Polityczny infantylizm

Polityczny infantylizm

Gdy od połowy sierpnia było już wiadomo, że nikt nie przyjdzie z istotną pomocą powstańcom, należało poddać się Niemcom. W imię zachowania substancji narodowej – ludzkiej i materialnej W opiniach czytelników i internautów dotyczących powstania warszawskiego’44 („P” nr 32 i 33/2010) zauważyłem ogromny rozrzut stanowisk. Być może większość z nich, często niewyważonych, wynikła z emocjonalnego podejścia do tematu bez dokładnego zapoznania się z przyczynami, które doprowadziły do tej wielkiej tragedii narodowej. I tak, nikt z przedstawionych w „Przeglądzie” autorów nie poruszył fundamentalnej kwestii, jaką dla ZSRR w decyzji o udzieleniu pomocy powstaniu byłaby zgoda rządu RP na uchodźstwie na nową wschodnią granicę Polski w oparciu o Linię Curzona. Premiera Mikołajczyka nakłaniali do niej Winston Churchill i Franklin Roosevelt, oferując wraz z Józefem Stalinem rekompensatę dla Polski w postaci wschodnich terenów Niemiec. Stratedzy AK, decydując się na wybuch powstania, zdawali sobie sprawę, że bez pomocy Armii Czerwonej (o ironio – swojego „drugiego” wroga) nie pobiją ostatecznie Niemców. Proszę mi wskazać, kto z kim się umawiał, że Rosjanie przyjdą z pomocą dla walczącej już Warszawy. Gdy od połowy sierpnia było już wiadomo, że nikt nie przyjdzie z istotną pomocą powstańcom w ich walce o niepodległą Polskę, należało poddać się Niemcom. A to w imię

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2010, 34/2010

Kategorie: Od czytelników