Polak Polakowi zamknął granicę?

Polak Polakowi zamknął granicę?

epa08297516 Norwegian Customs and Police officers at the border between Norway and Sweden in Svinesund, Norway, 16 March 2020. Norway has introduced strict border control due to the coronavirus crisis. Several European countries have closed borders, schools and public facilities, and have cancelled major sports and entertainment events in order to prevent the spread of the coronavirus SARS-CoV-2 which causes the Covid-19 disease. EPA/VIDAR RUUD NORWAY OUT Dostawca: PAP/EPA.

Najpierw pojawiły się artykuły sugerujące, że Polacy przywożą zarazę. Potem Norwegia przestała wpuszczać obcokrajowców 16 stycznia Kazimierz Bożek w swoim domu pod Częstochową otwiera pocztę elektroniczną. „Z przykrością informujemy, że lot z Katowic do Oslo Torp 31 stycznia 2021 r. został odwołany”. Jeszcze nie wie, że do Oslo dotarł już zmutowany wariant brytyjski koronawirusa i na razie o żadnym wyjeździe nie będzie mowy. – Znalazłem wtedy busa na 29 stycznia. Najlepsze połączenie – chwali Kazimierz. – Z Katowic zawieźliby mnie do Grimstad, gdzie pracuję. Żeby wjechać do Norwegii, trzeba mieć ujemny wynik testu na koronawirusa. Wtedy na granicy testy z Polski były ważne przez 72 godziny, więc myślę sobie: zdążymy. Zasypia spokojnie. 23 stycznia media donoszą o olbrzymim ognisku koronawirusa na budowie w centrum Oslo. Agencja prasowa NTB rzuca cień podejrzenia o przywleczenie wirusa na pracowników z Polski. Internet wrze od uszczypliwych komentarzy. Mimo to jeszcze nic nie wskazuje, że Kazimierz nie zdąży wrócić do pracy na czas. 25 stycznia dziennikarze norweskiej telewizji NRK publikują materiał o tym, jak udało im się w dwie godziny kupić w Polsce podrobiony negatywny wynik testu na koronawirusa za jedyne 150 zł w bitcoinach. Rząd norweski wprowadza nowe obostrzenia. Teraz test ma zostać wykonany już nie na 72, ale na 24 godziny przed wjazdem do Norwegii. Z tego powodu bus Kazimierza zostaje odwołany. Kazimierz rezerwuje lot z Warszawy. 27 stycznia NRK daje kolejny sensacyjny nagłówek: 17 480 osób z Polski i Litwy zostało poddanych testom na koronawirusa po przekroczeniu norweskiej granicy. W tym samym czasie zarejestrowano prawie 31 600 nowych kart SIM tylko z tych dwóch krajów. Na wieczornej konferencji premier Norwegii Erna Solberg ogłasza zamknięcie granic norweskich dla obcokrajowców w nocy z 28 na 29 stycznia. Gorsi z D-nummerem Kazimierz początkowo nie załamuje rąk. – Ogłoszono to o pół do siódmej wieczorem. Myślałem, co tu zrobić, bo została tylko doba. Zamykają niby na dwa tygodnie, ale moim zdaniem to potrwa do Wielkanocy. Szybka decyzja. Razem ze znajomymi z okolicy, którzy ze mną pracują, w dwie godziny spakowaliśmy wszystko i wyjechaliśmy. Trzeba jechać przez Niemcy i na Danię, żeby tylko zdążyć na prom. Po nocy w aucie dojechaliśmy do Słubic, gdzie chcieliśmy zrobić test. Długie kolejki, potem jeszcze trzeba było załatwić tłumaczenie. Norwegowie nie uznają polskiego. Duński, niemiecki, francuski – tak, ale polski jest niedobry. Zostało nam niecałe 10 godzin do promu, 1000 km do zrobienia, a na tłumaczenie trzeba było czekać półtorej godziny. Niech będzie jakaś kontrola, jakiś korek na drodze… No i zrezygnowaliśmy. Wróciliśmy do domu z podkulonym ogonem. 1000 km wczoraj zrobiłem, dzisiaj siedzę taki zdołowany. Na niedzielę mam lot, ale wiem, że przecież nie polecę. – Zamknięcie granic dotknie najbardziej pracowników tymczasowych – komentuje Krzysztof Jura z Polsk Norsk Consulting, firmy doradczej, która udziela porad prawnych Polakom w Norwegii i pomaga im załatwiać sprawy urzędowe. – Wśród pracujących tu mamy dwie grupy. Pierwsza to osoby, które mieszkają w Norwegii na stałe, czyli zgłosiły przeprowadzkę i mają tutejszy fødselsnummer – odpowiednik naszego numeru PESEL. Druga to pracownicy tymczasowymi, którzy rodzinę mają w Polsce i do niej jeżdżą. Są to m.in. pracownicy sezonowi lub rotacyjni. Ci ostatni bardzo często się przemieszczają. Na przykład mogą dwa tygodnie pracować w Norwegii, a potem na dwa kolejne wracać do Polski. I tak w kółko. Pracownicy tymczasowi do identyfikacji otrzymują D-nummer. I właśnie te osoby nie mogą w tej chwili wjechać do Norwegii aż do 14 lutego. O ile obostrzenia nie zostaną przedłużone. Można pracować tu od 10 lat, od 10 lat wynajmować mieszkanie, ale ciągle mieć jedynie D-nummer, bo nie każdy potrzebuje numeru związanego ze stałym pobytem i nie każdy,  kto się stara o fødselsnummer, go dostaje. Te osoby czują, że wprowadzone obostrzenia są niesprawiedliwe. Kazimierz siedzi w dużym pokoju i patrzy w podłogę. – Ja do tej Norwegii jeżdżę sezonowo już 23 lata. Postanowiliśmy z żoną, że wreszcie spróbujemy czegoś innego. Że pójdę tam do stałej pracy. W październiku podpisałem umowę w firmie remontowo-budowlanej. Kupiłem samochód na norweskich tablicach. Wielu Polaków jeździ polskimi autami, ale mój szef powiedział, że to nielegalne. A ja zaczynam od nowa i chciałem mieć wszystko w porządku. Teraz samochód

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 07/2021, 2021

Kategorie: Świat