Piekło seksuologów

Piekło seksuologów

Czy profesor, Kazimierz Imieliński, dostanie pokojową Nagrodę Nobla? W wywiadzie sprzed 24 lat ówczesny docent Imieliński wspominał, że zajął się seksuologią, bo cierpiał z powodu konfliktów małżeńskich swoich rodziców. Wtedy wymyślił sobie, że będzie uzdrawiał właśnie życie małżeńskie. Z seksuologią zetknął się w Niemczech, w 1958 r. Był pierwszym polskim lekarzem, który uzyskał habilitację w dziedzinie seksuologii. W 1973 roku założył pierwszy w Polsce Zakład Seksuologii w Krakowie, dziś jest szefem warszawskiego Zakładu Seksuologii i Patologii Więzi Międzyludzkich. Jednak początki były trudne, uważa, że został odrzucony zarówno zawodowo, jak i towarzysko. Pytano, kiedy wreszcie przestanie zajmować się tymi świństwami. Sensacją były także felietony w “itd.”. Opublikował kilkadziesiąt książek, większość przeznaczona jest dla fachowców. Na pewno nie jest to popularne poradnictwo. Jednak czytali je wszyscy i różne wzbudzały emocje. Od podziękowań po oburzenie. Oto felietonista “Detektywa Dolnośląskiego” pisał prawie dziesięć lat temu, że jest to “dietetyczna papka dla intelektualnych impotentów”. Ostrożnym krytykiem jego “Erotyzmu” był w latach 70. prof. Kozakiewicz. Ale nakład czterdziestu tysięcy sprzedał się świetnie. Jedni pytają, a cóż on takiego zrobił, inni twierdzą, że towarzystwo wzajemnej adoracji, czyli Akademia Medycyny, po wręczeniu sobie odznaczeń, sięgnęło po Nobla, inni przypominają jego zasługi dla polskiej seksuologii. Ktoś nie chce rozmawiać, bo właśnie stracił pracę. Reakcje na nominacje do pokojowej Nagrody Nobla nie są zbyt pokojowe. Raczej emocjonalne. Prof. Kazimierz Imieliński, seksuolog, dziękuje za gratulacje i mówi, że jego telefon w tej sprawie nie dzwoni zbyt często. Odzywają się znajomi z przeszłości, ale na przykład nie zadzwonił nikt z Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego, w którym profesor jest na etacie. I raczej nie wyczuwa wokół siebie szczególnej odświętności, bo w jego warszawskim Zakładzie Seksuologii pracownicy nie dostają pensji od pół roku, w związku z tym profesor zastanawia się, czy iść do sądu, czy do inspekcji pracy. Trudno więc myśleć wyłącznie o tym, że został zgłoszony do Pokojowej Nagrody Nobla. Naukowcy trzech uniwersytetów – w Arod, Oradei (Rumunia) i Odessie uznali, że jego propagowanie humanizmu w medycynie godne jest Nobla. Informacja mignęła w polskich mediach, choć w świecie jest popularniejsza. Przed paroma dniami profesor otrzymał fax z triumfalną wiadomością, że uczelnie syberyjskie również mają zamiar poprzeć jego kandydaturę. Profesor jest rekordzistą w innej dziedzinie – należy do światowej czołówki w ilości przyznanych tytułów doktora honoris causa. Ma ich aż 32. W jednym tylko roku dostał 21 tytułów. – Jest ceniony w byłych krajach socjalistycznych, bo jako jedyny seksuolog jeździł do nich w latach 70. – wspomina seksuolog, prof. Andrzej Jaczewski. – Jego książki były tam tłumaczone, a on był uważany za autorytet. Pamiętam delegację gejów, którzy przyjechali do niego z Bułgarii. Uznali, że tylko on wybroni ich przed atakami policji. – W krajach postkomunistycznych dopływ idei był ograniczony – dodaje profesor Imieliński i ocenia, że lata 70. były także najlepsze dla polskiej seksuologii. Wydawano sporo publikacji, dorobiliśmy się autorytetów, rozwijało się kształcenie. – Ale pamiętać też trzeba o bardziej współczesnej działalności profesora – tłumaczy jeden z jego najbliższych współpracowników, dr Stanisław Dulko. – Profesor nie tylko prowadzi warszawski Zakład Seksuologii, jest także szefem Polskiej Akademii Medycyny i prezydentem Światowej Akademii Medycyny im. prof. Alberta Schweitzera, która to Akademia ma propagować humanizm w medycynie. Profesor właśnie wrócił z Woroneża, gdzie powstał kolejny ośrodek. Ta działalność trwa od dziesięciu lat. Jej ukoronowaniem są coroczne spotkania na Zamku Królewskim. Wtedy wręczane są odznaczenia dla osób zasłużonych w dziedzinie szerzenia humanizmu w medycynie. I właśnie działalność w Światowej Akademii Medycyny miałaby być uhonorowana pokojowym Noblem. Idea zbyt elitarna Profesor Imieliński chętnie mówi o swojej idei. Uważa, że historia ludzkości jest historią wojen. Ponieważ starsze pokolenia są oporne, trzeba – na poziomie uniwersyteckim docierać do młodych, którzy będą rządzić światem. Trzeba zmienić mentalność wstępujących pokoleń. Idea, o której profesor mówi z wielkim zapałem, zachwyciła 66 krajów, w których powstały ośrodki szerzące humanizm w medycynie. Gdzie ich nie ma? – Na przykład w Sierra Leone – śmieje się profesor. – I w Polsce – dodaje.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2000, 23/2000

Kategorie: Sylwetki