Prawda do DNA

Nieboszczyk leżąc w swoim grobowcu, został – prawnym wyrokiem sądu rejonowego – ojcem 13-letniego Grzesia We wrocławskim Zakładzie Medycynie Sądowej środa jest dniem badań na ojcostwo. Korytarz jest wtedy pełen ludzi. Mamy bez przerwy uciszają dzieci, dzieci bez przerwy marudzą, bo się nudzą, a mężczyźni milczą. Co chwilę wychodzą na papierosa, kręcą się jak lwy po klatce, albo ojcowie pod drzwiami porodówki. Badanie kodu DNA to dla wielu z nich taki spóźniony poród. Wkrótce okaże się, że są ojcami tych maluchów, które dotąd miały tylko mamę. Bardzo rzadko wychodzi na to, że to mamy się pomyliły i tatusia trzeba szukać wśród trochę dalszych znajomych. Wynik jest bezlitosny. Bywa jednak, że trzeba go powtarzać dwa, a nawet trzy razy. Mamy nie dają za wygraną. Dziecko musi mieć ojca, ktoś musi płacić alimenty, po kimś musi kiedyś coś dziedziczyć. Olek umarł nie badany Rodzina twierdzi, że nikt nigdy nie wrabiał go w żadne dziecko. A ponieważ DNA nieboszczyka jest takie samo jak żywego, więc badanie można zrobić w każdej chwili. Nawet bez ekshumacji, bo Olek ma murowany grobowiec. Wystarczy unieść płytę i wziąć kawałek kości. Żadna prokuratura nie chce się na to zgodzić. Odpisują,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2000, 22/2000

Kategorie: Społeczeństwo