Praca za pleksiglasem, czyli kto nie ma czasu na żarty z kwarantanny

Praca za pleksiglasem, czyli kto nie ma czasu na żarty z kwarantanny

Apteka Lekoteka ul. Puławska Zabezpieczenia przed Covid-19 fot. Karina Krystosiak

Zostań w domu – mówią wszyscy. Ale nie każdy może zostać – setki tysięcy Polaków wciąż codziennie wychodzi do pracy. Najtrudniej jest pracownikom ochrony zdrowia. Co szósty zakażony koronawirusem to członek personelu medycznego – informował 2 kwietnia rzecznik GIS. Pracownicy szpitali są najbardziej narażeni na kontakt z chorymi, w dodatku system nie jest w stanie im zapewnić dostatecznej ilości środków ochrony osobistej. O pomoc w ich zdobyciu apelują już chyba wszystkie szpitale w Polsce. Mnożą się więc rozmaite obywatelskie inicjatywy, w ramach których szyje się maseczki dla placówek medycznych lub zbiera na nie pieniądze. Co gorsza, narasta przeciążenie personelu medycznego, ponieważ wśród jego członków przybywa nie tylko chorych na koronawirusa, ale i osób objętych kwarantanną. Ministerstwo Zdrowia nie prowadzi jednak statystyk obrazujących ich aktualną liczbę – taką informację z resortu uzyskała Okręgowa Izba Lekarska w Warszawie. Ze względu na wykryte przypadki koronawirusa wśród personelu i pacjentów zamykane są już zresztą całe szpitale, przez co zwiększa się obciążenie ludzi, którzy wciąż pracują. Na pierwszej linii frontu są też farmaceuci, borykający się z tymi samymi problemami. Pracownica podwarszawskiej apteki mówi do mnie zza rozpiętej nad ladą folii: – Jak każdy boję się zakażenia, zwłaszcza że siedzę w pracy po 10 godzin. Niestety, moja zmienniczka została przesunięta do innej apteki, bo ze względu na pandemię jest nas mniej, zresztą pracodawcy dbają i o to, byśmy nie mieli ze sobą kontaktu. Są poza tym wśród nas osoby z małymi dziećmi, których nie mają z kim zostawić, więc zostały w domu na zasiłkach opiekuńczych. Tymczasem ruch w aptekach jest teraz jeszcze większy niż zwykle. – Zdecydowanie większy – mówi farmaceutka. – Ludzie kupują preparaty na odporność, witaminę C czy leki przeciwwirusowe. Poza tym robią zapasy, boją się, że może zabraknąć niektórych leków. Inna apteka, inna farmaceutka: – Boję się, jak każdy, o zdrowie rodziny, pacjentów, swoje. Nasz szef zaopatrzył nas we wszystko, co możliwe, łącznie z psychologiem w razie potrzeby – mamy maski, przyłbice, płyny, rękawice bez ograniczeń, szyby przy stołach i wsparcie szefa. Ale trafia mnie szlag, gdy widzę bezmyślność niektórych ludzi. Na przykład przychodzi 70-latka po… pomadkę powiększającą usta i mówi: „Ja swoje i tak już przeżyłam”. Albo inna pani, koło osiemdziesiątki, oznajmiła mi, że w kościele powiedzieli, że jak będzie sobie jodem krzyżyki malowała, to wirus jej nie chwyci. Była też pani – chciała kupić skarpetki złuszczające – która po godzinie 10 zrobiła awanturę młodej matce, bo ta przyszła po antybiotyk dla trzytygodniowego dziecka. Dobrze, że bez ograniczeń mamy od firmy również suplement na uspokojenie! 1 kwietnia samorządy zawodów medycznych zaapelowały do premiera o zapewnienie przez państwo ubezpieczenia od następstw zakażenia koronawirusem wszystkim członkom personelu medycznego udzielającego wszelkich świadczeń zdrowotnych w okresie epidemii. Wcześniej rząd podpisał porozumienie z PZU SA o objęciu ubezpieczeniem jedynie pracowników szpitali zakaźnych (czyli tzw. szpitali jednoimiennych). Beton lejemy jak opętani Służba zdrowia to oczywiście niejedyna grupa zawodowa, której przedstawiciele wciąż muszą chodzić do pracy. Nikt – od mikrofirm po korporacje – nie chce tracić przez pandemię, więc póki tylko jest popyt na ich produkty czy usługi, a rodzaj działalności nie podlega rządowym zakazom, praca wre jak zwykle. – Do końca maja mamy pełen kalendarz, normalnie realizujemy zamówienia złożone jeszcze przed koronawirusem – mówi Grzegorz z firmy zajmującej się wykończeniem wnętrz, działającej na terenie województwa mazowieckiego. – Jednak nasze biuro pracuje teraz tylko zdalnie i jeśli chodzi o nowe zamówienia – to już zupełna posucha. Ludzie nie wiedzą, co będzie dalej, więc nie planują nowych remontów. Od czerwca biorę więc chyba zwolnienie lekarskie, bo na szczęście mam umowę o pracę. A co będzie dalej, nie wiem. Na pytanie, czy nie boi się koronawirusa i wizyt w domach klientów, Grzegorz wzrusza ramionami: – Ja się nie boję, raczej martwię się o starszych ludzi. Ich powinniśmy chronić i izolować. – Ale Włosi alarmują, że umierają coraz młodsi – mówię. Grzegorz: – Ja słyszałem, że media to wszystko nakręcają. Podobno te nagrania wojska wywożącego trumny z Bergamo wcale nie są z tego roku. To samo

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 16/2020, 2020

Kategorie: Kraj