Pociągi pod czeskim nadzorem

Pociągi pod czeskim nadzorem

Konkurencja

Słowo, które moi rozmówcy odmieniają przez wszystkie przypadki, to konkurencja. W 2011 r. monopol państwowego przewoźnika – firmy Ceské dráhy – przełamał RegioJet. Kilka miesięcy później, w 2012 r., na czeskie tory wjechał kolejny prywatny przewoźnik, LEO Express. Czesi są zgodni, że pojawienie się konkurencji przyczyniło się do wzrostu jakości obsługi podróżnych i spadku cen.

– Wejście RegioJetu spowodowało małe trzęsienie ziemi – konkurencja wprowadziła nowy komfort podróżowania, na niektórych trasach zbiła ceny o 66%. LEO Express dodatkowo dokręcił śrubę, za każdym razem wygrał klient – tłumaczy Darek Jedzok. Trzeba jednak pamiętać, że Ceské dráhy de facto mają konkurencję jedynie na linii Praga-Ostrawa.

– Aktualna polska sytuacja na kolei bardzo przypomina mi czeską przed wejściem prywatnych przewoźników na rynek transportu. Odkąd w Czechach pojawił się pierwszy prywatny przewoźnik, na kolei zdecydowanie się poprawiło, doszło do znacznego obniżenia cen biletów i podwyższenia komfortu przejazdu. Czesi przyjęli prywatnego przewoźnika entuzjastycznie i przez pierwszych kilka miesięcy trudno było nawet kupić bilet na jego pociągi. Jednak ze względu na szybką reakcję kolei państwowych wkrótce wielu podróżnych wróciło do starego przewoźnika. Czeski przykład to zatem świetny dowód, że konkurencja na kolei jest bardzo potrzebna, tyle że musi chodzić o rzeczywistą konkurencję, która nie zawiera układów cenowych – mówi Tomasz Pustówka, adwokat, radny w Czeskim Cieszynie.

– PKP powinny mieć konkurencję. Tego życzyłbym sobie i innym podróżnym w Polsce, przynajmniej ze względu na to, że Pendolino w Czechach już nie jest dla najbogatszych, odkąd na rynek kolejowy weszły spółki konkurencyjne – mówi Pavel Pec.

Czeski LEO Express już w grudniu 2013 r. miał wjechać na polskie tory i chciał być poważną konkurencją dla PKP Intercity. Tak się nie stało. Czesi zostali poinformowani przez PKP Polskie Linie Kolejowe o odrzuceniu wniosku o miejsce w rozkładzie jazdy. Powodem był brak decyzji Urzędu Transportu Kolejowego o przyznaniu otwartego dostępu czeskiemu przewoźnikowi. Przewoźnik ubiegał się o obsługę linii Warszawa-Poznań-Szczecin, Warszawa-Kraków i Warszawa-Katowice-Gliwice. Pasażerów chciał przewozić przy współpracy z Dolnośląskimi Liniami Autobusowymi. W Czechach decyzja Polaków, którą odebrano jako próbę bronienia własnego rynku, spotkała się z ostrą krytyką części polityków.

Cena

Bilet kolejowy Czeski Cieszyn-Praga (ok. 380 km) i Praga-Czeski Cieszyn zakupiony w dzień wyjazdu na trasie obsługiwanej przez Ceské dráhy (w jedną stronę) kosztuje równowartość 80 zł. Jeśli wyjazd i powrót byłyby tego samego dnia, wystarczy bilet kupiony za równowartość 100 zł. Dopłata za miejscówkę w Pendolino (pierwsze siedem pociągów Pendolino w Czechach jeździ już od 2003 r.) z przesiadką w Ostrawie wynosi równowartość 5 zł. Tak, to nie pomyłka. Bilet kupiony w dzień wyjazdu na podobnej trasie obsługiwanej przez IC Premium (jak w Polsce nazywa się Pendolino, w którym nie ma bezpłatnego internetu) jest prawie dwa razy droższy. To daje obraz cen biletów w Czechach i w Polsce. Różnic – na niekorzyść PKP – jest jednak więcej.

