Polak wąsem stoi

Polak wąsem stoi

Dla jednych to symbol, dla drugich obciach. Nosi je co siódmy Polak, co pięćdziesiąty Niemiec, co czterechsetny Francuz Robert Zavada, 49-letni geolog z Poznania, zgolił wąsy, gdy 10 lat temu wyemigrował do Stanów Zjednoczonych. Dostał dobrze płatną pracę w koncernie BP, w Bellevue (Waszyngton), gdzie Polaków wcale nie ma. – Już pierwszego dnia w pracy szef wypytywał mnie, dlaczego noszę wąsy, czy to jest związane z religią albo tradycją narodową. I poradził mi, żebym je zgolił, bo psuję wizerunek nowoczesnej firmy. Rozejrzałem się wkoło i zauważyłem, że oprócz mnie tylko dwóch Meksykanów, pracujących jako sprzątacze, ma wąsy. Inni mężczyźni byli gładko ogoleni. Kiedy któraś z rzędu osoba zapytała mnie, czy wszyscy Polacy noszą wąsy i dlaczego, poczułem się jak dziwoląg. Tego samego dnia wieczorem, po 20 latach, zgoliłem wąsy. Nazajutrz szef powitał mnie słowami: – Witaj w cywilizowanym świecie. – Dla Amerykanów wąsy to znak zacofania – uważa Agnes Mitka, studentka medycyny, która wyjechała z rodzicami do Bostonu jako małe dziecko. – U mnie na roku jest dwóch wąsatych stypendystów z Arabii Saudyjskiej, poza nimi nie znam nikogo, kto by miał owłosienie na twarzy. Jej zdaniem taka „ozdoba” jest „obciachową wizytówką”, tak jak dawniej nieogolone nogi i pachy Polek. – Teraz Polki się wyrobiły, golą się, ale Polacy, zwłaszcza starsi, cięgle robią obciach tymi przedpotopowymi wąsiskami – dodaje dziewczyna. Bo w Ameryce Północnej wąsy noszą głównie farmerzy oraz imigranci, zwłaszcza muzułmanie i Meksykanie. – W wyższych sferach wąsy są nie do pomyślenia – potwierdza Steve Kotkins, wujek Agnes, wicedyrektor Key Banku w Seattle. – Pamiętam, jak koledzy naśmiewali się z „rozczochranych” wąsów Wałęsy. Pytali, czy Polska to kraj muzułmański, czy w Polsce dużo ludzi umie pisać, czy używa się alfabetu rosyjskiego itd. Dziwili się, kiedy przyjechała delegacja wąsatych polityków. Opowiadali potem dowcipy, np. „Po co Polacy noszą takie długie wąsy? Żeby sobie nimi uszy czyścić”. Wąs polityczny „Wąs Sarmata mieć”, mawiano jeszcze w ubiegłym wieku. W literaturze i malarstwie żywy był obraz szlachcica z obowiązkowym wąsem, traktowanym często jako broń przeciw cudzoziemszczyźnie, niemalże jako symbol narodowy. „Żem jeszcze Polak, pokręcę wąsa”, pisał Franciszek Dionizy Kniaźnin w odzie „Do wąsów” pod koniec XVIII w. Jednak dzisiaj wrogowie cudzoziemszczyzny, przeciwnicy integracji europejskiej i globalizacji nie hodują wąsów jako znaku rozpoznawczego. Tę funkcję od dawna mogą spełniać oficjalnie znaczki partyjne, stowarzyszeniowe czy choćby krawaty. – Zarost to prywatna sprawa każdego człowieka, absurdem byłoby wymagać, aby członkowie partii nosili wąsy – mówi Maciej Giertych z Ligi Polskich Rodzin. – Nie zauważyłem, żeby większość członków LPR stanowili wąsaci. Ale też nie zwracałem nigdy na to uwagi – przyznaje. Niemal te same słowa powtarza Jan Marciniak, student prawa, członek Młodzieży Wszechpolskiej. On sam nie ma zarostu, ale niektórzy koledzy mają. – Wąs nie ma już znaczenia politycznego – podkreśla. I rzeczywiście. Gładko pod nosem mają Roman Giertych i Andrzej Lepper, natomiast sarmacki wąs noszą Antoni Macierewicz i Lech Wałęsa. Ten ostatni z powodu wąsów dziewięć lat temu stał się obiektem szaleństwa mediów. Kiedy je zgolił, pisano o tym na pierwszych stronach gazet, mówiono w telewizji. Nawet amerykańska agencja AP zainteresowała się tym „wydarzeniem”. – Ogoliłem się podczas urlopu. Nie przypuszczałem, że zrobi się z tego temat „Wąsy Wałęsy a sprawa polska” – żartuje była głowa państwa. Co wtedy w jego życiu się zmieniło? – Źle się czułem. Nie wiedziałem, że gdy po tylu latach zgoli się wąsy, można mieć nawet kłopoty z mówieniem. Było mi niewygodnie i nieprzyjemnie. A w gazetach czytałem, że zgoliłem symbol. Faktycznie, komentarze były surowe. „Jestem zszokowany. Patrzę i nie wierzę: tyle lat nosić wąsy i je zgolić, to zwykła dezercja”, komentował wówczas w „Życiu Warszawy” Andrzej Olechowski. Marek Kujawa, komendant stołecznej straży miejskiej: „Zdradzając swoje wąsy, zdradził parę innych osób, które uważały te wąsy za symbol”. A Bronisław Komorowski, były

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2004, 32/2004

Kategorie: Kraj
Tagi: Ewa Likowska