Podziemny Krzysztof Gąsiorowski

Rodzeństwo Gąsiorowskich jest niewątpli­wie godne powieści, a mam tu na myśli nie­żyjącego już Piotra, Małgosię Bocheńską i nade wszystko poetę Krzysztofa. Powieść mogłaby być skandaliczna i sensacyjna, aż żal, że mnie nie wypada jej napisać. Krzyśka znam od lat pięćdziesiątych, to on właśnie zaprowadził mnie do „Hybryd”. Ostatnimi laty nie miał łatwego życia. Był jednym z założy­cieli odnowionego po stanie wojennym ZLP i jednym z jego dygnitarzy (?). Potem, jak prawie cała literatura, zjechał na psy, ale na początku lat dziewięćdziesiątych wszyscy byliśmy rozpaczliwie biedni. Ja miałem takie półrocze, kiedy jedynym moim zarobkiem by­ła jakaś reklama kapeluszy i jeden felieton wydrukowany z łaski u Jarosława Kaczyń­skiego w piśmie „Centrum”. Otóż Krzysiek znalazł się w jeszcze gorszej sytuacji, cho­ciaż przecież drukował przez cały czas nie­mal wyłącznie wiersze, w których nijakich po­lityczności nigdy nie było. Za to same wiersze były dobre i coraz lepsze. Ale jakież pismo w Polsce drukuje jakąkolwiek poezję? Ale Gąsiorowski się zaciął. Nie drukują, to nie, on i tak będzie pisał. I pisze rzeczywi­ście, pisze sporo, a jest to już poezja bardzo wysmakowana, apelująca do szalenie nie­licznych i zresztą także bardzo, bardzo nie­licznym znana. Tym razem Krzysztof poży­czył mi trzy nowe tomy. No cóż, nie traci cza­su na jedzenie i picie, ani na pracę zarobko­wą to może sobie pracować, dobrze mu. Wychudł jeszcze bardziej i wiersze zrobiły się cieńsze, subtelniejsze i bardziej uduchowio­ne. Pierwszy z tych tomów opowiada o tym, za czym poeta tęskni – nazywa się to „Pijań­stwa z rudą”. Ale to nie ruda jest tym mrocz­nym przedmiotem pożądania. Pisze: Góry po to są, aby wspinać się na nie – powiadają indagowani himalajczycy. A przepaście? A te przejrzyste, ogromne, przepaście w małych kieliszkach, są po Nic? W wierszach Gąsiorowskiego zawsze jest jakiś paradoks, przewrotka sensu, cienkość nieoczekiwana. A picie okazuje się źródłem metafizycznym, którym też jest w istocie; ale to jednak zależy, z kim się pije. Drugi tom jest jeszcze trudniej uchwytny, nosząc tytuł „Pa­sterz kryształów, fantasy, SF – wiersze”. Ale są to utwory dłuższe, nie sposób zacytować, choćby tej ballady o młodziutkiej El, która ko­chała się z piorunem kulistym, nie spełniła warunku Psyche i przez jedną noc stała się stara i siwa. Ale to są zwariowane, trudne i bardzo dobre wiersze. Jest jeszcze trzeci tom, zatytułowany „Dwa gołębie temu” i moż­na by rzec, że nie ma go wcale. To znaczy składają się na niego „aporie, cytaty, i tytuły bez swoich wierszy”. Są to frazy w rodzaju „Ale dlaczego ści­gają nas krety?”, „Bezbrzeżny wrzask uszu”, „Szpital nocą jest księżycem”, „Roz­mawiamy, aby tu było o coś mniej”, „Róża na tyle warg zamknięta”, „Śniegu, razem musimy coś znaczyć”, „Wielkie nigdzie i ni­gdy, zapatrzenia dziewczęce” – i tak, długo, długo, długo, przez bezlik stronic. Cóż, przyznam, że uważam twórczość Gąsio­rowskiego za znakomitą. Są to różnego ro­dzaju eksperymenty, odkrywcze obrazy i metafory (to zresztą podobno jedno i to sa­mo). Nie chcę wyrzec w złą godzinę, ale chyba nowy Norwid się nam szykuje, kiedy Krzysztof całkiem z głodu uświerknie, a rę­kopisy nieco uszczuplone przez jakiegoś sklepikarza na “tutki”, przeleżą się jeszcze jakie pięćdziesiąt, siedemdziesiąt lat. Wspaniała przyszłość przed Tobą, masz to Krzysiu jak w banku… „Przegląd” wierszy nie drukuje. Ale raz mo­że zrobi wyjątek, choćby petitem? „Pomiędzy” jest stałą obsesją poetów. Był taki wiersz, który się zaczynał „Pomiędzy mną a tobą nie ma nic, ani ptaka” etc. Przeczytajmy „Pomiędzy” Gąsiorowskiego. ♦♦♦ „Ze wzrokiem naszym razem namalowana próba zupełnej gwiazdy” (z wiersza “Vari Gogh z obrazu” „Droga z cyprysem i gwiazdą”) Pomiędzy, czyli iskra; w świetle iskry; w oczach błyskawic…; pomiędzy istnieniem i nieistnieniem, po­między nie zaistnieniem i zniknięciem, narodziny jako zmartwychwstanie; pomiędzy możliwym i niemożliwym, po­między bytem i świadomością, pomiędzy podmiotem i przedmiotem, pomiędzy ciszą i milczeniem, pomiędzy milczeniem i sło­wem, pomiędzy myślą i czynem, pomiędzy tobą i mną…: pomiędzy skończonym i nieskończonym, pomiędzy przeszłym i przyszłym, pomiędzy wiecznością i nieśmiertelnością, pomiędzy ciałem i duszą, pomiędzy egzystencją i esen­cją pomiędzy pragnieniem i spełnieniem, po­między światłem i cieniem…: Różnica, Brak, Nieobecność… Ach, wypeł­nić te przerwy- wobec ognia i horyzontu, wobec wody i lu­ster, wobec kamienia i gór, wobec doliny

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 15/2000, 2000

Kategorie: Felietony