Polowanie na tatusia

W Polsce co dziesiąty mężczyzna niesłusznie płaci alimenty. Genetyczne badania ustalające ojcostwo mogą to zmienić Ola poznała Adama, gdy zaczęło się psuć w jej długoletnim związku. Po rozstaniu z Jankiem zorientowała się, że jest w ciąży. – Zanim dowiedziałam się o dziecku, miałam dwóch partnerów – przyznaje. – Zaczęłam rozsądnie analizować. Janek zawsze był lekkoduchem, Adam wolał dom niż zabawy z kolegami. Gdy powiedziałam mu o dziecku, szalał z radości. Koniec z entliczkiem, pentliczkiem Pater semper incertus est (ojciec jest zawsze nieznany), głosi starożytne prawo Rzymian. Napoleon był jeszcze bardziej radykalny, gdy w 1804 r. zapisał w kodeksie cywilnym: „Ustalanie ojcostwa jest zabronione”. Federacyjny Trybunał Konstytucyjny odwrócił tę zasadę dopiero w XX w., orzekając, że jest to prawem człowieka. Jeszcze pod koniec lat 80. ojcostwo weryfikowało się na podstawie badań grupy krwi mężczyzny, którego wskazała matka. W większości przypadków opinia brzmiała: „Ojcostwa nie można wykluczyć”. Wnikliwych ekspertyz dokonywali również antropolodzy, porównując aż 200 cech potomka i taty. – Te badania w niewielu przypadkach są pomocne – mówi dr Jakub Czarny z Zakładu Genetyki Molekularnej AM w Bydgoszczy – i nie dają pewności. Wykluczając ojcostwo, nie są w stanie go potwierdzić. To zasadnicza różnica miedzy tradycyjną ekspertyzą a nową metodą, czyli kodem genetycznym, który daje pewność równą lub większą niż 99,9999. DNA jest w dyspozycji sądu od początku lat 90. – W Bydgoszczy rocznie wykonujemy ok. 250 analiz pozwalających ustalić, czy pozwany jest ojcem. Co piątego bezwzględnie się wyklucza – przyznaje dr Czarny. Specjaliści twierdzą, że w Polsce co dziesiąty mężczyzna płaci alimenty niesłusznie. Panowie coraz częściej powołują się na geny, domagając się sprawiedliwości, kobiety słyszą pytanie: „Czy na pewno jest moje?”, a etycy zastanawiają się, czy ważniejsza jest obiektywna prawda, czy dobro dzieci, które DNA pozostawi w próżni emocjonalno-prawnej, jeśli zostaną nagle pozbawione ojca. Geny w sądzie W tradycyjnej rodzinie ojcostwo ustala się tzw. intuicją chałupniczą: mąż i żona nie mają wątpliwości, czyja jest latorośl. Problem zaczyna się wtedy, gdy partner opuszcza kobietę, twierdząc, że rozmawiali jedynie przez okno, a ona domaga się alimentów. Kodeks rodzinny i opiekuńczy przewiduje ustalenie ojcostwa za pomocą jednego z trzech sposobów: zakłada się pochodzenie dziecka od męża matki, dopuszcza się uznanie go przez mężczyznę lub dochodzi się sądownie, kto jest ojcem. W kodeksie przyjęta jest kontrowersyjna zasada domniemania, że ten, kto w okresie koncepcyjnym obcował z matką dziecka, jest ojcem. Wystarczy jednorazowe współżycie, by mężczyzna został uznany przez sąd za tatę, jeśli nie jest w stanie domniemania obalić. – Nie liczę na małżeństwo i na to, że Jarek pokocha to dziecko. Chcę tylko, żeby nie było bękartem – mówi Gosia, huśtając na rękach Kacpra w sądowym korytarzu. – Nie zdawałam sobie sprawy, że to takie upokarzające. Niby mnie kochał, a teraz już pół roku wywlekamy w sądzie swoje intymne sprawy – pokazuje mi zdjęcia ze wspólnej prywatki. – No, czy mały nie jest podobny do Jarka? – pyta. Wiele takich słów odbija się od ścian sądowych korytarzy. Sędziowie podczas rozpraw nieraz uciszają płaczące matki i histeryzujące babcie, które lubią podnosić malucha w górę i krzyczeć: „Dziecioroby do kozy!”. Według danych GUS, w 2001 r. urodziło się 368.200 dzieci. Procesów o ustalenie ojcostwa odbywa się ok. 15 tys. rocznie. Co zrobić z tą wiedzą Doc. Tadeusz Dobosz, kierownik Pracowni Genetyki Sądowej we Wrocławiu, opowiada: – Przyszła do mnie para żyjąca w konkubinacie. Zanim urodziło się dziecko, zdążyli się rozstać, jednak kobieta pozwała partnera o ojcostwo. Po badaniach okazało się, że u dziecka występuje 15 fragmentów DNA odziedziczonych po mamie i 18 po… 16-letnim synu konkubenta z pierwszego małżeństwa. W chwili zapłodnienia chłopak miał mniej niż 15 lat, a spółkowanie z młodzieżą w tym wieku jest karalne. Badania kodu nasunęły więcej podobnych pytań i wątpliwości – twierdzi doc. Dobosz, który jako jeden z pierwszych w Polsce zaczął wykonywać ekspertyzy (od 1991 r. przeprowadził ich ok. 4,5 tys., rocznie przybywa 400-500 następnych). – Stanęliśmy przed problemem nadmiaru

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2002, 34/2002

Kategorie: Społeczeństwo
Tagi: Edyta Gietka