećmi z biedniejszych domów, preferując za to wielkomiejską młodzież z klasy średniej, gdzie w domach się zawsze czytało”, ogłosili swego czasu rektorzy. Szkoda tylko, że nikt nie podaje żadnych danych, które mogłyby ten argument potwierdzić. Czy w Olsztynie, Rzeszowie, Szczecinie, Toruniu studenci również wywodzą się z wielkomiejskiej klasy średniej? A jeśli nawet tak jest, to czy wprowadzenie odpłatności za studia nagle to wszystko zmieni? Proponuje się szeroki program łatwo dostępnych kredytów. Ale kredytów na co? Na czesne? A co z opłatami za stancję, jedzenie, książki, ubranie, bilety etc.? Neoliberałowie zapominają, że studia to nie tylko uczęszczanie na zajęcia, to także wkraczanie w dorosłość. Wielkomiejska młodzież z klasy średniej poradzi sobie. Będzie mieszkać u mamy i taty. Natomiast ci, którzy pochodzą z prowincji, a proszę mi wierzyć, tym razem to naprawdę nie jest ich wina, zostaną wykończeni przez kolejne opłaty. Czy o to chodzi? Jeżeli jest zatem tak, jak twierdzą rektorzy, to w jaki sposób wprowadzenie czesnego pomoże studentom z biednych rodzin? Jeśli system tworzy znane nam patologie już na wcześniejszych etapach, to chyba właśnie je należy najpierw zlikwidować. Wprowadzenie odpłatności niczego nie zmieni. Nadal – zupełnie tak jak teraz – młodzież z prowincji będzie miała utrudniony dostęp na studia, z tą różnicą, że wszystko będzie więcej kosztować. Nie wylewajmy dziecka z kąpielą. Zamiast walczyć ze skutkami tego stanu rzeczy, zajmijmy się wreszcie ich przyczynami. Studia bezpłatne nie są reliktem komunizmu, lecz cechują społeczeństwa, które cenią wiedzę! Ciekawe, że tak zupełnie bezrefleksyjnie powtarzany jest slogan o tym, że studia bezpłatne są reliktem poprzedniej epoki. A już kompletnie zdumiewa, jak bezwstydnie zapewnia się nas, że w krajach wysoko rozwiniętych czegoś takiego jak bezpłatna edukacja wyższa po prostu

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 14/2008, 2008

Kategorie: Opinie