Po pierwsze, drugie… przyłożyć rywalowi

Po pierwsze, drugie… przyłożyć rywalowi

Choć Tusk i Kaczyński zażarcie kopali się po kostkach, prawdziwa walka zacznie się dopiero po I turze Chcecie mieć kampanię bojową, to będziecie ją mieć – odgrażał się w ubiegłym tygodniu Donald Tusk, zwracając się do swoich wrogich przyjaciół z PiS. Kandydat Tusk nie pozostawia złudzeń. To, co obserwowaliśmy od wyborów parlamentarnych, to dopiero skromna przepychanka. Prawdziwie brutalna wojna rozegra się tuż przed II turą wyborów prezydenckich. Walka o podwyższenie standardów etycznych w polityce trwa więc w najlepsze. Niestety, chwyty w niej stosowane śmiało można określić jako poniżej pasa. Początkowo liderzy PO i PiS obrali strategię deptania sobie po piętach. Gdzie pojechał jeden, zaraz musiał pojawić się drugi. Lech Kaczyński, ścigając się z Donaldem Tuskiem, pognał nawet do Brukseli, ciągnąc za sobą kandydata na premiera, Kazimierza Marcinkiewicza. Obaj narazili się wprawdzie na docinki, że tacy zatwardziali eurosceptycy z pierwszą zagraniczną wizytą wybrali się do samego serca UE, ale nie oddali pola konkurentom. Chwilę później to Tusk i jego sztab gonili Kaczyńskiego. Na wieść, że PiS organizuje konwencję w Gdańsku (mateczniku PO), Platformą zatrzęsło z oburzenia. Naprędce zorganizowano więc imprezę dokładnie w tym samym czasie, tylko kilka kilometrów dalej. Kandydaci na prezydenta nie szczędzili sobie tego dnia razów. – Wprowadzenie w życie programu PO oznacza, że liczyć się będą: po pierwsze, pieniądz, po drugie, pieniądz, po trzecie, pieniądz, i po dwudzieste piąte, też pieniądz – powtarzał Kaczyński, umacniając stereotyp, że PO zadba tylko o bogatych. Riposta była natychmiastowa. – Sposób myślenia, jaki reprezentuje PiS, oznacza po pierwsze, brak pieniędzy, po drugie, brak pieniędzy, po trzecie, brak pieniędzy, i po dwudzieste piąte, brak pieniędzy – wyliczał Tusk. Do końca dnia trwał zawzięty ping-pong. Kaczyński: – Nadejdzie czas, by opowiedzieć, jak Donald Tusk konsekwentnie buduje Polskę tylko dla bogatych. Tusk: – Jedna ze zwycięskich partii chce zatrzymać polski wóz w błocie. A ja chcę ten wóz wyciągnąć z błota i popchnąć go do przodu. Jak to widzę, to nóż mi się w kieszeni otwiera. Lider PO pastwi się także nad hasłem wyborczym Kaczyńskiego „Silny prezydent, uczciwa Polska”. – Polsce potrzebny jest uczciwy prezydent i silna Polska. Nie odwrotnie. Ostro, coraz ostrzej Ostrogą, która motywuje kandydatów do agresywnych wypowiedzi, są oczywiście sondaże i zbliżający się termin wyborów. Dobra passa w ankietach niekoniecznie musi się przełożyć na rzeczywisty wynik wyborczy – o czym przekonaliśmy się 25 września. Przed I turą żółtą koszulką sondażowego lidera cieszył się Tusk, ale coraz wyraźniej czuł na plecach oddech doganiającego go Kaczyńskiego. Stąd coraz ostrzejsze wypowiedzi szefa PO pod adresem adwersarza. Korzystając z każdej okazji, Tusk konsekwentnie roztacza wizję Kaczyńskich jako groźnych furiatów. I tak środowy poranek zaczyna od wizyty w „Sygnałach Dnia” i stwierdzenia, że przywarą Lecha Kaczyńskiego jest „przesadna raptowność, brak otwartości i niepewność w relacjach międzynarodowych”. W południe dobija: „Pełna władza w rękach jednej partii, czyli ewentualne zwycięstwo Lecha Kaczyńskiego w wyborach prezydenckich, oznacza niepewność stabilności polskiej polityki zagranicznej”. Od przegranych przez PO wyborów parlamentarnych z ust Tuska usłyszeliśmy już m.in.: „PiS wypowiada sądy, które stawiają włosy na głowie nie tylko Platformie, ale ludziom znającym się na gospodarce”, „Czy w Polsce będzie rządziła jedna partia o dość radykalnych zapędach, czy jedna partia będzie miała premiera i prezydenta? Uważam, że jest to niebezpieczne dla kraju”, „Istnieje zagrożenie, że PiS będzie forsowało nieodpowiedzialne ustawy”. „Polacy będą musieli dopłacić do realizacji programu PiS po 800 zł na głowę. Pod koniec roku benzyna będzie kosztować 6 zł. Jeśli nie wygram wyborów prezydenckich, będziemy skazani na model rządzenia, który grozi w wielu sprawach chaosem i całą serią nieodpowiedzialnych decyzji gospodarczych”, „Lechowi Kaczyńskiemu każda obietnica przejdzie przez gardło. Jak łatwo powiedzieć chorym, że nie będą mieć problemu, jak pan dostanie władzę. Tylko tam, gdzie ją pan ma, tych pieniędzy brakuje szczególnie tym najstarszym i najbardziej schorowanym”, „Wybierzmy prezydenta z PO, jeśli nie chcemy, żeby przyszłe cztery lata, to były lata rządów politycznej awantury, z panem Wassermannem, panem Dornem wymachującym polityczną maczugą”. „Pomysły PiS na służbę

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2005, 41/2005

Kategorie: Kraj