Rację ma Władysław Frasyniuk, który otwarcie zaprotestował przeciwko urzędnikom Ministerstwa Sprawiedliwości po ich wyczynach z Mariuszem Trynkiewiczem. Kiedy budzą się demony głupoty i faszyzujące nastroje, trzeba głośno krzyczeć. Frasyniuk twierdzi, że „ustawa zrobiona pod konkretnego Kowalskiego może dotknąć wszystkich. Może także dotknąć człowieka, który popełnił niewielkie przestępstwo, ale w przypadku konfliktu z naczelnikiem, wychowawcą bądź oddziałowym może spowodować, że zapadnie decyzja o wysłaniu wniosku o skierowanie człowieka do zamkniętego ośrodka”. Warto dodać, że w tej antyhumanitarnej ustawie tak naprawdę nie chodziło o nic więcej niż schlebianie brukowcom, które zachęcają do linczu i wywołują atmosferę histerii wśród autorytarnego motłochu. Należy nazywać rzeczy po imieniu: motłoch tym się różni od ludu, że daje się manipulować elitom władzy, chociaż jednocześnie jest przez nie wyzyskiwany. W swojej frustracji motłoch popiera najbardziej represyjne i antyludzkie rozwiązania, aby poczuć się choć przez chwilę lepszym przynajmniej od tych, których władza skazuje i piętnuje. Tak jak faszystowskie bojówki SA z lat 30. XX w. złożone z bezrobotnych i zagubionych frustratów mogły poczuć swoją wartość w napadach na Żydów i komunistów. Lud natomiast zawsze jest postępowy, krytyczny wobec władzy i w żądaniach wolnościowy. Obecnie w Polsce obserwujemy dominację motłochu. Lud się rozproszył, zszedł