Przetrącony kręgosłup

Przetrącony kręgosłup

Solidnej niegdyś klasie średniej w Niemczech coraz trudniej wiązać koniec z końcem

Korespondencja z Niemiec

Od czasów Ludwiga Erharda niemiecka klasa średnia uchodziła za kręgosłup dynamicznie rozwijającego się społeczeństwa. Najnowsze dane potwierdzają jednak obawy wielu Niemców – solidna niegdyś warstwa mieszczańska traci od lat swoją tkankę społeczną.

Jeśli ktoś chciałby baczniej się przyjrzeć niemieckiej klasie średniej, powinien obrać za cel Ritterhude w Dolnej Saksonii. W małej miejscowości nieopodal Bremy znajdzie typowych jej przedstawicieli, m.in. sympatyczną rodzinę Kretschmarów. Achim i Constanze mieszkają w pastelowym domku jednorodzinnym, mają dorosłe dzieci i zadbany ogród, do którego w upalne lipcowe weekendy zapraszają sąsiadów na grilla. Na tle innych osób z bliźniaczo podobnych różowych domków Kre­tschmarowie wyróżniają się pewną kulinarną atrakcją – tłoczą sok z własnych jabłek. To normalna, uczciwie zarabiająca na życie niemiecka rodzina. 54-letni Achim pracuje w Bremie jako spawacz, jego 51-letnia żona – w jednej z nielicznych piekarni w Ritterhude. Ich syn, 19-letni Sören, odbywa służbę wojskową, a młodsza o rok Simone właś­nie zdała maturę i pragnie studiować europeistykę. Achim kieruje się prawidłowościami niemieckiej wsi, działając w lokalnym związku strzeleckim i ochotniczej straży pożarnej. Natomiast Constanze jest gorliwą członkinią Klubu Przyjaciół Jamników Dackelfreunde e.V.

Degradacja prowincji

Jednak od jakiegoś czasu Kretschmarowie mają coraz więcej powodów do zmartwień. To, co Achim nazywa zaniedbywaniem jego miejscowości, socjolodzy określają mianem cywilizacyjnej degradacji niemieckiej prowincji. Najpierw zawieszono w Ritterhude kluczowe połączenia autobusowe, następnie zlikwidowano szkołę podstawową, a na koniec komisariat policji. Na domiar złego firma Achima znalazła się na skraju bankructwa, ok. 70 pracowników wylądowało na bruku. – Zarząd postanowił przenieść część produkcji do Czech, niewykluczone, że mój mąż niebawem straci pracę – martwi się Constanze. Choć małżeństwo mieszka w swoim domu już przeszło 30 lat, wciąż nie jest do końca spłacony. Jednocześnie ostatnio wzrosły opłaty za prąd i ogrzewanie, a w ubiegłym miesiącu także dopłaty za refundowane kiedyś lekarstwa, bez których chorująca na cukrzycę Niemka nie może funkcjonować. Nie chodzi więc jedynie o „wysysanie” prowincji, lecz również – w powszechnym odczuciu dotkniętych tym zjawiskiem – o degradację całej warstwy społecznej. Niemiecka klasa średnia, dotąd znakomicie gospodarująca posiadanymi zasobami, coraz częściej ledwo wiąże koniec z końcem. Nawiasem mówiąc, przypadek Kretschmarów z Ritterhude pokazuje, jak odmienne może być w różnych krajach rozumienie wiązania końca z końcem, skoro Constanze zastanawia się, czy w celu podreperowania domowego budżetu nie zrezygnować z jednego z trzech samochodów.

Tak czy inaczej – obecnie niemieckie rodziny liczą i oszczędzają. Dotychczas przedstawiciele Mittelschicht są (byli?) pracowici i uczciwi. Głodni wiedzy tudzież awansu. Sumiennie sortują śmieci i odprowadzają podatki, zasilając największego płatnika Unii Europejskiej. Elity polityczne jednak nie podziękowały im za to, ich sytuacja, po latach szumnych zapowiedzi, tylko się pogorszyła. Ostatnie statystyki pokazują, jak zwodnicze bywają obietnice rządzących. Z analiz Niemieckiego Instytutu Badań Gospodarczych (DIW) wynika, że od 1991 r. klasa średnia, filar społeczeństwa dobrobytu (Wohlstandsgesellschaft – termin ukuty przez Ludwiga Erharda), skurczyła się o 3 mln ludzi. 10 lat temu stanowiła jeszcze ponad 60% społeczeństwa, dziś już zaledwie 52%. To o tyle zastanawiające, że z codziennego morza pseudowiadomości przebija się uporczywie powtarzana teza o „prężnie rozwijających się Niemczech”, stojąca w rażącej sprzeczności z odczuciem wielu obywateli. Taki stan rzeczy zdumiewa nawet ekspertów z przywołanego już DIW. – Zaskakujące, że otrąbione przez media sukcesy w gospodarce i na rynku pracy, których skąd­inąd nie chcemy negować, nie odbiły się na klasie średniej – mówi Alexander Kritikos ze stołecznej placówki instytutu.

Skąd zatem ta rozbieżność? Fakt faktem, że przeciętne rodziny jak Kretschmarowie z Ritterhude dźwigają na swoich barkach cały niemiecki system podatkowy. Typowa rodzina z klasy średniej zarabia rocznie ok. 49 tys. euro brutto, ale – co paradoksalne – właśnie ona traci najwięcej. Od ostatnich ulg podatkowych, względnie prób rewitalizacji klasy średniej, minęło 15 lat, datują się one jeszcze na czasy rządów Gerharda Schrödera. Wkrótce potem setki tysięcy rodzin stały się ofiarami tzw. zimnej progresji, będącej dobitnym przykładem kontrowersyjnej niemieckiej polityki podatkowej. Kalte Progression oznacza, że kiedy rosną płace, pracobiorcy wędrują do wyższych progów podatkowych, co powoduje, że są obarczani większym ciężarem fiskalnym. Dla osób takich jak Achim i Constanze stanowi to istotny problem: zarabiają zbyt wiele, aby otrzymać subwencje, i jednocześnie za mało, żeby skorzystać z ulg podatkowych. Z każdego uczciwie zarobionego euro 40 centów wędruje do urzędu skarbowego, i to jeszcze zanim wynagrodzenie zdąży wpłynąć na konto. – Niemcy tracą nadzieję, że ich dzieci będą mogły mieć lepiej niż oni sami. Takiego pesymizmu jak teraz nie było od lat – sądzi Berthold Vogel, socjolog z uniwersytetu w Getyndze.

Strony: 1 2

Wydanie: 2016, 38/2016

Kategorie: Świat

Komentarze

  1. Anonim
    Anonim 7 listopada, 2016, 15:00

    dot. artykulu „przetracony kregoslup”: Panie Wojciechu, a w jakim kosmosie spawacz i pracownica piekarni naleza do „klasy sredniej”??? Niech Pan sie zapozna prosze z definicja.

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy