O rządzie dusz, demokracji i pokoju

O rządzie dusz, demokracji i pokoju

Make love not war (postwojenne hasło międzynarodowe) Kochajmy się! (mądrość staropolska) RZĄD DUSZ zawdzięczamy Mickiewiczowi („Dziady”, część III) – o ile mi wiadomo, takiego pojęcia nie ma w żadnym innym języku europejskim… Konrad (poeta) za podszeptem Szatana domaga się od Boga „rządu dusz”, by tak rządzić, „jak Ty rządzisz wszystkimi zawsze i tajemnie / Co ja zechcę, niech wnet zgadną / Spełnią, tym się uszczęśliwią / A jeżeli się sprzeciwią / Niechaj cierpią i przepadną”. Nietrudno zauważyć, że jest to – pierwszy chyba w Europie – manifest totalitarystyczny. Poeta, który „kocha za miliony”, chce być wszechwładny, jak za naszych czasów będzie führer czy Stalin (Dżugaszwili). Pamiętam, z jakim przejęciem słuchaliśmy tych słów Gustawa-Konrada, wygłaszanych przez Gustawa (nomen omen) Holoubka w pamiętnych „Dziadach” Kazimierza Dejmka jesienią 1967 r. Owe „Dziady” odbierało się wówczas jako prawdziwie misterium narodowe. Co działo się potem – wiadomo. Po Wielkiej Improwizacji bohater narodowy Gustaw-Konrad ustępuje miejsca Księdzu Piotrowi, któremu (i „ziemskim matki swej zasługom” oraz modlitwie dziewiczej Ewy) zawdzięcza ocalenie przed mękami piekielnymi. A Ksiądz Piotr, pokorny sługa boży, widzi Polskę jako Chrystusa narodów, niewinną ofiarę, umęczoną przez okrutnych siepaczy. W „Dziadach” Piłatem, który umywa ręce, jest Gal (Francja), niegodziwych łotrów jest dwóch: Rakus i Borus, zaś w roli łotra poczciwego Poeta obsadził „żołdaka Moskala”, który przelewa krew Niewinnego, ale „poprawi się i Bóg mu przebaczy”. Tak zaczął się polski mesjanizm (dawniej byliśmy tylko „przed- murzem chrześcijaństwa”). Adam Mickiewicz jako poeta był WIELKI, ale czy jako człowiek jawi się nam jako ktoś zdrowy na umyśle, w pełni świadomy, co czyni i do czego wzywa? Czy też w jego osobistej „mitologii” (mitomanii?…) doszła do głosu dotkliwa frustracja polskiego „narodu szlacheckiego” po utracie niepodległości, do czego ów „naród” walnie się przyczynił? I czy kiedykolwiek „naród szlachecki”, ściśle mówiąc, jego potomkowie – przeprosili polski „naród chłopski”, przez pokolenia nieuznawany za NARÓD i tym samym pozbawiony prawa głosu, a więc prawa wyboru swej doli? A właśnie prawo wyboru jest zasadniczym wyróżnikiem nowoczesnej demokracji. W Polsce do czasu mieliśmy „demokrację szlachecką”, a samo to określenie jest wewnętrznie sprzeczne. Jak wiemy (albo i nie), słowo demokracja pochodzi od starożytnych Greków i znaczy „władza ludu”, „ludowładztwo”. Nie wiem dokładnie, co starożytni Grecy nazywali ludem, co zatem rozumieli pod słowem demokracja. Jak rozumieją je Grecy dzisiejsi, można wnioskować z ostatnich, bulwersujących zdarzeń w ich kraju… Z kolei starożytni Rzymianie przekazali nam „w spadku” termin respublica – stąd polska Rzeczpospolita i francuska la république. I chyba właśnie we Francji ukonstytuowała się pierwsza europejska Republika. Doszło do tego po Wielkiej Rewolucji Francuskiej 1789 r., a rewolucja ta dokonała się pod znanym powszechnie hasłem: Wolność, Równość, Braterstwo. Ktokolwiek zetknął się bliżej z dziejami Francji, ma pewne pojęcie o tym, jak dalece kolejne republiki francuskie realizowały to szczytne hasło. To z kolei wymagałoby zdefiniowania, co mamy na myśli, mówiąc o równości, wolności, braterstwie. Wyznam, że „z rozpędu” napisało mi się owo hasło z wyeksponowaniem na pierwszym miejscu RÓWNOŚCI, chyba dlatego, że – w moim odczuciu – właśnie z Równością mamy nie od dziś zasadnicze kłopoty nie tylko w Polsce, ale chyba na całym świecie. Może zresztą tak naprawdę prymat należałoby przyznać Braterstwu (zwanemu też u nas Solidarnością, za „komuny” związkiem bratnim…). Obecnie – przynajmniej w Euro-Ameryce – głosimy, że wszyscy ludzie są równi, ale czy tak jest w istocie? I co należałoby uczynić, aby wszyscy ludzie równi, ale przecież różni, mogli w pełni korzystać z wolności, a to znaczy – jak mi się zdaje – BYĆ SOBĽ? Sobą jesteśmy chyba wtedy, gdy mamy warunki, by działać zgodnie z naszymi wrodzonymi predyspozycjami i możliwościami, o tym zaś decyduje Natura (lub Bóg), a także społeczeństwo, w którym przyszło nam działać. Tu muszę wrócić do Adama Mickiewicza i upragnionego przez niego – Arcy-Poetę „rządu dusz”. Los lub Bóg obdarzył Adama Mickiewicza niezwykłymi zdolnościami twórczymi, ale czy ówczesne polskie społeczeństwo umożliwiało mu wszechstronny rozwój, samorealizację twórczą? Mam wrażenie (może mylne?), że nikt się tak naprawdę wnikliwie nad tym

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2010, 21/2010

Kategorie: Opinie