Pospolici esesmani

Pospolici esesmani

Dr Josef Mengele (1911-1979) left, known as 'The Angel of Death' for the medical experiments he carried out on the inmates of Auschwitz, the German Nazi concentration. Next to him is Rudolf Hoss, Commandant of Auschwitz: Second from right is Josef Kramer, Commandant of Belsen: Right, an unidentified German officer.

Kim byli uczestnicy bestialskiego procederu zagłady w Auschwitz „Strefa interesów” nie jest kolejnym filmem o obozie Auschwitz, mówi o prywatnym życiu komendanta tego obozu i jego rodziny. Przeznaczona jest dla widzów, którzy mają choćby ogólną świadomość tego, czym był obóz zagłady Auschwitz. W przeciwnym razie fabuła filmu staje się banałem, wyrywkową opowieścią o życiu prywatnym jakiejś niemieckiej rodziny w okupowanej Polsce w czasie II wojny światowej.  Przy okazji warto sobie uświadomić, że esesmani (ponad 8 tys.), którzy przewinęli się przez ten obóz w ciągu niemal pięciu lat jego istnienia, niewiele różnili się mentalnością od komendanta i jego rodziny. Żyli tylko, w zależności od ich roli w mechanizmie zagłady, na innym poziomie służbowych obowiązków, luksusu i wygody.  Spora grupa nie miała nawet podstawowego wykształcenia. 70% skończyło szkołę podstawową, 21% zawodową lub średnią. Niewielu ukończyło studia – byli to przeważnie lekarze. Zajmowali się leczeniem swoich kolegów esesmanów, nadzorowaniem bloków, w których gromadzono chorych więźniów (Häftlingskrankenbau), i przeprowadzaniem selekcji na śmierć zarówno w blokach dla chorych, jak i na rampie wyładowczej wśród nowo przywiezionych Żydów, testowaniem nowych leków na więźniach czy przeprowadzaniem eksperymentów sterylizacyjnych.  Założyciel obozu i pierwszy jego komendant Rudolf Höss przerwał naukę w 16. roku życia, w szóstej lub siódmej klasie gimnazjalnej. Hans Aumeier, pełniący jedną z najważniejszych funkcji po komendancie, mianowicie kierownika obozu macierzystego, ukończył zaledwie sześć klas szkoły podstawowej. Komendant obozu Auschwitz I Richard Baer był cukiernikiem, a komendant obozu Auschwitz III Heinrich Schwarz – drukarzem. Dla tych prostych, niewykształconych ludzi zajmowanie w obozie jakichkolwiek wyższych stanowisk było niebotycznym awansem społecznym i materialnym. Zaspokajało ich ambicje, chęć dominacji nad innymi i posiadania władzy, która w obozie była władzą nad  życiem i śmiercią. Adaptacja do funkcji w aparacie zagłady Władze obozowe zdawały sobie sprawę z tego, jak ważne dla funkcjonowania obozu i zaangażowania esesmanów w służbę jest przekonanie ich o słuszności dokonywanej w obozie zagłady. Dlatego specjalnie powołany do tego wydział VI stale organizował dla nich szkolenia polityczne i światopoglądowe oraz imprezy kulturalne.  By poprawić nastrój esesmanów po klęsce stalingradzkiej, 15 lutego 1943 r. odbył się wieczorek poezji poświęcony Goethemu z udziałem śpiewaczki Inger Karén, aktora Horsta Bogislawa von Smeldinga i pianisty Rolfa Schroedera – artystów teatru w Dreźnie. Jak zaznaczono w zawiadomieniu, w wieczorku powinni wziąć udział nie tylko przygotowani do tego odbiorcy, lecz również prości esesmani, którym nazwisko Goethego nic nie mówi, szczególnie volksdeutsche, którzy będą mieli okazję zapoznać się z kulturą niemiecką na najwyższym poziomie.  Na marginesie można dodać, że kiedy jedni esesmani upajali się w głębokiej zadumie śpiewem słynnej artystki i słuchali poezji Goethego, drudzy na rampie w Brzezince odbierali kolejną dostawę tysiąca „żydowskich podludzi” przywiezionych pociągiem z Drancy we Francji. Ci, którzy nie mogli z powodu dyżuru wziąć udziału w koncercie, wybrali 689 Żydów i z wrzaskiem zapędzili ich do komory gazowej.  Dzień później, 16 lutego, o godz. 20.00 w dużej sali Kameradschaftsheim esesmani wzięli udział w międzynarodowej rewii z udziałem śpiewaczki z La Scali Lii Origoni, tancerki Anity Costy z Madrytu, skrzypaczki Marii Konez z Węgier, króla harmonijki ustnej De la Parso i orkiestry van den Dungena. Popisy tancerki Anity Costy, która na oczach zauroczonych esesmanów wykonała przepiękne skoki i piruety, nie bardzo korespondowały z powszechną poststalingradzką żałobą po stracie tylu niezwyciężonych żołnierzy Führera, toteż komendant poczuł się w obowiązku coś jednak na ten temat powiedzieć podwładnym.  19 lutego 1943 r. komendant skierował obiegiem pismo okólne o następującej, dość osobliwej treści: „Ostatni meldunek ze Stalingradu naszych bohaterskich kolegów, którzy przeszli do historii, brzmiał: W najcięższej walce wypełniliśmy nasz obowiązek do ostatniego żołnierza – niech żyje Führer, niech żyją Niemcy”. Od siebie dodał, że Niemcy i tak tę wojnę wygrają, bo od tego zależy przyszłość narodu. Aby wzmocnić – jak się wyraził – fanatyczną miłość i gotowość działania dla Führera i Ojczyzny, zarządził specjalną zbiórkę pieniędzy. Mimo to nastroje wśród esesmanów musiały być

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 17/2024, 2024

Kategorie: Historia