Deklaracje guzik warte

Deklaracje guzik warte

Rydz-Śmigły: Nie tylko nie damy całej Polski, ale nawet guzika
Błaszczak: Nie dopuścimy do tego, żeby chociażby skrawek polskiej ziemi był okupowany przez Rosję

Puszenie się i tromtadracja zawsze cechowały naszych polityków i dowódców, mówiących o potędze państwa polskiego i polskiej armii. Ufni w siłę wojska składali gołosłowne deklaracje, pod publiczkę, choć fachowcy wiedzieli, że prawda jest zgoła inna. Słabość i niedoinwestowanie polskiej armii, będące pochodną słabości gospodarki państwa, znane były tylko nielicznym.

Marszałek Edward Rydz-Śmigły na zjeździe legionistów w 1935 r. wypowiedział znamienne słowa: „Płonne są rachuby na słabość Polski jej wrogów. (…) Nie tylko nie damy całej Polski, ale nawet guzika”. Wrzesień 1939 r. zweryfikował buńczuczne zapowiedzi Rydza. Stały się one symbolem chwalby i braku poczucia realizmu, przyczyniając się do prześmiewczej opinii Polaków nie tylko o autorze tych słów, ale także o całej sanacyjnej władzy i jej elitach. Polska musiała przegrać z Niemcami; porównanie choćby liczebności i wyposażenia armii polskiej i niemieckiej, wreszcie potencjału gospodarczego (sześciokrotnie większy niż II RP) i ludnościowego (Niemcy – 69,3 mln, dwa razy więcej niż Polska), jednoznacznie wskazywało na klęskę II RP.

Skąd więc powszechnie panujące wtedy przekonanie, że odeprzemy atak III Rzeszy i obronimy naszą niepodległość? Głównie brało się ono z przeświadczenia, że jesteśmy mocarstwem (wygrana wojna 1920 r.), a przede wszystkim, że za nami stoją wielcy sojusznicy, z którymi Niemcy nie mają szans w zbrojnym starciu. Jak było w rzeczywistości, pokazał choćby rok 1940 z klęską Francji. Wiarę w zwycięstwo Polski umacniały sojusznicze umowy z Francją i Wielką Brytanią. Już w czasie wojny mówiono o nich: „papierowe sojusze”.

Dziś, w obliczu napaści Rosji na Ukrainę i ogólnego wzrostu napięcia w świecie (np. konfliktu o Tajwan), a przede wszystkim radykalnego pogorszenia się stosunków Warszawy z Moskwą, dają się słyszeć deklaracje polskich polityków i niektórych wojskowych podobne do tych składanych przez Rydza prawie 90 lat temu. Słowa ministra Mariusza Błaszczaka, wypowiedziane parę dni temu podczas odchodów 102. rocznicy bitwy pod Komarowem w czasie wojny 1920 r. i odsłonięcia pomnika: „Nie dopuścimy do tego, żeby chociażby skrawek polskiej ziemi był okupowany przez Rosję. Chcemy i potrafimy bronić naszej ojczyzny”, brzmią niczym tamto „nie oddamy ani guzika”.

Słów ministra nie można skomentować inaczej jak guzik warte.

Pomijam już to, że nasza armia została niemalże ogołocona ze sprzętu, ten bowiem został w znacznym stopniu przekazany Ukrainie. Szumne zapowiedzi, że kupiliśmy ileś czołgów w USA i Korei Południowej, to pieśń przyszłości. Tak nawiasem mówiąc, przed wojną 1939 r. też poczyniliśmy spore zakupy.

Skąd się wzięły te dzisiejsze chełpliwe deklaracje? Ano również z bezgranicznej wiary, chyba jeszcze większej niż u piłsudczyków, że za nami stoją militarne potęgi – USA, Anglia, Francja czy Niemcy. I że NATO pokonałoby Rosję. Pewnie tak by było, tylko czy można mieć stuprocentową pewność, że znów nie zostaniemy sami? Zdradzeni, jak myślało i myśli wielu Polaków?

Lekceważący lub fałszujący przeszłość historycy i publicyści legitymizują obecnie tupet i tromtadrację Rydza, oświadczając, że w 1939 r. obronilibyśmy się, gdyby Sowieci nie napadli na nas 17 września. Jedyne, co im można powiedzieć, to aby sprawdzili, kiedy Niemcy stanęli pod Warszawą. Owszem, Sowieci dobili Polskę, ale w chwili, kiedy jej losy były już przesądzone.

Butne deklaracje współgrają z antyniemiecką retoryką, którą posługują się kaczyści i która ma im pomóc w wygraniu wyborów parlamentarnych. Sięgają zaś po nią, bo potrzebują wroga, a straszenie LGBT już nie bardzo skutkuje.

Nie oddamy ani guzika – dzisiaj chyba żaden polski polityk czy generał nie użyłby takiej enuncjacji, bo guzik bardziej się kojarzy z guzikiem atomowym niż tym od munduru.

Nie tylko wojowniczemu ministrowi warto zatem polecić lekturę książki PRZEGLĄDU „Kto odpowiada za klęskę wrześniową. Próby rozliczeń 1939-1954”. Jako przestrogę, że buńczuczne deklaracje prędzej czy później – najczęściej prędzej – wystawiają ocenę wypowiadającym je i pokazują ich śmieszność.

Wydanie: 2022, 37/2022

Kategorie: Opinie

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy