Pochody z petardami w tle

Pochody z petardami w tle

Na 1 Maja, jak co roku, będzie głośno. Czy będzie groźnie? Rok temu, podczas wiecu pierwszomajowego na placu Grzybowskim profesor Krzysztof Dunin-Wąsowicz, członek PPS, powalony został petardą rzuconą przez bojówkarza prawicy. Pokrwawionego karetka zabrała do szpitala. Czy dziś 77-letni profesor wybiera się na pochód? – Bardzo chciałbym iść – mówi. – Ale wszystko zależeć będzie od tego, jak się będę czuł. Profesor nie ukrywa – ma swoje lata, więc organizm może nie wytrzymać wielogodzinnego maszerowania i stania. – To jest kwestia zdrowia – mówi. – Tego, czy fizycznie wytrzymam wielogodzinny wysiłek. Rodzina namawia mnie, bym nie szedł. Więc jeszcze nie wiem – może przyjdę na początek pochodu, a potem, gdy już nie będę miał sił, zejdę na bok? Zobaczymy. Czy boi się petard? Kolejnych ataków? Profesor się obrusza – on, żołnierz AK huku się nie boi. – Żadne petardy nie są dla mnie straszne. Bać się, nie boję – mówi profesor. Co prawda, atak sprzed roku trwale go okaleczył, bo bardzo źle słyszy na jedno ucho, ale nie jest to rzecz, która mogłaby go odwieść od pójścia na pochód (jeśli tylko będą siły). A jak profesor wspomina wydarzenia sprzed roku? Petarda powaliła go na ziemię, profesor stracił słuch, potem leżał w szpitalu. Dzisiaj bardziej martwi go los poszkodowanych razem z nim dwóch dziennikarzy telewizji RTL-7 niż własna głuchota. – Ciekawe, czy z tego wyszli? – zastanawia się. – Jeszcze nie było procesu tego, który rzucał. Dostałem jedynie zawiadomienie z prokuratury, że sprawa skierowana została do sądu. Czyli że prokuratura zakończyła swoje postępowanie śledcze. Ale ponieważ sądy działają w Polsce niesłychanie wolno, może to wszystko trwać ze dwa lata. Pos. Urbańczyk, który miał podobną historię trzy lata temu, kiedy też go zaatakowano, jeszcze nie skończył tej sprawy. Więc nie wiem, kiedy skończę ja. Ale bardziej interesuje mnie co innego – jak spiszą się podczas pochodu inne partie lewicowe. Czy będzie Unia Pracy, która się zapowiadała, i czy SLD zmobilizuje więcej niż dotąd ludzi. Przecież mówili, że mają 80 tys. członków. W czasach PRL-u pochody były olbrzymie, ale pozbawione ekspresji. W III RP jest inaczej. Na pochody przybywa po kilka tysięcy ludzi – za to zaangażowanych. Stan zaangażowania ilustrują hasła, które skanduje demonstrująca lewica i hasła prawicowych grup, które pochodom przeszkadzają. „Rewolta robotnicza, to nasza odpowiedź na plan Balcerowicza!”, „Faszyści, burżuje, wasz koniec się szykuje!”, „Znajdzie się kij na faszystowski ryj”, „Buzek na wózek” – takie hasła skanduje lewica. „Wysłać do Fidela Leszka Millera”, „PPS – zdechły pies!”, „SLD-KGB!”, „Pachołki Moskwy”, „Miller i Sekula – bandycka spóła”, „Raz sierpem, raz młotem – czerwoną hołotę”, „Miller do Żyrardowa” – to z kolei twórczość prawicy. Demonstranci nie zawsze na tym poprzestają. Na uczestników pochodów leciały w ostatnich latach jajka, kamienie, zgniłe pomidory, kefiry, świńskie ogony, ogryzki. Próbowano ich zastraszyć, fizycznie stłamsić, zagłuszyć gwizdami i megafonami, ośmieszyć mniej lub bardziej oryginalnymi happeningami. Prawicowa młodzież przebierała się za żołnierzy Armii Czerwonej, za ZOMO-wców, machała tekturowymi tarczami. Jak będzie tym razem? Marek Opaśnik, rzecznik OPZZ, tryska optymizmem. = Przyjdzie więcej ludzi, niż dotychczas przychodziło. Nie spodziewamy się zapaści z powodu długiego weekendu – zapewnia. – Dlaczego? Prawicowy rząd bardzo na ten sukces pracuje. Poza tym, ludzie nie wstydzą się już manifestować swojej lewicowości. Bardziej ostrożny jest Wojciech Kaczmarek, wiceprzewodniczący OPZZ, odpowiedzialny za zorganizowanie pochodu. – Długi weekend może trochę popsuć frekwencję – mówi. – Ale poza tym nie widzę żadnych zagrożeń. Zawiadomienie o pochodzie złożyliśmy w terminie, jestem po rozmowach z zastępcą komendanta stołecznego policji, podczas której rozmawiałem o zabezpieczeniu tras pochodu. Mam zapewnienie, że będzie bezpiecznie. Poza tym pochód w Warszawie ochraniać będzie profesjonalna agencja ochrony, no i na jego czele pójdzie młodzieżówka PPS. Młodzieżówka, czyli kilkudziesięciu, a może i kilkuset młodych ludzi. Z czerwonymi flagami, portretami Che Guevary, śpiewających „Międzynarodówkę”, „Warszawiakę”, „Bandera Rossa”, – To my będziemy

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 17/2000, 2000

Kategorie: Kraj
Tagi: 17/2000