Powrót irokezów

Powrót irokezów

W Jarocinie odżyje duch muzycznych asów PRL Ostra muzyka, taniec pogo, kolorowe irokezy, ćwieki, wytarte skóry, a w policzkach agrafki. W tle milicyjne nyski, cenzorskie nożyce i permanentna inwigilacja. Nie myli się ten, kto kojarzy to z legendarnym festiwalem w Jarocinie, ale w błędzie są wszyscy, którzy myślą, że to już przeszłość. Na początku czerwca duch muzycznej rebelii odżyje. Powraca bowiem słynny festiwal rockowy, a wraz z nim rzeczywistość minionej epoki. Na razie ma to być tylko jednorazowa impreza. Organizatorzy nie wykluczają jednak kolejnych edycji, choć już nie w takiej formie jak w latach ubiegłych. – Tamten Jarocin to historia. Czasy się zmieniły i stara formuła dawno się wyczerpywała – przyznaje Magdalena Malińska z Urzędu Miejskiego w Jarocinie. Podkreśla, że tegoroczny „PRL Festiwal” nie jest próbą reaktywacji kultowej imprezy z lat 80., lecz jedynie jej podsumowaniem i przypomnieniem. – Stary festiwal jest swego rodzaju legendą, świętością dla pewnego pokolenia, a legendy i świętości nie są na sprzedaż – zauważa z kolei Robert Kaźmierczak, zastępca burmistrza Jarocina. Właśnie dlatego władze miasta tym razem nie oddały organizacji imprezy profesjonalnym agencjom koncertowym, które w przeszłości wielokrotnie próbowały już odcinać kupony od słynnego festiwalu. Wszelkie próby reaktywacji w ich wykonaniu kończyły się jednak fiaskiem. Tym razem ma być inaczej. Prezydent naczelnikiem Muzycznej retrospekcji towarzyszyć będzie rekonstrukcja peerelowskiej rzeczywistości wraz z wszystkimi jej zakazami, nakazami i absurdami. – Będziemy się starali z jak największą dokładnością odtworzyć realia i klimat PRL-u. Nie chcemy jednak do końca zdradzać wszystkich szczegółów, ponieważ ma to być niespodzianka i zaskoczenie dla uczestników festiwalu – mówi Magdalena Malińska. Wiadomo na pewno, że na czas festiwalu ulicom w Jarocinie zostaną przywrócone stare nazwy. Pojawią się też patrole MO. Burmistrz znów będzie naczelnikiem miasta i gminy, a przewodniczący rady miejskiej przewodniczącym rady narodowej. Z magazynów zakładów pracy wyciągnięte zostaną sztandary i transparenty z hasłami propagandowymi minionej epoki. Na stadionie wśród festiwalowych gości krążyć będą agitatorzy z ZSMP, a działacze partyjni ruszą w miasto wygłaszać partyjne tyrady. Duch PRL-u dotknie również zespoły, które będą zobowiązane przedstawiać teksty do cenzury, a w czasie ich występów pojawią się chwilowe braki w dostawie prądu. Na stadionie staną stragany z prawie pustymi regałami. W sprzedaży będzie maślanka, mleko, chleb i parówki z musztardą. Luksusowy asortyment, czyli piwo, potrawy z grilla oraz inne ciepłe posiłki sprzedawane będą w sektorze zwanym Peweksem. Towary oczywiście będą reglamentowane. Nawet bilet wstępu na koncert przybierze formę kartki na żywność. Do rzeczywistości PRL-u nawiązywać mają również towarzyszące festiwalowi wystawy oraz projekcje filmów o kultowym festiwalu. Muzyczny maraton – Chcemy stworzyć dwudniowe żywe muzeum PRL-u i na tym tle przypomnieć, jak kiedyś wyglądał festiwal jarociński, łącznie z tym, co na tych imprezach było najcenniejsze, czyli muzyką – wyjaśnia Robert Kaźmierczak. Zainteresowanie imprezą ze strony zespołów przerosło wszelkie oczekiwana organizatorów. – Nikt nam nie odmówił. Niektóre grupy zgodziły się nawet zagrać za zupełnie inne stawki niż zwykle – wyjaśnia wiceburmistrz. Zespoły występujące niegdyś w Jarocinie same zgłaszały się do organizatorów z pytaniem, czy mogą zagrać na czerwcowym festiwalu. – Ze względów organizacyjnych musieliśmy jednak wyznaczyć sobie pewne granice – tłumaczy Kaźmierczak. W efekcie na dużej scenie wystąpią takie legendy jak Armia, Dezerter, Kobranocka, Dżem, TSA, Bakshish i Variete. Specjalnie na tę okazję reaktywują się także dwie jarocińskie formacje z tamtych lat, czyli Acapulco i Syjon. Koncert potrwa kilkanaście godzin i zakończy się – jak za dawanych czasów – nad ranem w niedzielę. A co będzie można na nim usłyszeć? – Jesteśmy świeżo po wydaniu nowej płyty, więc zagramy z pewnością część nowych utworów, ale będą też stare rzeczy, bo materiał koncertowy to przekrój całego naszego dorobku – wyjaśnia Marek Maciejewski z zespołu Variete. Jak zdradził nam Jarek Kowalczyk, wokalista grupy Bakshish, także weterani polskiego reggae odkurzą kilka starych hitów. Podobnie będzie w przypadku pozostałych kapel. Wszystko

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2005, 21/2005

Kategorie: Kraj