Pojednanie z blond bestią?

Pojednanie z blond bestią?

Czy nie pora uznać, że Erika Steinbach dąży do porozumienia z Polakami Od dłuższego już czasu z wolą pojednania puka do polskich drzwi pani Erika Steinbach jako przewodnicząca Związku Wypędzonych, uważanego za reprezentanta wielomilionowego przecież środowiska Niemców, dla których rozpętana przez hitlerowskie Niemcy wojna zakończyła się exodusem. Pamiętają ten koniec wojny zarówno oni, jak i ich potomkowie. Wiadomość o woli pojednania polscy czytelnicy przyjmą zapewne z zaskoczeniem, wręcz z osłupieniem, ponieważ upodobanie do selektywnych relacji sprawiło, że Erika Steinbach ma w naszych mediach tylko negatywne notowania. A jednak zza Odry i Nysy rozlega się hasło pojednania, aczkolwiek Erika Steinbach puka do naszych drzwi trochę niepewnie, szczególnie gdy usłyszała, że nazywa się ją nawet „blond bestią”. Głośne, historyczne „Przebaczamy i prosimy o przebaczenie” polskiego Episkopatu z 1965 r., skierowane było przecież do całej społeczności niemieckiej. Oczywiście do tej, która tego pragnie, bo np. neofaszystom niemieckim formuła ta nie odpowiada. Dodam, że papież Jan Paweł II przekazał w roku 2003 uczestnikom centralnego dnia ziem ojczystych (Tag der Heimat) w Berlinie serdeczne i obszerne pozdrowienia. Warto tu jego słowa przypomnieć, bo będą one dla polskiego czytelnika kolejną sensacją, z uwagi na selektywne cytowanie nawet Jana Pawła II: „Dzień ziem ojczystych to objęcie myślami tych wszystkich, których niszczycielska siła nienawiści i zemsty wyrwała przemocą z ich rodzinnej ziemi. Nikt bardziej niż tym dotknięci nie zrozumie, jak cenne jest elementarne prawo do życia w krainie swego dzieciństwa, możliwość przeżywania uczuć rodzinnych na grobach swych przodków, czerpanie z tej świadomości radości życia i ziomkowskich korzeni. Respekt dla tego prawa człowieka to poważny wkład w tworzenie sprawiedliwego i humanitarnego świata”. Strona świecka również nie stała tu na uboczu. Rzadko komu wiadomo, szczególnie dzisiaj, że gen. Wojciech Jaruzelski już w maju 1985 r., występując we Wrocławiu, wyraził współczucie dla niemieckich ofiar wypędzenia: „Nie kierowaliśmy się pragnieniem zemsty. Rozumiemy dziś i rozumieliśmy wtedy, że konieczność opuszczenia domu rodzinnego była dla wielu Niemców ciężkim przeżyciem. Konieczność ta powodowała zrozumiałe cierpienia”. Przecież to Władysław Bartoszewski jako minister spraw zagranicznych, występując w 1995 r. w 50. rocznicę zakończenia wojny, stwierdził w programowym głośnym przemówieniu na specjalnej sesji Bundestagu i Bundesratu: „Chcę otwarcie powiedzieć, że bolejemy nad indywidualnymi losami i cierpieniami niewinnych Niemców dotkniętych skutkami wojny, którzy utracili swe strony ojczyste. Jako naród szczególnie doświadczony wojną poznaliśmy tragedię wysiedleń przymusowych oraz związanych z nimi gwałtów i zbrodni. Pamiętajmy, że dotknęły one także rzesze ludności niemieckiej, a sprawcami byli również Polacy”. Czy nie po takich właśnie słowach z polskiej strony, wypowiedzianych w dodatku na najwyższym niemieckim szczycie politycznym, zakiełkowała w umyśle Eriki Steinbach myśl o Centrum przeciwko Wypędzeniom, którą zaczęła realizować od roku 2002? W każdym razie trudno dopatrzyć się w takim wystąpieniu sprzeciwu dla upamiętnienia „tragedii wysiedleń oraz związanych z nimi gwałtów i zbrodni”. „Blond bestia” nie posunęła się w dodatku tak daleko jak polski minister spraw zagranicznych, bo na swej wystawie nie obwinia Polaków. Wręcz przeciwnie, wyeksponowała tam ich tragedie okupacyjne, rezerwując dla Polski tylko nieco mniej powierzchni wystawowej niż dla ofiar niemieckich. Czy akceptacji dla muzealnej ekspozycji nie zawiera przyjęta 29 października 2003 r. deklaracja gdańska prezydenta RFN Johannesa Raua i prezydenta RP Aleksandra Kwaśniewskiego „w sprawie osób wysiedlonych, zmuszonych do ucieczki i wypędzonych w Europie”? Czytamy tam przecież: „W XX w. dziesiątki milionów Europejczyków doznało cierpień w wyniku wysiedleń, ucieczek i wypędzeń. Szczególne miejsce w pamięci narodu Polski i Niemiec zajmują okrucieństwa, których zaznały miliony w wyniku wojny rozpętanej przez nieludzki reżim narodowosocjalistyczny. Nieszczęścia te kosztowały miliony istnień ludzkich. Jeszcze większe rzesze obywateli Europy doznały bólu, upokorzenia i strat materialnych. Doprowadziło to do głębokich zmian wielu narodowych społeczeństw i nadal oddziałuje na stosunki między naszymi obywatelami. Wysiedlenia, ucieczki i wypędzenia są częścią historii Europy, a więc i częścią jej dziedzictwa”. Dopuśćmy jednak do głosu samą Erikę Steinbach, jako wysyłającą sygnały pojednania w naszym kierunku. W 60. rocznicę powstania warszawskiego z inicjatywy Steinbach zorganizowano w 2004 r. akademię upamiętniającą bohaterstwo powstańców. Nigdy

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 13/2008, 2008

Kategorie: Opinie