Nie mają nic do stracenia

Nie mają nic do stracenia

Strajk w Bytomiu jest jak ogień – zatacza coraz większe kręgi Najpierw zastrajkowali ci z Rozbarku. Nie wyjechali na powierzchnię. Potem dołączyli do nich następni. W Łaziskach górnicy zablokowali trasę Katowice-Wisła. Na początku miał być strajk okupacyjny na wszystkich przeznaczonych do zamknięcia kopalniach i inne ostre formy protestu. Ale to inna sprawa, inna powaga. – Przyjeżdżał tu Wałęsa i demokrację obiecywał – z goryczą mówi Marek Kinast z Rozbarku. – No to mamy teraz demokrację. Strajki zostały zawieszone do czasu rozmów z Kompanią Węglową i rządem. – Teraz wyjechaliśmy na powierzchnię, żeby potem nie było gadania, że to sami górnicy przyczynili się do zamknięcia kopalni – mówi Stanisław Balcerzak, przewodniczący „Solidarności” w ZG Bytom II. Ustawy jeszcze nie ma Zarząd Kompanii Węglowej podjął decyzję o tzw. wygaszeniu wydobycia w czterech kopalniach – Bytom II (Rozbark), Centrum w Bytomiu, Bolesław Śmiały w Łaziskach Górnych i Polska-Wirek w Rudzie Śląskiej. Nie wiadomo, jaki będzie dalszy los kopalni Janina w Libiążu. „Wygaszenie” pozwoli na zmniejszenie wydobycia o 9 mln ton. Kompania potrzebuje pieniędzy. Dostała już 500 mln zł z obiecanych 1300 mln. Ale żeby je dostać, musi zrobić coś w zamian. W Rozbarku proces wygaszania ma się skończyć w marcu przyszłego roku. Pracuje tam 1790 osób. W Centrum – 2164. W Wirku – 2646. W Bolesławie Śmiałym – 2154 osoby. Są gwarancje pracy dla górników dołowych. Dla tych z powierzchni program osłonowy. 1,4 tys. górników może przejść na wcześniejsze emerytury. 6,1 tys. ma się rozmieścić po innych kopalniach. 1,1 tys. osób otrzyma przekwalifikowanie i bezzwrotne pożyczki na rozpoczęcie działalności. Ale to rozwiązania oparte na projekcie ustawy. Bo ustawy jeszcze nie ma. Jest szok, bunt, protest i sprzeciw. Na Śląsku znowu wrze. W Bytomiu przestały obowiązywać podziały. Polityczne, związkowe. W 200-tysięcznym mieście padło już wiele zakładów. Zlikwidowano dwie huty i trzy kopalnie. Teraz dwie następne miałyby skończyć wydobycie. Górnicy z Rozbarku i Centrum zorganizowali marsz spokoju. Spod każdej kopalni, z dwóch stron miasta. Spotkali się pod urzędem miasta. Ci, co skończyli szychtę, przyszli w roboczych ubraniach. Niektórzy z rodzinami. Przyłączyli się mieszkańcy. Razem dobrze ponad tysiąc osób. „Szczęść Boże”, „Nie dajcie się”, „Na Warszawę!”, słychać było zewsząd. Krzysztof Wójcik, prezydent Bytomia, dowiedział się o planach zamknięcia dwóch kopalń z telewizyjnych „Aktualności”. O obietnicach mówi tak: – To jak ze skokiem do basenu, w którym jeszcze nie ma wody, tylko obietnica, że zanim się w nim wyląduje, to napłynie. Już mamy wielkie bezrobocie. Jeśli zostaną zlikwidowane kopalnie, może tu wzrosnąć do 50%! To katastrofa. – A pan już nie będzie rządził tym miastem – zapowiedział Wójcikowi Mirosław Truchan, szef komitetu strajkowego z Centrum. – Bo to miasto zamieni się w getto, z którego będziemy uciekać jak szczury! Co my zrobimy?! Ludzie są wściekli, rozgoryczeni i zdezorientowani. Piotr Mainka przepracował w kopalni ponad 20 lat. – Niech chłopaki wezmą dynamit z kopalń i wysadzą całe to towarzystwo w powietrze! Może to coś da. Krystian Rybak chce pracy, a nie jałmużny. – Tu nikt nie jest idiotą. Wielu było takich, którzy pobrali odprawy, a teraz już nic im nie zostało. Ja po śmietnikach chodził nie będę. Mąż pani Aldony Klapki pracuje na Centrum. – Jak się zapłaci za mieszkanie, zostaje niewiele ponad 400 zł. Takie tu są kokosy. Ale przynajmniej te pieniądze są. A jeśli zamkną kopalnię? Co my zrobimy?! Kobieta przyszła pod urząd z nastoletnim synem. I ona, i jej mąż pracują w kopalni przeznaczonej do wygaszania. – Znowu są opowieści o innych możliwościach, o przekwalifikowaniach. Dla kogo – dla mnie? Przecież gdyby tu była inna praca, to poszłabym tam, a nie harowała na powierzchni. Jeśli zamkną kopalnię, to będzie koniec dla całej naszej rodziny. Ucieklibyśmy stąd już dawno, ale wszędzie jest tak samo. Dostaliśmy wyrok. Andrzej z Centrum: – Jak teraz mnie zwolnią, to jesteśmy pozamiatani. Gdzie ja robotę znajdę? Kto mi tę robotę da? 28 lat na kopalni, to jak z moimi kręgami i słuchem szukać pracy? U jakiegoś prywaciarza będę robił za 3 zł 12 godzin dziennie? Każdy inny mi powie: „Chłopie, po tylu latach na kopalni

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2003, 36/2003

Kategorie: Kraj