Po 35 latach papież Franciszek cofnął karę nałożoną przez Jana Pawła II na Ernesta Cardenala Chociaż został odrzucony przez Kościół, ciągle powtarzał, że jest chrześcijaninem i księdzem. Żył w prostocie. Uwielbiali go ubodzy chłopi. Nawet sandinistowscy partyzanci nazywali Ernesta Cardenala ojcem. 17 lutego papież Franciszek anulował postanowienie Jana Pawła II z 1984 r. o pozbawieniu ks. Cardenala prawa do sprawowania sakramentów. Publicznie upokorzony Jest marzec 1983 r. Jan Paweł II po wizycie w Meksyku, gdzie potępił teologię wyzwolenia, ląduje w Managui. Na lotnisku widzi napis: „Witamy w wolnej Nikaragui dzięki Bogu i rewolucji”. Jak napisze towarzyszący głowie Kościoła w podróży dziennikarz hiszpańskiego „El País” Juan Arias, papież jest spięty i zirytowany. „Ojcu świętemu, który w Polsce poznał twardość komunizmu radzieckiego, trudno było zrozumieć, że rewolucja sandinistowska może być partnerem dla Kościoła”, tłumaczy Arias. Prezydent Daniel Ortega wygłasza półgodzinny pean na cześć rewolucji. Kiedy, odpowiadając gospodarzowi, Jan Paweł II wyraża dezaprobatę dla Kościoła ludowego, tłum mu przerywa, skandując: „Między chrześcijaństwem i rewolucją nie ma sprzeczności!”. Potem Ortega przedstawia papieżowi członków rządu. Jednym z nich jest minister kultury ks. Ernesto Cardenal. Ubrany w guayaberę, koszulę noszoną przez mężczyzn w regionie Karaibów, dżinsy i czarny beret, klęka przed papieżem, chcąc ucałować jego dłoń. Ten jednak wyrywa mu rękę i grozi palcem. Jest niezadowolony z postawy kapłana, który porzucił swoje obowiązki i zajął się polityką. Na prośbę Cardenala o błogosławieństwo odpowiada ostro: „Najpierw musisz pogodzić się z Kościołem”. Rok później nakłada na kapłana suspensę. Zbuntowany ksiądz Ernesto Cardenal wycofuje się na Solentiname. Ten archipelag to zielony punkt na gorących wodach jeziora Nikaragua. Tamtejsze drewniane domy, pomalowane na intensywne kolory, są domostwami rodzinnymi i warsztatami dla miejscowych malarzy prymitywistów, którzy utrwalają na swoich płótnach tropikalne pejzaże. Pod koniec lat 60. ksiądz poeta Ernesto Cardenal przekształcił tę chłopską wspólnotę we wspólnotę artystów. W jego zamiarach miała to być wspólnota kontemplacyjna oddana pracy, medytacjom i rozważaniu Ewangelii. Zbuntowany ksiądz nie chodził w sutannie. Nosił przepaskę na głowie, nie palił, jadał z chłopami, nakłaniał ich do czytania Ché Guevary i swobodnego wypowiadania się w sprawach Ewangelii. Nie pobierał od chłopów opłat za chrzty i śluby. „Nie rozumieliśmy go – twierdzi Esperanza Guevara, zarządzająca Stowarzyszeniem Rozwoju Solentiname. – Dawniej księża podczas mszy zawsze powtarzali: musicie dużo się modlić, zawierać małżeństwa, nie przeklinać, nie palić, nie pić i dopiero wtedy pójdziecie do nieba. W innym przypadku po śmierci pójdziecie do piekła. Ernesto o tym w ogóle nie wspominał. Mówił, że chce być taki jak my, żyć z nami. Chciał być z Bogiem sam na sam. Jego zdaniem religia dzieli ludzi i narody, a nauka łączy”. Uważał siebie za chyba jedynego poetę uprawiającego poezję naukową. Na poparcie cytował dwóch angielskich naukowców – biologa Johna Haldane’a: „Nauka bardziej stymuluje wyobraźnię niż dzieła klasyków”, i fizyka Paula Daviesa: „Nauka jest pewniejszą drogą do Boga niż religia”. Cardenal w to wierzył. „Czytanie książek naukowych jest dla mnie modlitwą. Doszukuję się w nich nawet śladów twórczej działalności Boga”, twierdził. Ksiądz poeta nie tylko przekonywał chłopów, że religia nie jest więzieniem dla duszy, ale także zaszczepiał w młodych ludziach ducha sprzeciwu. „Chłopcy” z Solentiname włączyli się w walkę z dyktaturą Anastasia Somozy. Brali udział w akcjach bojowych przeciwko reżimowi, który nasyłał na nich oddziały Gwardii Narodowej, niszczące archipelag. Po obaleniu Somozy w 1979 r. Cardenal został mianowany przez władze sandinistowskie ministrem kultury. Wśród jego wielkich projektów znalazły się odbudowa Solentiname i wsparcie dla malarzy prymitywistów. Asystentka Cardenala wspominała: „W latach 80. każdy turysta przybywający do Nikaragui kupował sobie na pamiątkę obraz z Solentiname”. A nie były one tanie. Za mały pejzaż kupiony bezpośrednio od artysty trzeba było zapłacić 100 dol., ale były i obrazy, które autorzy wyceniali na 5 tys. dol. Solentiname stało się jednym wielkim atelier. Nadzieja we Franciszku Śmierć Jana Pawła II w 2005 r. w sytuacji Cardenala niczego nie zmieniła. Benedykt XVI również był zdecydowanym przeciwnikiem teologii









