Lewica musi się zmieniać

Lewica musi się zmieniać

Jeżeli prawica co jakiś czas się odradza, to odradzać się będzie także, w nowych postaciach, postępowa i modernizująca myśl lewicowa Narrację jednego z filmów Woody’ego Allena ożywia spór polityczny w nowojorskiej rodzinie o zdecydowanie liberalno-demokratycznych poglądach. Spór toczy się z synem, który jako jedyny w rodzinie głosi skrajne poglądy republikańskie. Pod koniec filmu, kiedy wszystko zmierza ku szczęśliwemu zakończeniu, okazuje się, że syn republikanin cierpi na guza mózgu. Po usunięciu guza, na szczęście niezłośliwego, młodzieniec wraca do zdrowia nie tylko fizycznego, ale i politycznego: po operacji bowiem opowiada się po stronie poglądów liberalno-demokratycznych, jak reszta rodziny. W Polsce jest odwrotnie: obowiązujący kanon polityczno-publicystyczny głosi, że opowiadanie się za lewicą jest nie tylko stratą energii intelektualnej i społecznej, lecz także świadectwem tumoru umysłowego, ponieważ myśl socjalistyczna uległa historycznej kompromitacji i że, jak krwiożerczy wampir przebity osinowym kołkiem, już się nie odrodzi. Twierdzą tak Jarosław i Lech Kaczyńscy, Donald Tusk, Jan Maria Rokita i prawie cała reszta tej strony świata. O przychylność do tych przekonań można podejrzewać także Aleksandra Kwaśniewskiego i Leszka Millera, o Witoldzie Gadomskim nie wspominając. Lewicy w Polsce od jakiegoś czasu nie ma, ponieważ całe spektrum polityczne bezwiednie zaakceptowało słuszność retoryki opartej na argumentach z dziedziny zdrowia psychicznego, której jedynym celem jest niedopuszczenie do odrodzenia lewicy oraz monopolizacja przestrzeni dyskursu politycznego przez prawicę i liberalizm. Warunkiem wstępnym odrodzenia lewicy jest więc strząśnięcie w siebie z tej retoryki. Obecna kompromitacja partii narodowych, prawicowych i liberalnych stanowi dobry grunt do odrodzenia się lewicy w nowej postaci. Krótka historia emancypacji W obecnej Polsce nie wypada głosić poglądów radykalnie sprzecznych z powyższym kanonem. Nikt też nie sądzi, iż popieranie konserwatywno-religijnej prawicy, zwłaszcza w wersji oferowanej przez Kaczyńskich, Rydzyka, Jurka i Rokitę, jest karalnym występkiem przeciwko narodowi i świadectwem choroby umysłowej. Wobec czego ja także przychylam się do tego kanonu. Z kilkoma zastrzeżeniami. Fakt, iż myśl lewicowa w ogóle miała historyczną sposobność zaistnienia, ma źródło w wielokrotnej, a często zbrodniczej kompromitacji rządów konserwatywnej, religijnej czy nacjonalistycznej prawicy. Jeżeli więc prawica co jakiś czas się odradza, by zaraz potem skompromitować się tak spektakularnie, jak to się stało po raz kolejny w Polsce w 2007 r., to stanowi to podstawę do optymistycznego wniosku, że odradzać się będzie także, w nowych postaciach, postępowa i modernizująca myśl lewicowa. Zastrzeżenie drugie ma związek z tezą historyczno-teoretyczną: siłą napędową ruchów i teorii lewicowych był rozwój kapitalizmu oraz jego polityczno-teoretycznych uzasadnień, zarówno liberalnych, jak i teologicznych. Ruchy lewicowe rodziły się w proteście nie tyle przeciwko kapitalizmowi oraz jego liberalnym polityczno-teoretycznym uzasadnieniom, co przeciwko krzywdom materialnym i duchowym, wyrządzanym robotniczym masom przez zaborczy kapitalizm. Wybiwszy się na podmiotowość, robotnicze masy zbuntowały się zarówno przeciwko praktykom kapitalistycznym, jak i usprawiedliwiającym je ideologiom. Kiedy pod groźbą rewolucji dojrzały kapitalizm uznał, że bardziej opłaca się ludzi kupować, aniżeli ich degradować, klasa robotnicza o rewolucji chętnie zapomniała i tam, gdzie mogła, pozwoliła się potulnie zapakować w opakowanie zawierające pokupny towar zwany klasą średnią, albo, częściej, w jego wyobrażenie. Dążeniem większości ludzi w Polsce nie jest ani walka, ani tym bardziej rewolucja polityczna, lecz bycie zapakowanym w to przyjemne opakowanie. Dlatego nie ma w naszym kraju tego, co nazywa się „autentyczną, rewolucyjną lewicą”, ponieważ to, co obecnie za lewicę, w tym postkomunistyczną, uchodzi, wyraża w istocie tęsknoty do materialnego i duchowego bezpieczeństwa, nie zaś do ryzykownej rewolucji. Trzecie zastrzeżenie ma związek z „racjonalnym jądrem” myśli socjalistycznej, które, wbrew wszelkim tezom o kompromitacji, zachowało aktualność. Choć słuszna jest krytyka różnych aspektów myśli Marksa, nikt poważny nie kwestionuje, iż jego naczelną motywacją nie było totalitarne zniewolenie ludów na całej kuli ziemskiej, lecz coś przeciwnego: autonomia i wolność każdej jednostki. Andrzej Walicki napisał, że „wolność była dla Marksa nie tyle przeciwieństwem zewnętrznego przymusu, ile zdolnością do życia zgodnego z istotą człowieczeństwa, czyli przeciwieństwem dehumanizacji”. Marks widział ją w alienacji generowanej przez pracę zorganizowaną według reguł zaborczego kapitalizmu. Jego cele moralne i polityczne nazywano różnie; można je także określić modnym obecnie mianem upodmiotowienia, ponieważ ostatecznie to o podmiotowość,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2007, 41/2007

Kategorie: Opinie