Prawo do niedorzeczności

Prawo do niedorzeczności

Czy szaleńcy, którzy upierają się, że Holokaustu nie było, zmienią zdanie tylko dlatego, że uwięzimy kilku z nich? Wręcz przeciwnie! Wolność słowa jest ważna – tak ważna, że musi obejmować prawo do mówienia tego, co inni uważają za niedorzeczne, a nawet tego, co wielu uważa za obraźliwe. Religia nadal jest główną przeszkodą na drodze do reform, które wielu ludziom na całym świecie przyniosłyby ulgę w cierpieniu. Pomyślcie tylko przez chwilę o sprawach takich jak skuteczne zapobieganie ciąży, aborcja, pozycja kobiety w społeczeństwie, wykorzystywanie embrionów do badań naukowych w medycynie, wspomagane samobójstwo, postawy wobec homoseksualistów i traktowanie zwierząt. W każdym z tych przypadków, gdzieś w świecie, przekonania religijne są przeszkodą na drodze do zmian, które uczyniłyby świat bardziej przyjaznym, bardziej ludzkim i bardziej wolnym. Dlatego musimy chronić swoją wolność i swoje prawo do zaprzeczania istnieniu boga, a także do krytyki nauczania Jezusa, Mojżesza, Mahometa i Buddy, które poznajemy z ksiąg przez miliardy ludzi uważanych za święte. Co więcej, ponieważ czasem trzeba pewnej dozy humoru, by upuścić powietrza z balonu świątobliwej pobożności, wolność słowa musi obejmować wolność do kpin i szyderstw. Ktoś może powiedzieć, że w wyniku opublikowania karykatur wyszydzających Mahometa doszło do tragedii. Życie straciło ponad sto osób w Syrii, Libanie, Afganistanie, Libii, Nigerii i innych krajach islamskich, gdzie doszło do protestów i zamieszek. Być może z tego punktu widzenia mądrzej byłoby nie publikować kontrowersyjnych karykatur? Może wolność nie jest warta aż takich kosztów? Ograniczanie wolności słowa ze względu na ewentualne zagrożenia nie jest właściwą reakcją. Ani redaktor duńskiego czasopisma, ani nikt inny nie mógł przewidzieć takich konsekwencji. Wstrzymanie publikacji stanowiłoby tylko zachętę dla tych, którzy nie życzą sobie krytyki swoich poglądów, do organizowania w przyszłości gwałtownych protestów. Zamiast tego powinniśmy z całą stanowczością bronić prawa redaktora i wydawcy do opublikowania karykatur, jeśli uznają to za stosowne, i mieć nadzieję, że z czasem poszanowanie dla wolności wypowiedzi upowszechni się w krajach, w których jak dotąd nie jest uznawane. Za wysoce niefortunne trzeba przy tym uznać, że jeszcze w trakcie islamistycznych protestów doszło do skazania i uwięzienia Davida Irvinga za to tylko, że publicznie zaprzeczał on, iż Holokaust rzeczywiście miał miejsce. Jak w tej sytuacji przekonać islamistów o szczerości naszego poszanowania dla wolności słowa? Nie możemy twierdzić, że przestępstwem jest tzw. kłamstwo oświęcimskie, i jednocześnie dawać rysownikom prawo do szydzenia z bogów, proroków i innych bohaterów kultów religijnych. Zanim czytelnicy oskarżą mnie, że nie chcę czy też nie potrafię zrozumieć uczuć ofiar Zagłady i natury austriackiego antysemityzmu, spieszę wyjaśnić, że jestem synem austriackich Żydów. Moi rodzice uciekli z Austrii na czas, jednak dziadkom się to nie udało. Obie moje babcie i obu dziadków deportowano do gett w Polsce i w Czechosłowacji. Dwoje z nich wywieziono potem do Łodzi, a następnie zagazowano w obozie koncentracyjnym w Chełmnie. Jeden z dziadków zmarł z głodu w getcie w Teresinie. Z Zagłady ocalała tylko babcia ze strony matki. Nie mam więc ani krzty sympatii dla głoszonych przez Irvinga niedorzeczności na temat Holokaustu. (Nawiasem mówiąc, podczas procesu odwołał on swoje poglądy). Popieram wszelkie działania, które mają na celu zapobieżenie odrodzeniu się faszyzmu w Austrii czy gdziekolwiek indziej. Czy jednak naprawdę działamy w interesie prawdy, zakazując „kłamstwa oświęcimskiego”? Czy szaleńcy, którzy po dziś dzień upierają się, że Holokaustu nie było, zmienią zdanie tylko dlatego, że uwięzimy kilku z nich? Wręcz przeciwnie! Należy się raczej spodziewać, iż uznają oni, że poglądy, za które można trafić do więzienia, nie mogą być obalone w drodze racjonalnej argumentacji, że nie ma dowodów na ich niesłuszność. Tuż po II wojnie światowej, gdy Austria z trudem wybijała się na demokrację, podobne ograniczenia wolności słowa mogły być uzasadnione jako środki tymczasowe, które miały na celu osłabienie wpływów faszystowskich. Ale niebezpieczeństwo minęło. Dzisiejsza Austria jest w pełni rozwiniętą demokracją i członkiem Unii Europejskiej. Mimo okazjonalnego nasilania się niechęci wobec imigrantów lub nawet postaw ściśle rasistowskich, co zresztą obserwuje się nie tylko w dawnych krajach faszystowskich, w kraju tym nie ma poważnej groźby odrodzenia się faszyzmu. Austria, tak jak Niemcy, Francja, Włochy i Polska, powinna uchylić prawo penalizujące „kłamstwo oświęcimskie”, robiąc jednocześnie wszystko, co możliwe, by obywatele tych krajów

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2007, 22/2007

Kategorie: Opinie
Tagi: Peter Singer