Prawo do zabijania

Prawo do zabijania

Bohater czy morderca? Prokuratura już wie. Piotr J., który zastrzelił w obronie własnej nastolatka, nie przekroczył granic obrony koniecznej Piątek. Tuż przed północą. W Skórzewie pod Poznaniem słychać brzęk tłuczonego szkła, krzyk i trzy strzały z broni palnej. W ogrodzie domu jednorodzinnego przy ul. Jarzębinowej na trawę osuwa się 18-letni Adrian. Chwilę później umiera w szpitalu. Pocisk zmasakrował mu brzuch i rozszarpał aortę. Lekarze byli bezradni. Za spust pistoletu pociągnął 46-letni Piotr J. Nie wahał się. Był przekonany, że chłopak przyszedł, aby go ograbić. – Nie chciałem go zabić, tylko bronić siebie i mojej rodziny. Byłem przerażony, bo już kilka razy napadano na mój dom i kierowano pod moim adresem pogróżki – tłumaczył później policjantom i prokuratorom. Broń posiadał legalnie. Otrzymał na nią pozwolenie, bo czuł się zagrożony. Użył jej, gdy usłyszał, że ktoś wybija szybę w drzwiach wejściowych jego domu. Po wszystkim wezwał policję i pogotowie. Tymczasem rodzina zabitego utrzymuje, że Adrian nie chciał nigdzie się włamywać. Podobnie twierdzą jego znajomi i większość sąsiadów. Razem zebrali przeszło 200 podpisów pod protestem przeciwko nazwaniu go włamywaczem. Komunikat policyjny został według protestujących zredagowany nieodpowiedzialnie i wyrządził krzywdę rodzinie i przyjaciołom. Wiele pretensji mają też do mediów,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2005, 37/2005

Kategorie: Kraj