Podatki od szkół?

Podatki od szkół?

Uniwersytet oksfordzki nie płaci podatku od zysku, mimo że w ubiegłym roku wyniósł 15 milionów funtów

Ministerstwo Finansów włożyło kij w edukacyjne mrowisko, zapisując w projektach ustaw opodatkowanie zysków szkół prywatnych – od podstawówki do liceum – oraz wszystkich uczelni wyższych. Protesty nie milkną. I nie pomaga twierdzenie, że zapisy nie będą dotyczyły placówek działających na zasadzie non profit, oraz tłumaczenie, że dochód w szkole pojawi się wtedy, gdy przychody będą wyższe niż wydatki, to znaczy kiedy szkoła osiągnie już wszystko to, co jest potrzebne do jej funkcjonowania.
W drażliwych kwestiach lubimy podpierać się przykładami z zagranicy. Jednak w tym przypadku żadna strona jeszcze tego działa nie wytoczyła. W Ministerstwie Finansów poinformowano mnie, że tydzień wcześniej zostały wysłane zapytania do ambasad i na razie nic w tej kwestii nie wiadomo. Natomiast ekonomiści odpowiadali, że sprawdzenie tych informacji zajmie im trochę czasu. Próżno szukać danych na ten temat na stronach Eurostatu czy organizacji OECD. Najwyraźniej to sprawa albo bardzo skomplikowana, albo tak oczywista, że na co dzień nikt o nią nie pyta.
Zacznijmy od sąsiadów. W RFN ani państwowe, ani prywatne szkoły nie są opodatkowane. Niemcy uważają, że edukacja jest obowiązkowa, a obowiązku nie można opodatkować. Prawo do tworzenia szkół prywatnych jest zapisane w konstytucji. Zakłada się, że wszystkie są placówkami non profit, a więc nie przynoszą zysku. Mogą nawet liczyć na wsparcie ze strony państwa. Podobna odpowiedź padła z belgijskiego resortu finansów. – W Belgii szkoły nie są opodatkowane – stwierdziła rzeczniczka tego ministerstwa, Anna Busseniers. W Danii nawet urzędy państwowe płacą specjalny podatek, ale trudno na ich liście dopatrzyć się na przykład państwowych uczelni. To, że duńskie szkoły nie są opodatkowane, potwierdziła Annete Finger z Ministerstwa Ceł i Podatków w Kopenhadze.
Osobny przypadek stanowi Finlandia, która w ciągu kilkunastu lat sporo zainwestowała w edukację. W ostatnich badaniach OECD, fiński system szkolnictwa powszechnego zajął pierwsze miejsce na świecie. Wszystkie 20 uniwersytetów to placówki państwowe niepobierające opłat za studia. Stać je na to, bowiem państwo przeznaczyło tylko w 2002 r. 16% budżetu na edukację, z tego 21% przypadło uniwersytetom i 6% politechnikom. – Fińskie szkoły w przeważającej większości należą do samorządów lokalnych, tak więc z zasady nie podlegają opodatkowaniu – potwierdza Minna Takaloeskola z Ministerstwa Finansów Finlandii.
W Stanach Zjednoczonych instytucje edukacyjne nie podlegają opodatkowaniu. Fiskus upomina się natomiast o podatek od zysku z ich działalności dodatkowej, niezwiązanej bezpośrednio z nauczaniem, jak np. prowadzenie kafeterii czy księgarni na terenie uczelni. W wielu stanach prywatne uczelnie mogą liczyć na granty od państwa, a rodzice na ulgi podatkowe w związku z płaceniem czesnego. Podobne praktyki stosuje Japonia.
Urzędnik w brytyjskim Ministerstwie Edukacji nie mógł zrozumieć, dlaczego pytam o podatki od szkół, czyżby chodziło mi o opodatkowanie czesnego? W Anglii dyskutuje się bowiem nie o tym, ile płacą szkoły, ale ile płacą rodzice. Obliczono, że kształcenie ucznia w prywatnym sektorze aż do uzyskania dyplomu uczelni kosztuje prawie 200 tys. funtów. Studenci protestowali na ulicach, gdy reforma finansów wyższych uczelni zezwoliła uniwersytetom na podwyższenie czesnego do 3 tys. funtów. W 2002 r. uniwersytet w Oksfordzie uzyskał przychód 427 mln funtów, a Cambridge – 447 mln. Ten ostatni od dwóch lat boryka się z deficytem, podczas gdy pierwszy uzyskał 15 mln zysku. Nie płaci jednak podatku dochodowego, bo usługi edukacyjne nie podlegają temu rodzajowi opodatkowania. Jak wiele szkół i uczelni uniwersytet oksfordzki płaci jednak VAT. Podobnie jak w USA podatkowi dochodowemu podlegają firmy prowadzące na terenie lub z ramienia uniwersytetu działalność gospodarczą albo handlową.
W szwedzkim resorcie finansów pytanie o podatki od zysków szkół nie wywołało zdziwienia, bowiem otrzymali podobne z polskiego Ministerstwa Edukacji i pracują nad oficjalną odpowiedzią. Ogólnie w Szwecji nie ma jednolitych przepisów podatkowych dotyczących szkół. Prywatne placówki podlegają różnym podatkom w zależności od ich statusu prawnego, a właściwie od statusu właściciela – fundacja, spółka akcyjna itd. Szkoły państwowe traktowane są natomiast na tych samych zasadach co urzędy.
Żeby zdobyć informacje o rozliczeniach finansowych i wynikach audytu wielkich uczelni zachodnich, nie trzeba się specjalnie gimnastykować, wystarczy posurfować po Internecie. Na stronach polskich uczelni, zwłaszcza prywatnych, próżno szukać takich danych. Z jednej strony, zdarzają się więc narzekania na niski standard nauczania w stosunku do czesnego w niektórych uczelniach. Z drugiej, nawet minister edukacji przytacza pogłoski o kłótniach przy podziale zysków w tych placówkach. Przejmując zachodnie wzorce przejrzystości podatkowej, uczelnie łatwo wykazałyby, czy są organizacjami non profit i zawstydziły Ministerstwo Finansów. A ministerstwo przekonałoby się, czy kontrowersyjny zapis w ogóle się opłaca.

 

Wydanie: 2003, 37/2003

Kategorie: Świat

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy