Pokój przez podzielenie

Pokój przez podzielenie

Podział Sudanu może zabliźnić jedną z najdłużej krwawiących ran współczesnej Afryki. Nad Białym Nilem nic jednak nie jest pewne Jeśli 9 stycznia mieszkańcy południowego Sudanu opowiedzą się za niepodleg- łością, do afrykańskiej społeczności dołączy nowy podmiot. Stanie się to po raz pierwszy od 18 lat, kiedy w 1993 r. Erytrea odłączyła się od Etiopii. Atmosfera gęstniała w miarę zbliżania się terminu referendum. We wrześniu minister informacji Kamal Obeid stwierdził, że jeśli Południe wybierze niepodległość, jego mieszkańcy „pozbawieni zostaną praw obywatelskich, pracy i opieki społecznej, nie będą mogli kupować ani sprzedawać w Chartumie oraz nie będą leczeni w szpitalach”. Przewodniczący Zgromadzenia Narodowego Ahmed Ibrahim al-Tahir stwierdził wprost, że staną się obywatelami drugiej kategorii. Islamiści zaczęli na południowców nakładać fatwy. Wszystko wskazuje na to, że te wypowiedzi stanowiły elementy zaplanowanej i kontrolowanej kampanii, mającej na celu zniechęcenie Południa do secesji. Dominująca na północnej scenie politycznej Narodowa Partia Kongresu (NCP) jest niechętna podziałowi, jednak nie może sobie pozwolić na akty otwartej wrogości. Prezydent Omar al-Baszir doskonale rozumie, że na arenie międzynarodowej stawiałoby go to w pozycji afrykańskiego watażki. Spuszczając od czasu do czasu ze smyczy swoje bulteriery, wysyła za to wyraźny sygnał, że niepodległość – którą wielu na Południu traktuje już jako pewnik – nie zostanie im dana za darmo. Dopóki agresja pozostawała na poziomie werbalnym, można mówić o relatywnym spokoju. Tymczasem 25 listopada zbrojne ramię Południa, Armia Wyzwolenia Narodu Sudańskiego (SPLA), poinformowała o ataku przy użyciu helikopterów na swoje pozycje w północnym Bahr al-Ghazal. Chartum natychmiast zaprzeczył oskarżeniom. Niewątpliwie bez gęstszej sieci niezależnych obserwatorów obydwie strony będą się starały przeciągnąć międzynarodową opinię publiczną na swoją stronę. 40 lat wojny W swojej postkolonialnej historii Sudan nie zaznał zbyt wiele spokoju. Od najdawniejszych czasów Północ i Południe były traktowane jako dwa odrębne byty. Od kiedy islam rozpowszechnił się w Afryce Północnej, Sudan Południowy traktowany był jako naturalny rezerwuar niewolników, na których polowano regularnie. Z tego okresu pochodzi nazwa kraju – Bilad al-Sudan, co znaczy: Kraina Czarnych. Nie zmieniło się to w czasach znanej Polakom z „W pustyni i w puszczy” insurekcji mahdystowskiej. Brytyjczycy byli zdania, że Sudan należy traktować jako dwa odrębne państwa – i tak nim administrowali. Nagle w 1956 r. zmienili zdanie – i w ten sposób narodził się Sudan w kształcie, jaki znamy dzisiaj. Konsekwencje tej decyzji były opłakane. Prawie natychmiast wybuchła wojna domowa, zwana rebelią Ananya (co oznacza jad węża), której celem było wywalczenie większej autonomii dla Południa. Udało się to na mocy porozumienia podpisanego w Addis Abebie w 1972 r. Północ nie była jednak w stanie odpuścić. Prezydent Dżafar an-Numajri w 1983 r. nie dość, że rozwiązał południowosudański rząd, to jeszcze wprowadził na terytorium kraju prawo szarijatu, nie bacząc na dominujące na Południu chrześcijaństwo i animizm. Doprowadziło to do wybuchu drugiej wojny domowej, zakończonej serią traktatów, których zwieńczeniem było podpisanie w 2005 r. kompletnego porozumienia pokojowego (CPA), zwanego porozumieniem z Naiwaszy. W ramach CPA zapewniono Południu szeroką autonomię. Zezwolono na utworzenie odrębnej administracji, na czele której stoi prezydent południowego Sudanu, pełniący jednocześnie funkcję wiceprezydenta Sudanu. Rząd w Dżubie otrzymał też mandat na utrzymywanie odrębnych sił zbrojnych, którymi stała się SPLA. Jednocześnie CPA stanowiło mapę drogową dla regionu, której ważność upływa 9 lipca 2011 r. Do tego czasu miało zostać zorganizowane referendum, w którym mieszkańcy Południa opowiedzieliby się za niepodległością lub przeciwko niej. Ustalono, że do tego czasu obie strony dogadają się, co robić w przypadku separacji, przy czym nie była ona od początku dominującą opcją. Ówczesny prezydent Południa, John Garang, był zwolennikiem federacji i póki żył, wspierał swoim autorytetem to rozwiązanie. Po jego śmierci w katastrofie lotniczej w lipcu 2005 r., jego następca, Salva Kiir, opowiedział się za całkowitą suwerennością. Inercja W ciągu pięciu lat, które upłynęły od podpisania porozumienia z Naiwaszy, nie zrobiono wiele, aby ustanowić posecesyjny ład. Nie da się przeprowadzić rozwodu bez podziału majątku, o którego wartości przesądzają pokłady ropy. Przy

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 01/2011, 2011

Kategorie: Świat