Jaka populacja, taka demokracja

Jaka populacja, taka demokracja

W 1989 r. wyborcy głosowali na nadzieję, na złość rządzącym Od lat przyglądam się naszemu społeczeństwu poprzez sondaże opinii publicznej. Szczególnego rodzaju okazją do zweryfikowania i uaktualnienia naszej wiedzy o pełnoletnich Polkach i Polakach są zwłaszcza wybory o zasięgu ogólnokrajowym. Przed nami jesienią wybory samorządowe, a w przyszłym roku do Parlamentu Europejskiego, Sejmu i Senatu. Już zaczyna się krzątanina wyborcza. Partie uważnie przyglądają się kolejnym sondażom, szykując się do batalii o mandaty. Od czasu pamiętnych wyborów parlamentarnych w czerwcu 1989 r. wielokrotnie analizowano i opisywano powtarzające się reakcje i zachowania społeczne w kolejnych elekcjach. Z porównań wynikają interesujące wnioski dotyczące aktywności politycznej społeczeństwa, motywacji wyborczych i orientacji politycznych, istniejących podziałów i regionalnych zróżnicowań wyborców, szans ugrupowań partyjnych i zaufania do polityków. Organizatorzy kampanii, którzy chcą wygrywać rywalizację, powinni mieć na uwadze ewentualne prawidłowości, tendencje, przyczyny, analogie. O czym wiemy z dotychczasowych doświadczeń? Po pierwsze – i najważniejsze – powtarza się wysoka absencja, głosuje na ogół tylko co drugi uprawniony wyborca. Źle to świadczy o partycypacji obywateli w podstawowym akcie demokracji bezpośredniej, o stanie naszego społeczeństwa obywatelskiego. Zaczęto nazywać ten stan demokracją połowiczną. Jaka populacja, taka demokracja. Obie zbiorowości – aktywni i bierni – są bardzo różnorodne w kwestiach kulturowych, światopoglądowych, w orientacjach ideologicznych i nastawieniach politycznych. Ani aktywność, ani bierność wyborcza nie świadczą jeszcze o orientacji politycznej, popieraniu rządzących czy opozycji. Nie to jest czynnikiem rozstrzygającym, chociaż oczywiście jedna lub druga postawa może być motywowana przyczynami politycznymi. Faktyczne podziały polityczne w polskim społeczeństwie, preferencje partyjne są związane z przekonaniami światopoglądowymi, zależą od identyfikacji ideowych, od różnego postrzegania rzeczywistości. Dwa obozy Aktywni wyborcy (ok. 30%) na ogół mają utrwalone postawy, poglądy i sympatie, są raczej zdecydowani w preferencjach i lojalni, idą poprzeć swoich, ugrupowania rządzące albo opozycyjne. Polaryzacja na dwa obozy o największym poparciu utrzymuje się, pomimo że polski system polityczny – za sprawą paru mniejszych partii i ugrupowań, które zdobywają mandaty albo zostają zmarginalizowane czy schodzą ze sceny – jest wielopartyjny. Obowiązująca ordynacja wyborcza, z dość wysokim progiem i przeliczaniem głosów na mandaty metodą d’Hondta, sprzyja podziałowi na dwa duże ugrupowania rywalizujące o władzę (wcześniej AWS kontra SLD, teraz PiS kontra PO). Ów niby-podział na dwie Polski – jeśli pominąć indyferentnych i niezdecydowanych – pokrywał się początkowo ze stronami konfliktu z lat 80., między spadkobiercami PZPR rządzącej przed 1989 r. a opozycyjną Solidarnością. Od 2005 r. zaś przekształcał się stopniowo w ostry spór pomiędzy PiS a PO, partiami, które chociaż wywodzą się z tego samego środowiska, zaczęły coraz bardziej różnić się strukturalnie, rywalizować, a nawet wzajemnie się zwalczać. Polaryzację wzmacniały wydarzenia polityczne i coraz głębsze różnice programowe między obozem rządzącym a opozycyjnym (od 2005 r. PiS i PO zamieniają się rolami). Jak wynika z sondaży CBOS, w tym czasie obie partie i ich potencjalne elektoraty zaczęły się formować i wzajemnie dystansować. Platforma stopniowo rezygnowała z prawicowego charakteru, ma teraz najwięcej zwolenników wśród wykształconych mieszkańców wielkich miast, znajduje poparcie u ludzi majętnych, zadowolonych ze swojej sytuacji materialnej, niezbyt religijnych, o poglądach centrowych i centrolewicowych. PiS z kolei ma bazę na wsi i w małych miastach, popierają go zwłaszcza osoby starsze, bardziej religijne, słabiej wykształcone, o zamiłowaniu do autorytaryzmu i poglądach prawicowych, ludzie, którzy czują się upośledzeni ekonomicznie. Autorzy opracowań opierających się na tych sondażach zastrzegają, że to tylko pewne zależności statystyczne, bo „w obu największych elektoratach są przedstawiciele wszystkich kategorii, warstw i grup społecznych, tyle że w różnych proporcjach”. Niegłosujący – trzecia część elektoratu – są albo bierni, na stałe nieobecni w politycznym współzawodnictwie, na zasadzie świadomej rezygnacji, dobrowolnego wykluczenia nie korzystają z przysługującego im czynnego prawa wyborczego (w sondażach tak się określa ok. 20%), albo – chociaż są zainteresowani tym, co się dzieje na scenie politycznej – ich nieobecność wynika z różnych powodów. Na przykład w ten sposób dają wyraz niezadowoleniu, poprzez upolitycznioną absencję protestują przeciwko wszystkim politykom. Ewentualnie nie pójdą tym razem na głosowanie ze względu na słabe motywacje, chwiejność wyborczą czy z jakichś doraźnych powodów,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2018, 28/2018

Kategorie: Opinie