Marek Grechuta (1945-2006) Tam, gdzie kończy się codzienne słowo – tam zaczyna się Grechuta Śmierć Marka Grechuty wstrząsnęła artystycznym światem. Opłakują go poeci, gwiazdy popkultury, jazzu, rocka, awangardy, kabaretu. Dla wszystkich był kimś ważnym, każdy coś z niego wziął. Jedni kameralną aurę, drudzy jakiś zapamiętany akord, jeszcze inni staroświecką – niemodną w świecie muzycznych błyskotek – elegancję, która była wizytówką całej jego twórczości. Osobliwej i osobnej, wymykającej się prostym kategoriom. „Trudno powiedzieć – pisał swego czasu Jan Poprawa, krytyk i towarzysz kilku muzycznych epok – czym Grechuta jest najbardziej: piosenkarzem, pianistą, kompozytorem, poetą. On jest nade wszystko specyficzną sumą owych składników, tworzących dzieło sztuki, zwane piosenką”. Oto fenomen – twórczość autora „Korowodu” połączyła artystów niemal wszystkich dyscyplin i pokoleń, bariery stylistyczne i formalne nie miały tu znaczenia, jego piosenki, najczęściej kojarzące się szerszej publiczności z tradycją literacką czy wrażliwością nieśmiałego poety, stały się słupami milowymi polskiej muzyki ostatnich lat. Zbigniew Hołdys, Anna Maria Jopek, Ewa Bem, Magda Umer, formacje awangardowe Apteka i Krishna Brothers, Krystyna Janda, zespół Myslovitz, który przed trzema laty nagrał z Markiem Grechutą piękną piosenkę o Krakowie – nieraz dawali wyraz swej fascynacji człowiekiem, którego Piotr Skrzynecki, twórca Piwnicy pod Baranami, nazywał najgenialniejszym polskim artystą. Nie mylił się. Bawmy się Wszystko zaczęło się przypadkiem, niewinnie, kiedy pod koniec lat 60. grupa krakowskich studentów architektury powołała do życia kabaret pod nazwą Anawa, który początkowo znalazł schronienie w krakowskim klubie Bambuko. Podobno, jak wspominają bywalcy tego miejsca, młodym artystom przyświecało hasło: „Bawmy się, bo nie wiadomo, czy świat potrwa jeszcze dwa tygodnie”. I bawili się, wykonując kuplety, pastisze, odgrywając zabawne scenki, oddając się bigbitowym szaleństwom i romantycznym uniesieniom. Z tych uniesień narodził się talent, o jakim szybko usłyszała cała Polska. Na VI Festiwalu Piosenki Studenckiej wyróżniono grupę instrumentalistów z Anawy, wśród których byli Jan Kanty Pawluśkiewicz i Zbigniew Wodecki, za aranżację piosenki „Serce”, Markowi Grechucie wręczono zaś drugą nagrodę; pierwszą zdobyła Maryla Rodowicz, wówczas studentka AWF. Po tym sukcesie Grechuta stwierdził, że architektem już nie zostanie, a innej drogi niż sztuka sobie nie wyobraża. Potem nastąpiła lawina koncertów, płyt, nagród: w 1968 r. nagroda dziennikarzy na festiwalu w Opolu, rok później wyróżnienie od telewizji za piosenkę „Wesele”, potem nagrody główne – w 1971 r. za „Korowód” i w 1977 r. za piosenkę „Hop, szklankę piwa”, która pochodziła z musicalu „Szalona lokomotywa” według Witkacego, który Grechuta napisał wraz z Kantym Pawluśkiewiczem. Jeszcze później była grupa Wiem, czyli W Innej Epoce Muzycznej, a w latach 80. współpraca z Piwnicą pod Baranami. I najważniejsze – rosnące z roku na rok grono słuchaczy uwiedzionych muzyką i głosem Grechuty. Przepis na tożsamość Na czym właściwie owo uwiedzenie polegało? Chyba najlepiej wyraziła to kiedyś wspomniana już Anna Maria Jopek: „To, co on robi, jest chyba najlepszą definicją poezji. Gdzie kończy się codzienne słowo – tam zaczyna się Grechuta, z jego tajemnicą, z jego charyzmą. On wymyka się jakimkolwiek ocenom, modom, gatunkom. Muzykę Grechuty rozpoznam po trzech taktach na końcu świata. Czy to ta fraza, bez manier i egzaltacji, czy prawdziwa muzyka, na struny jelitowe i smyki z włosia końskiego, czy poezja – mądre słowo do czującego człowieka… Który z tych elementów czyni Grechutę – Grechutą? Jaki jest przepis na tożsamość? Nie wiem. Wiem, że w świecie muzyki dzieciaków i dla dzieciaków te płyty mnie ocalą”. Grechuta śpiewał teksty własne, ale bardzo chętnie sięgał po wiersze innych poetów: Juliana Tuwima, Adama Mickiewicza, Bolesława Leśmiana… „W malinowym chruśniaku”, „Mandarynki i pomarańcze”, „Świecie nasz”, „Dni, których nie znamy”, „Ocalić od zapomnienia”, „Gdzieś w nas”, „Niepewność”, „Tango Anawa”, „W dzikie wino zaplątani”, „Będziesz moją Panią”, „Nie dokazuj”, „Wiosna – ach, to ty”, czy wymieniony już, ekstatyczny, muzycznie gęsty „Korowód” – złote przeboje, evergreeny, źródła uniesień, ukojeń i estetycznych
Udostępnij:
- Kliknij, aby udostępnić na Facebooku (Otwiera się w nowym oknie) Facebook
- Kliknij, aby udostępnić na X (Otwiera się w nowym oknie) X
- Kliknij, aby udostępnić na X (Otwiera się w nowym oknie) X
- Kliknij, aby udostępnić na Telegramie (Otwiera się w nowym oknie) Telegram
- Kliknij, aby udostępnić na WhatsApp (Otwiera się w nowym oknie) WhatsApp
- Kliknij, aby wysłać odnośnik e-mailem do znajomego (Otwiera się w nowym oknie) E-mail
- Kliknij by wydrukować (Otwiera się w nowym oknie) Drukuj
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety









