Pożegnanie z telegramem

Pożegnanie z telegramem

Poczta Polska planuje powrót do wysyłania telegramów za pomocą własnej sieci informatycznej To już ostatnie tygodnie, kiedy można zaapelować: „Kochane pieniądze przyślijcie rodzice” i następnego dnia na poczcie odebrać telegram ze stosowną kwotą. Przekazy bankowe wloką się tygodniami, a przecież w małych mieścinach nie ma placówek bankowych ani bankomatów. Jest tylko poczta. Z telegramów korzysta wiele rozmaitych instytucji – np. szpitale zawiadamiające oczekujących na operację, że zwolniło się miejsce, albo informujące rodzinę o zgonie chorego. Dyrektorzy kieleckich szpitali zastanawiają się teraz, jak po 1 września szybko przesyłać wiadomości dla mieszkańców małych świętokrzyskich wiosek. Za najlepszy sposób uważane jest dzwonienie po sołtysach, bo oni mają telefony. Urzędowe pismo to jednak coś innego niż ustny przekaz od osoby trzeciej, a poza tym trudno przypuszczać, by sołtysi chętnie powitali dodatkowy obowiązek. Zbliżająca się likwidacja telegramów (od 1 września Telekomunikacja Polska rezygnuje z tej usługi) niepokoi też organizatorów telewizyjnej Wielkiej Gry: – Od początku (już ponad 40 lat) wysyłamy telegramy do zawodników – z opłaconą przez nadawcę odpowiedzią. Proste, wygodne i najważniejsze, że skuteczne i że osoba najbardziej zainteresowana, pani Stanisława Ryster, za parę dni otrzymywała fizycznie telegramy z odpowiedzią od zawodników – informuje producent Andrzej Madrjas. Pożegnanie telegramu jest jednak przede wszystkim poważnym kłopotem dla osób starszych i niedołężnych, niekiedy niewidomych, które do tej pory, nie wychodząc z domu, mogą przesyłać korespondencję, dzwoniąc pod numer 905 i podając treść pisma. Wygodniejsze od SMS-ów Nic więc dziwnego, że decyzja TP SA uruchomiła lawinę protestów. List przez nas cytowany jest jednym z typowych, jakie nadchodzą ostatnio do dyrekcji Poczty Polskiej. Łatwo to zrozumieć. Komputer jest rzadkością, zresztą wysyłanie e-maili w godzinach szczytu to horror. Wciąż wielu Polaków nie ma telefonów ani nie stać ich na kupno komórek. A nawet spora część tych, którzy telefony komórkowe posiadają, słusznie uważa za absurd ślepienie w malutki ekranik i mozolne wystukiwanie SMS-ów. Zdążyliśmy przyzwyczaić się do wygody, jaką daje telegram. Dzwonimy, urzędniczka wystukuje tekst na ponadtrzydziestoletniej, z reguły NRD-owskiej maszynie, a w placówce pocztowej, gdzieś daleko w Polsce, z urządzenia wychodzi wydrukowany tekst, który tego samego dnia doręcza listonosz. Na zżycie się z telegramem mieliśmy zresztą sporo czasu, bo telegraf elektryczny wynaleziono w latach 30. XIX w. i szybko zaczęto stosować go na ziemiach polskich. Jeden z najstarszych zachowanych telegramów pochodzi z lipca 1860 r. Wysłał go z Sosnowca o 12.50 pan Zamoyski, informując żonę, że wieczorem będzie w Warszawie. Telegram dotarł do adresatki po pięciu godzinach. To tempo podobne do dzisiejszego. Telegraficzny sposób przesyłania wiadomości jest więc szybki – w ciągu jednego dnia nie dostarczymy informacji ani listem poleconym, ani ekspresowym, ani nawet pocztą kurierską – i tani. Jedno słowo kosztuje siedem groszy, ta cena nie zmieniła się od kilku lat. Monopolista kalkuluje I właśnie niska cena stała się przyczyną zguby telegramu. Monopolista – jakim jest Telekomunikacja Polska SA „sprywatyzowana” przez sprzedanie jej państwowemu koncernowi France Télécom – uznał, iż świadczenie tej usługi jest nieopłacalne i zdecydował o jej likwidacji. Było to możliwe, bo znowelizowana w ubiegłym roku ustawa o dostępności usług pocztowych wyłączyła telegram z usług powszechnych, które muszą być wykonywane przez podmioty świadczące usługi telekomunikacyjne i francuscy właściciele skwapliwie skorzystali z tej możliwości. Firma nie próbowała podnosić ceny. Musiałaby to zresztą być gigantyczna podwyżka. Witold Rataj, rzecznik TP SA, wyjaśnił, iż z symulacji przeprowadzonej przez Telekomunikację Polską wynika, że telegram złożony z siedmiu słów powinien kosztować co najmniej 11 zł! Ta absurdalnie wysoka kalkulacja nawet nie dziwi, gdy zważymy, jak wysokie są koszty połączeń telefonicznych, narzucanych nam przez francuskiego monopolistę. Jeszcze w ubiegłym roku wysłaliśmy ponad milion telegramów, ale im bliżej końca sierpnia, tym trudniej skorzystać z tej usługi. TP SA, nie czekając do 1 września, dość skutecznie bowiem zniechęca abonentów do wysyłania telegramów. W sierpniu ich nadawanie stało się niezwykle trudne. Po wykręceniu numeru 905 najpierw wysłuchujemy informacji, że 31 sierpnia jest ostatnim dniem wysyłania telegramów, a potem trzeba czekać i czekać, wysłuchując

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2002, 32/2002

Kategorie: Kraj