PiS szkodzi Polsce

PiS szkodzi Polsce

Wybory parlamentarne i prezydenckie 2005 roku wyniosły do władzy partie i ludzi, którzy uznali pewne zasady demokracji za zagrożenie dla państwa Obecna koalicja PiS-LPR-Samoobrona zaledwie niespełna dwa lata sprawuje w Polsce władzę, a już spowodowała niepowetowane straty, by nie powiedzieć spustoszenia, w polskiej kulturze politycznej. Przez kulturę polityczną rozumiem nie tylko styl rządzenia państwem, sposób posługiwania się instrumentami władzy, politykę wewnętrzną i zewnętrzną rządu, ale także postawy społeczeństwa oraz funkcję, jaką pełnią mass media. Kultura polityczna jest materią delikatną i nie daje się zadekretować politycznymi deklaracjami. Kultura polityczna jest procesem, i do tego procesem długotrwałym. Doświadczenie wykazuje, że najtrwalsza i najbardziej poprawna jest ta kultura polityczna, która wyrasta od dołu, od korzeni, czyli długiej praktyki organów władzy samorządowej. Amerykanie nazywają to grass root democracy – demokracją, która jak trawa wyrasta z najniższego podłoża. Nasza demokracja rozwijała się w przeciwnym kierunku, od góry w dół. Przy Okrągłym Stole uzgodniono zmiany ustrojowe o demokratycznym charakterze, które stopniowo wprowadzano i upowszechniano z góry w dół. Najpierw skodyfikowano te zasady w postaci prawa, a następnie społeczeństwo wprowadzało je w życie. Innymi słowy, byliśmy silni w teorii, natomiast brakowało nam praktyki, tzn. wykształconych w praktyce demokratycznej postaw. Stąd też zarzuca się nam, Polakom, brak postaw koncyliacyjnych, nieumiejętność prowadzenia negocjacji, brak gotowości do zawierania kompromisów, tendencje do narzucania własnych poglądów itp. Na gruncie takich postaw potwierdziła się w kraju słuszność przysłowia „mądry Polak po szkodzie”, a za granicą utrwaliły się negatywne opinie o praktyce polskiej demokracji. Te opinie pogłębiły się szczególnie od czasu dojścia do władzy w końcu 2005 r. obecnej ekipy rządzącej. Po przemianach ustrojowych zaczęło się optymistycznie. Okrągły Stół dowiódł, że w fundamentalnych sprawach, takich jak zmiana ustroju, można się porozumieć. Konsensus istniał w ciągu ostatnich kilkunastu lat odnośnie do celów strategicznych polskiej polityki zagranicznej. Dopiero wyniki wyborów parlamentarnych i prezydenckich 2005 r. wyniosły do władzy partie i ludzi, którzy uznali pewne zasady demokracji za zagrożenie dla państwa polskiego. Zarzucam obecnej ekipie rządzącej w Polsce brak zrozumienia, czym we współczesnych warunkach jest demokracja i jak w XXI w. buduje się nowoczesne społeczeństwo demokratyczne. Postawy braci Kaczyńskich i ich najbliższych współpracowników kształtowały się w warunkach podziemia politycznego. A w takich warunkach liczą się przede wszystkim kontakty osobiste, ograniczone zaufanie do wszystkich, podejrzliwość i nieufność wobec nienależących do „swoich”. Te doświadczenia kształtują postawy dzisiejszych liderów PiS, ich zachowanie polityczne i stosunek do społeczeństwa. Dlatego wyraźna jest u nich tendencja do dzielenia społeczeństwa na „lepsze” i „gorsze”. W skład tych „lepszych” wchodzą sami swoi, „gorsi” to są wszyscy inni. To zadziwiające, jak PiS potrafi dzielić i skłócać Polaków. Widać to choćby na przykładzie polityki lustracyjnej. PiS jest mistrzem w antagonizowaniu różnych środowisk, np. lekarzy, prawników, nauczycieli, naukowców, dziennikarzy. Jest to realizacja starej imperialnej zasady „dziel i rządź”. Ostatnio kuriozalny pogląd wyraził prezydent Lech Kaczyński, oświadczając, że inteligentem ma prawo określać się tylko zwolennik lustracji. Dzielenie i skłócanie społeczeństwa, kreowanie podejrzliwości i nieufności jest sprzeczne z podstawową zasadą zachowania się rządów w krajach demokratycznych. Rządy w tych krajach starają się wspierać zwartość, spoistość społeczeństwa i tą drogą pozyskiwać jak najszersze poparcie polityczne. PiS natomiast z góry spisuje pewne środowiska na straty, zaliczając je do wrogów „IV Rzeczypospolitej”. Dla „swoich” natomiast stara się pozyskiwać wszystkie możliwe instytucje. Dlatego PiS mówi „o odzyskaniu” kolejnych instytucji rządowych i państwowych, nawet tych, które konstytucyjnie czy ustawowo powinny mieć pluralistyczny i politycznie reprezentatywny charakter, np. Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji, media publiczne. Nawet Trybunał Konstytucyjny naraził się obecnemu premierowi, który grozi rekonstrukcją Trybunału, czyli obsadzeniem go swoimi ludźmi. Skutkiem tej polityki jest bezwzględna czystka kadrowa, usuwanie kompetentnych, doświadczonych ludzi tylko dlatego, że nie należą „do swoich”, i powoływanie na ich miejsce miernot bez żadnego doświadczenia w dziedzinach, za które odpowiadają. W rezultacie takiej polityki kadrowej Polska, która wykształciła wielu specjalistów, profesjonalistów w różnych dziedzinach, ponosi i ponosić będzie ogromne straty gospodarcze, kadrowe i polityczno-społeczne. Jest

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2007, 31/2007

Kategorie: Opinie