Poradnik dla porzuconych

Nie wmawiaj mu, że się pomylił. Jesteś kobietą, a nie źle rozwiązaną krzyżówką – Wiesz, co dla niego zrobiłam? – Monika pochyliła się, ale jej szept grozy i tak dotarł do sąsiedniego stolika. – Poszłam do seksuologa – wysyczała. – Ciszej – Alicja rozejrzała się nerwowo – wszyscy na nas patrzą. – Tak – szeptała Monika – pomyślałam, że to we mnie coś się popsuło, więc Kioliński, sama wiesz, jaka to sława, wytłumaczy mi, zapisze jakieś ziółka i Piotr przestanie mnie traktować jak przezroczystą. – Ale nie przestał – zrezygnowana Alicja wiedziała, że musi wysłuchać zwierzeń. – Seksuolog powiedział, że raczej wszystko ze mną w porządku, że po prostu przestaliśmy się kochać. No to ja go poprawiłam, że to może mąż stracił uczucia, bo ja, bo ja nadal, no, wie pan, tęsknię za nim. Tyle mu naopowiadałam, a on, że to minie. I za takie bzdury zapłaciłam 200 zł. Wyszłam tak samo zakochana i nieszczęśliwa, jak byłam. – I nic ci nie poradził? – Żebym skupiła się na pracy. – A to rzeczywiście, mogłaś w tej sprawie zadzwonić do mnie. Przynajmniej byłoby taniej. – Ale wiesz, dał mi jeszcze jedną radę. Żebym zastanowiła się, jaką kobietę wybrał. Anorektyczka bez matury Wieczór był żółto-zielony, soczysty koniec kwietnia. Kioliński szedł pieszo. Po trzecim rozwodzie zamieszkał w centrum, pokoje urządził metalowo-szaro, żeby żadna kobieta nawet nie pomyślała, że jest tam dla niej miejsce. Im dłużej pracował, tym bardziej sceptycznie był nastawiony do własnego życia osobistego. Za dużo słuchał. Ludzie przychodzili i zwalali na niego najdziwniejsze emocje. Chociażby dzisiaj. Ta kobieta, już po rozwodzie, banał, bo po prostu mąż wybrał młodszą. Zamiast zająć się swoim życiem, ciągle kręci się w kółko i próbuje cofnąć czas. Ładna, ale tak zaślepiona starym uczuciem… – Uważaj, ty gamoniu! – wrzasnął kierowca, bo Kioliński próbował wejść mu po koła. Winowajca pomachał przepraszająco. Dobrze, że tamten nie zawołał “dziadku!”. No, ale przecież miał nie myśleć o pracy. I o swoim wieku też nie. Spojrzał na zegarek. Za pół godziny powinien siedzieć w lokalnej telewizji i rozmawiać na wątpliwie pasjonujący temat: “Jak się zakochać na wiosnę?”. Pod koniec kwietnia, jak co roku, czekał, kto pierwszy zadzwoni – magazyn kobiecy, telewizja czy radio. Monika rzuciła kurtkę na fotel, buty w kąt. Rozchlapała mleko, zgarnęła gazety ze stołu. Drobne gesty, które dawały żałosną satysfakcję. Jestem sama, mogę robić, co chcę. Skakała po programach, wreszcie zatrzymała się na twarzy Kiolińskiego. – A więc wiosna, pana zdaniem, nie jest najlepszą porą na miłość – szczebiotała dziennikarka. – Nigdy nic dobrego nie spotkało mnie na wiosnę, a sądząc po tłumach pacjentów, nie poprawia ona naszych uczuć – uśmiechnął się. – Co pan zatem radzi? – dziewczyna poprawiła spódniczkę. – Trochę wiary, że jest jakaś przyszłość. Koniec z babraniem się we wspomnieniach – wyliczał. – Przykład. Przyszła dziś do mnie młoda, ładna kobieta… Telefon. Nie, nie odbierze. O tej porze mogła dzwonić tylko Alicja albo matka traktująca ją jak ofiarę wypadku. – To ja – Piotr nagrywał się na sekretarkę. Chwyciła słuchawkę. – Musimy się spotkać – powiedział. – Natychmiast. Piotr był pedantem. Walczyła z bałaganem i kiedy stanął w progu, dom wyglądał jak przed miesiącem, gdy się wyprowadzał. Czysto i schludnie. Pili herbatę, taką jak lubił, włączyła jego ulubione nagrania. W sprzyjających klimatach łatwiej mu będzie przyznać się do porażki. Niech najpierw poczuje, że nic się nie zmieniło. No cóż, Monika widziała tę panienkę. Anorektyczka bez matury. Zdziwiona blondynka. To się musiało skończyć, niepotrzebnie szli do sądu, niepotrzebnie biegała do seksuologa. – Czy ty mnie w ogóle słuchasz? – Piotr był zniecierpliwiony. -… i dlatego pomyślałem, że jesteś jedyną osobą, którą mógłbym poprosić o pomoc – Piotr przerwał i widząc jej niepewną minę, uściślił. – Tylko pięć tysięcy. Mogłabyś pożyczyć od matki. Oddam, jak tylko się urządzimy. – I po to przyszedłeś? – jedno, czego w tej chwili żałowała, to godzinnego, ciężkiego sprzątania. Płakała. Znowu widział ją z rozmazanym makijażem. – Naprawdę nie pożyczysz mi tych pieniędzy? – zapytał w drzwiach. Pokręciła głową. Byleby wsiadł do windy.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 18/2001, 2001

Kategorie: Przegląd poleca