Polityka historyczna lewicy?

Polityka historyczna lewicy?

Moczarowszczyzna była obrzydliwszym, ale tylko bladym cieniem dmowszczyzny, której PiS stawia pomniki W ciągu niecałego roku Prawu i Sprawiedliwości udało się to, czego postkomunistyczna (i żadna inna) lewica nie była w stanie zrobić przez 15 lat (w tym przez osiem lat, gdy była przy władzy). Muzeum Powstania Warszawskiego, nowy IPN, pomniki dla ideologów (Dmowski), praktyków (Ogień) i neofitów (Kukliński) skrajnej prawicy, podporządkowanie telewizji publicznej i błyskawiczne uruchomienie kanału tematycznego poświęconego propagowaniu prawicowej wizji dziejów, czystka w publicznych mediach, zapowiedź stworzenia Muzeum Historii Polski to wszystko elementy składające się na ideologiczny kulturkampf, którego stawką jest świadomość historyczna obywateli III RP. Układ, który buduje w tej sferze PiS, nie opiera się na pseudopragmatycznych powiązaniach towarzysko-biznesowych, które podważyły wiarygodność SLD. Jego celem nie jest (a w każdym razie jest nie tylko) zapewnienie zasobnej emerytury partyjnym notablom i zamówień rządowych ich kolegom, ale coś tak pozornie mglistego jak hegemonia ideologiczna. Właśnie dlatego jednak układ ten będzie znacznie trwalszy i groźniejszy niż ten, z którym wojują dziś bracia Kaczyńscy. Trwalszy, bo gdy już powstanie, nie zagrożą mu zmiany koniunktury politycznej. Groźniejszy, bo jego konsekwencją będzie nie tylko zakłamanie przeszłości, ale też zmonopolizowanie idei takich jak demokracja

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2006, 51-52/2006

Kategorie: Opinie