Każda służba specjalna powołała oddziały „antyterrorystyczne” – żadna z nich nie ma możliwości rozwiązania sytuacji, w której terroryści biorą kilkuset zakładników Po zamachu na polskiego ambasadora w Iraku, Edwarda Pietrzyka, nie tylko w mediach, ale i wśród polityków nie brakowało wypowiedzi sugerujących, że atak ten był „przypadkowy”, a zamachowcy w gruncie rzeczy nie wiedzieli, co robią. Podobne wypowiedzi pojawiły się także po ostrzale polskiej ambasady w Bagdadzie kilka dni później. Natomiast po oświadczeniach grup szyickich przyznających się do zamachów i obiecujących Polakom „utopienie ich w irackim bagnie”, b. minister obrony narodowej, Aleksander Szczygło, wyraził wątpliwość, czy oświadczenie terrorystów jest „prawdziwe” (co zawierało sugestię, że być może ktoś przebrał się za terrorystów i wyemitował film w internecie, żeby zrobić dowcip). W powodzi takich oświadczeń znacznie słabiej słyszalne były realistyczne poglądy nielicznych ekspertów wskazujące, że zamach był zamierzony i że jedynie dużo szczęścia oraz profesjonalne zachowanie ochrony uratowały ambasadora Pietrzyka. Zamach ten powinien być ostatnim dzwonkiem alarmowym otwierającym oczy licznej i wpływowej w Polsce grupie sceptyków, skłaniającym ich do poważnego rozważenia argumentów na rzecz dwóch tez: po pierwsze – że jesteśmy zagrożeni terroryzmem i, po drugie, że nie jesteśmy adekwatnie przygotowani do tego zagrożenia. Powyższe tezy wygłoszone 10 września 2001 r. brzmiałyby absurdalnie, a i 12 września 2001 r. byłyby wielce ryzykowne. Jednakże, co wiedzą eksperci, zagrożenie terrorystyczne jest zjawiskiem niesłychanie zmiennym i dynamicznym, dlatego postawienie takich tez obecnie absurdem już nie jest. W międzyczasie doszło bowiem do ogłoszenia przez USA tzw. wojny z terroryzmem, czego efektem były inwazje na Afganistan i Irak, w których to przedsięwzięciach Polska miała także swój, początkowo bardzo skromny, lecz z czasem rosnący udział. W 2003 r. wyruszyliśmy u boku Amerykanów na wojnę, nie zabezpieczywszy należycie terytorium naszego kraju przed ewentualnym atakiem odwetowym – takim, jaki miał później miejsce w Hiszpanii i Wielkiej Brytanii – u bliskich sojuszników Ameryki, obecnych w Iraku. Źródła zagrożenia Oczywiście, Polska nie jest zagrożona w ten sam sposób i w takim samym stopniu, jak zagrożone są dziś Wielka Brytania, Francja, Włochy, Hiszpania czy Niemcy. Te kraje są zagrożone permanentnie, co wynika z faktu istnienia tam wielu komórek terrorystycznych, które dzięki dużej muzułmańskiej diasporze mogą łatwo ukryć się i pozyskać rekrutów (choć trzeba zauważyć, że coraz częściej w działalności terrorystycznej biorą udział europejscy konwertyci na radykalny islam, np. lider zlikwidowanej we wrześniu br. komórki terrorystycznej w sąsiednich Niemczech nazywał się Fritz GELOWICZ), podczas gdy my jesteśmy zagrożeni incydentalnie: Polsce grozi, że kiedyś Al Kaida może wybrać ją na obiekt kolejnego ataku i nie zostanie on w porę wykryty ani powstrzymany. Powody tego są dziś cztery: 1) Udział w stale zmniejszającej się „koalicji chętnych” w Iraku, gdzie Wojsko Polskie, pora spojrzeć prawdzie w oczy, jest postrzegane co najmniej jako „pomocnik okupanta”. Potwierdzają to nieustanne ataki na polskie bazy w tym kraju, które przynoszą ofiary w postaci rannych i zabitych żołnierzy. 2) Znaczące zwiększenie polskiego udziału w misji w Afganistanie i prowadzenie przez Polską Grupę Bojową podlegającą Amerykanom działań stricte militarnych (rezolutny tytuł na pierwszej stronie w jednej z gazet, obwieszczający wyjazd Polaków do Afganistanu, głosił: „Jedziemy, aby zabijać!”. Nie brzmi to dziś najlepiej w kontekście oskarżenia kilku polskich żołnierzy o zbrodnie wojenne). Należy zauważyć, że w krajach NATO entuzjazm dla misji w Afganistanie stale maleje, co jest zresztą przyczyną poważnych sporów i nieporozumień w tej instytucji. 3) Wizerunek naszego kraju jako bliskiego sojusznika CIA w aktywnej walce z islamskimi terrorystami, który utrwalił się w zachodnich mediach po odkryciu istnienia tzw. czarnych miejsc, w których przetrzymywano schwytanych przywódców Al Kaidy. Zarówno raport Rady Europy, jak i raport Parlamentu Europejskiego nie wykluczały, że jedno z takich miejsc mogło być w Polsce. 4) Przyznanie Polsce i Ukrainie organizacji mistrzostw Europy w piłce nożnej Euro 2012. To międzynarodowa impreza sportowa najwyższej rangi i jako taka jest zaliczana do potencjalnych celów działań terrorystycznych, niezależnie od stanu zagrożenia w danym kraju. Amerykański Departament Obrony określa walkę z Al Kaidą mianem „długiej wojny” i nie należy się spodziewać, że konflikt ten szybko wygaśnie, a do tej pory jego dynamika, gdy chodzi o zagrożenie terroryzmem,
Tagi:
Ryszard M. Machnikowski









