Polityka po gdańsku

Polityka po gdańsku

Nikt z racji poglądów nie jest skazany na odgrywanie drugoplanowej roli Rozmowa z Markiem Formelą, kandydatem na prezydenta Gdańska z ramienia koalicji SLD-UP – Jest pan dziennikarzem, od wielu lat pracującym w prasie. Dlaczego zdecydował się pan zostać politykiem? Sprawowanie urzędu prezydenta miasta, to uprawianie polityki często trudniejszej niż na szczeblu rządu czy parlamentu. – Dziennikarstwo i polityka należą do różnych obszarów zawodowych, ale zarazem są zbliżone. Przez wiele lat uprawiałem dziennikarstwo polityczne, siłą rzeczy poruszałem się więc w realnym świecie polityki. Starałem się mieć oczy i uszy szeroko otwarte, być wnikliwym recenzentem i obserwatorem. – Jak smakuje polityka „po gdańsku”, w wydaniu lokalnym? – Wzbudzała silne emocje. Mam na myśli okres, gdy w sposób zatrważający i budzący wątpliwości co do jakości polskiej demokracji, w Gdańsku narastał syndrom „krzaklewszczyzny”. Dlatego zapisałem się do Sojuszu Lewicy Demokratycznej. – To był jedyny powód? – Zrozumiałem, że muszę czynnie włączyć się do batalii w obronie raczkującej demokracji, że swojego sprzeciwu wobec tego, co się w Gdańsku działo, nie mogę ograniczać jedynie do roli aktywnego dziennikarza i recenzenta. Przystąpiłem do SLD 31 sierpnia 1999 roku, w dniu o symbolicznej wartości i znaczeniu. 19 lat wcześniej polska demokracja wstawała

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2002, 42/2002

Kategorie: Wywiady