Powódź
Brak zabezpieczeń przed żywiołem zabił ludzi, zniszczył dorobek ich życia To, co się działo w ostatnich tygodniach, przypomina najazd jeźdźców Apokalipsy. Niemal 30 osób zabitych przez powódź, uderzenia piorunów, porażenia zerwanymi liniami energetycznymi, rosnąca liczba zgonów spowodowanych stresem i nagłymi zmianami pogody, ogromne zniszczenia, kilkadziesiąt zalanych miast i wsi. Ostrowiec Świętokrzyski: Kamienna przerywa wały Pierwsza burza przeszła w Ostrowcu Świętokrzyskim we wtorek w ubiegłym tygodniu około dwudziestej. Woda zaczęła zalewać dolną część miasta. Dwie godziny później następna nawałnica zatopiła całe osiedla. 82-letni Teofil Nowak został uwięziony w swoim domu przy ulicy Traugutta; woda sięgała do wysokości 1,5 metra, wdzierała się przez okna. – Nikt się nim nie zajął, nikt mu nie pomógł – rozpacza córka pana Teofila. – Dopiero rano pożyczyliśmy ponton od sąsiadów i popłynęliśmy po ojca. Ludzie z przerażeniem spoglądają na starą kamienicę, znajdującą się naprzeciwko supersamu. Woda cały czas podmywa fundamenty, na ścianach widać liczne pęknięcia. – Jak woda tu jeszcze trochę postoi, to będzie koniec – przepowiadają. Jeszcze w sobotę na stadionie miejscowa drużyna rozegrała pierwszy mecz w ekstraklasie z Wisłą Kraków, w środę między pierwszą a drugą w nocy woda wdarła się na płytę boiska i pierwsze rzędy trybun. Na osiedle Śliska można się dostać jedynie sprzętem pływającym. Ludzie uwięzieni zostali w blokach. Woda podchodzi pod zabytkowy, modrzewiowy kościółek. Jedni wyrzekają na żywioł, inni na władze. – Pieniądze są na wielkie inwestycje, a na czyszczenie kanałów nie ma. Gdyby były sprawne, woda dawno by zeszła – denerwuje się Janusz Kościołek. Mieszkańcy opowiadają o śmierci kobiety i jej siedmioletniego dziecka w pobliskim Piórkowie. Troje pozostałych dzieci trafiło do szpitala. We wtorek Kamienna przekroczyła stan alarmowy o 30-40 cm. Lustro wody prawie dotykało mostów. Po południu olbrzymia fala powodziowa sunęła od strony Kunowa. Tam wody Świśliny przerwały tamę na zaporze Wióry i wpłynęły do Kamiennej. Setki strażaków uszczelniało wały. Położono pięć tysięcy worków z piachem. Gdyby wały puściły, woda zalałaby kolejną dzielnicę miasta. Nowy Sącz: Gorzej niż w 1997 r. Groza zaczęła się ze świtem. Najpierw rzeka Kamienica przelała się przez wały, zatapiając pobliskie ulice. W tym samym czasie pustoszyła już miasto mała rzeczka Łubinka. Noc ze środy na czwartek część mieszkańców Nowego Sącza spędziła na balkonach albo drzewach. Ludzie w amoku chwytali, co było pod ręką i uciekali. – To horror gorszy niż w roku 1997 – mówi Józef Zygmunt, członek Zarządu Powiatu Nowosądeckiego, odpowiedzialny za bezpieczeństwo. Dopiero w środę wyłowiono ciało Mariana Waligóry, mężczyzny, który w poniedziałkowy wieczór (16 lipca) zaginął w Łęce podczas próby ratowania żony. W Librantowie mężczyzna w czasie ulewy wsiadł do swojego samochodu i zaginął bez wieści. W Roztoce-Brzezinie w fiacie tipo utonęły cztery osoby. W Witowicach stok góry osunął się wprost na główną drogę do Krakowa i zablokował autobusy pasażerskie. Odwołano kursowanie pociągów na trasach: Nowy Sącz-Muszyna, oraz Stróże-Tarnów. Do walki z żywiołem zmobilizowano cztery tysiące strażaków i ponad 250 policjantów. Górny Śląsk: Giną ludzie Pierwsze potężne uderzenie nastąpiło w poniedziałek, 16 lipca. W Sosnowcu wiatr wiał z prędkością 36 metrów na sekundę, z nieba spadła ściana deszczu. Wystarczyło kilkanaście minut, by fragment trasy szybkiego ruchu z Warszawy do Sosnowca został zamieniony w jezioro. Lokalne drogi były zatarasowane powyrywanymi z korzeniami drzewami. W Katowicach przy ul. Mickiewicza runęło na ulicę rusztowanie. Na zalaną ulicę Piotra spadły zerwane przewody elektryczne. Śmiertelnie porażony 39-letni Jacek D. zginął na miejscu. Siła wiatru była tak duża, że wepchnęła do środka pomieszczeń szyby w Górnośląskim Centrum Medycznym. Ewakuowano chorych z oddziału reumatologicznego. Największe straty ponieśli mieszkańcy Kostuchny. Domy musiało opuścić kilkadziesiąt rodzin, 40 osób straciło dach nad głową. Część miasta została pozbawiona prądu, wstrzymano ruch pociągów. Blisko jedna trzecia dróg w mieście była nieprzejezdna. Wstępne szacunki strat oceniono na kilka milionów złotych. Burza siała również spustoszenie na Podbeskidziu. Pod wodą znalazł się fragment