– Dopiero w Polsce spotkałem się z tym, że aby kupić bilet powrotny, muszę podać konkretną datę i godzinę powrotu. W Czechach po prostu kupuje się bilet i można wrócić dowolnym pociągiem w danym limicie czasowym. PKP, podobnie jak inne polskie molochy, stosuje skomplikowany system zniżek, w którym nie orientują się nie tylko klienci, ale często też pracownicy. Jeżeli wsiadasz bez biletu do polskiego pociągu, musisz lecieć przez cały skład za konduktorem. W Czechach siadasz i czekasz, aż konduktor przyjdzie do ciebie. Konduktorzy to w ogóle osobny temat. W takim RegioJecie dorównują profesjonalizmem stewardesom z lepszych linii lotniczych – uważa Darek Jedzok.

– Czeskie koleje są nawet kilkakrotnie tańsze (zwłaszcza jeśli mówimy o biletach weekendowych lub długookresowych, np. sieciowych) od polskich, a jednocześnie oferują szerszą gamę usług. Dla porównania bilet sieciowy umożliwiający podróże pociągami czeskiego przewoźnika kolejowego kosztuje równowartość ok. 3 tys. zł, ten sam bilet na pociągi PKP Intercity prawie 10 tys. zł – wylicza prof. Radosław Zenderowski.

Co więcej? – Oferta przewozowa czeskich kolei jest… przewidywalna. Nie wprowadza się tam w ciągu roku kilku istotnych korekt w rozkładzie, co pozwala ludziom planować podróże w dłuższej perspektywie. Dla kogoś, kto podejmuje pracę 100-200 km od domu, ważna jest pewna stabilność rozkładu jazdy, której na PKP absolutnie brakuje – mówi Zenderowski.

Warto jednak zaznaczyć, że Czesi nie mają ustawowej zniżki dla studentów na poziomie 51%, z której mogą korzystać młodzi ludzie w Polsce. Korzystanie ze zniżek studenckich w czeskich kolejach wymaga wykupienia specjalnej In-Karty. W zależności od taryfy bilety będą tańsze o 25% lub 50%.

Kraj płaski jak stół w ogonie Europy

– Praktycznie żaden rząd w Polsce nie miał sensownego pomysłu na kolej. Koleją zarządza się na zasadzie intuicji lub fantazji osób niemających wiele wspólnego z kolejnictwem. Efektem są ciągłe eksperymenty na żywym organizmie. Cierpliwość ludzi jednak już się skończyła, o czym świadczą gigantyczne spadki liczby pasażerów przewożonych przez PKP Intercity, a jednocześnie niezwykle duża popularność Polskiego Busa, ostatnio także serwisu BlaBlaCar jako alternatywy dla drogich, często niepewnych czasowo przejazdów kolejowych – uważa prof. Zenderowski. I dodaje: – Polska jest jednym z nielicznych państw, w których funkcjonuje tak wiele stowarzyszeń i innych form zrzeszania się pasjonatów kolejnictwa, a jednocześnie ma tak słabo rozwiniętą infrastrukturę kolejową i ofertę przewozów. Kraj niemal płaski jak stół, gdzie budowa linii kolejowych jest relatywnie najtańsza, nadal pozostaje w ogonie Europy.

Foto: www.le.cz

Strony: 1 2 3

Wydanie: 05/2015, 2015

Kategorie: Świat

Komentarze

  1. mr.pen
    mr.pen 3 lutego, 2015, 22:46

    Wszystko dlatego ze w Polsce rzadzi PiS a w czechach PO

    Odpowiedz na ten komentarz
  2. Adam
    Adam 5 lutego, 2015, 22:39

    Diagnoza raczej trafna, choć trochę za dużo tu emocji, a za mało analizy problemu, jaką w Polsce proponuje choćby wspomniany na początku Karol Trammer z pisma „Z Biegiem Szyn”. Całkowicie nietrafiony jest natomiast argument z konkurencji, o którym wspomina autor i jego rozmówcy. Pociągów nie można prowadzić na zasadach konkurencji nie wysuwając zarazem istotnych regulacji. Linie kolejowe – podobnie jak rolnictwo czy poczta – są zarazem działalnością gospodarczą i podstawowym dobrem publicznym. Nie usprawni się linii kolejowych przez postawienie na torach dwóch pociągów i obserwowanie, który pojedzie szybciej, przewiezie więcej pasażarów, zaoferuje tańsze sushi itp., tak jak się stawia na półce dwa rodzaje masła i porównuje, które sprzeda się lepiej. Dziwią mnie argumenty z konkurencyjności kolei w stylu Margaret Thatcher w lewicowym tygodniku. Jeszcze raz – polecam analizy Karola Trammera!

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy