Wynocha!

Wynocha!

13.01.2015 Krolewo Malborskie Lotnisko wojskowe Krasnoleka Przylot pierwszych 3 samolotow z osobami polskiego pochodzenia zorganizowany w ramach ewakuacji 178 Polakow z terenu konfliktu zbrojnego w Donbasie . Ewakuowani zamieszkaja na razie w kilku osrodkach na terenie kraju a nastepnie rozpoczna nowe zycie w Polsce Nz odprawa celna i paszportowa Straz Graniczna Sluzba Celna Fot. Wojciech Strozyk/REPORTER

Polska rodzina ewakuowana z Ługańska traci pracę i dach nad głową. Tak zadziałała „dobra zmiana” w PWPW Polska przyjęła około miliona uchodźców z Ukrainy – przekonywała 19 stycznia br. premier Beata Szydło w Parlamencie Europejskim. Jak to w praktyce wygląda, przekonali się Julia i Andrzej Czubaj z Ługańska. Gdy Julia miała 17 lat, jedną bluzkę i dwie spódnice, pojechała na wycieczkę do Polski. Jej mama wydała na bilet wszystkie oszczędności z książeczki córki. Koleżanki w pracy mówiły, że zwariowała, bo z trudem zgromadzone pieniądze można było przeznaczyć na coś pożyteczniejszego. Nastolatka uparła się, że musi jechać. Tłumaczyła matce, że powinna zobaczyć kraj, z którego pochodzą jej przodkowie. O Polsce nic nie wiedziała. Odkąd pamięta, o zakazanej ojczyźnie nie wolno było mówić ani w domu, ani na ulicy. Gdy dorosła, zapisała się do Obwodowego Stowarzyszenia Miłośników Języka i Kultury Polskiej „Warszawa” i Obwodowego Związku Polaków „Polonez” w Ługańsku. Tam poznawała kulturę polską, uczyła się języka. Gdy wybuchła wojna na Ukrainie, Julia miała już swoją rodzinę. Od ks. Grzegorza Rapy, który opiekuje się polską parafią pw. Narodzenia Najświętszej Marii Panny w Ługańsku i pomaga potrzebującym, dowiedziała się, że jest szansa ucieczki przed wojną do kraju przodków. 13 stycznia 2015 r. Julia z mężem Andrzejem i dwójką dzieci, 10-letnią Magdą i 18-letnim Piotrem, znaleźli się w grupie Polaków ewakuowanych przez polski rząd z Donbasu. Pojechali, tak jak stali. Zabrali kilka książek, niewielkie pakunki. W Ługańsku Julia zostawiła rodziców i babcię. Gdy wysiadała z samolotu na wojskowym lotnisku w Malborku, czuła, że wszyscy cieszą się z ich przyjazdu. Miała nadzieję, że tu nareszcie będzie bezpiecznie. Wraz z innymi rodzinami mieszkali w ośrodku Caritasu w Rybakach, 35 km od Olsztyna. Tu uczyli się języka, dzieci chodziły do szkoły, poznały nowych przyjaciół. Do ośrodka przyjeżdżał lekarz. Magda rzadziej już krzyczała przez sen, choć tęskniła za kotkiem zostawionym w Ługańsku. Pod bombami – Dzień wyjazdu, jak to było? – Julia nie chce o tym mówić, woli nie przywoływać bolesnych wspomnień. Ługańsk. Wschodni kraniec Ukrainy, prowincja. – Przed wojną wyremontowali szkoły, wymienili okna na plastikowe. Na skwerach i w parkach rosły holenderskie tulipany – wspomina Julia. Jadąc autobusem, słyszała, jak ludzie mówili, że Ługańsk jest ładny. Naprawdę cieszyła się, że to jej miasto. Przed wojną miało 500 tys. mieszkańców. Nie było bezrobocia. Działało tam wiele fabryk, ludzie pracowali na państwowych posadach. Cztery muzea, uniwersytety. Rok 2013 był najlepszym rokiem w życiu Julii i jej rodziny. Jako naukowiec, biolog i botanik, wygrała grant na podróż służbową do niderlandzkich muzeów przyrodniczych. Była kierownikiem wydziału przyrody w Muzeum Krajoznawczym w Ługańsku. Na wakacje pojechała z rodziną nad Morze Czarne, a latem była na pielgrzymce do Medziugorie. Dwa i pół roku przed wojną przeniosła się do centrum miasta, zamieniając mieszkanie na większe. To nowe wyremontowali, kupili meble. Myślała, że teraz będzie tylko lepiej. Zło wkradało się do Ługańska krok po kroku. Nie od razu pojawiły się czołgi i samoloty. Nikt nie wierzył, że może być niebezpiecznie. W mieście zjawili się dziwni ludzie; mówili, komu ufać, a komu nie. Organizowali mityngi. Coraz częściej spadały pociski. Nie było wody ani prądu. 3 sierpnia na ponad miesiąc miasto zostało odcięte od świata. Matka Julii codziennie płakała. – Pewnego dnia pewna kobieta przyszła do nas i powiedziała, że matka żyje. Przestraszyliśmy się, bo nic nie powiedziała o ojcu. Okazało się, że razem z babcią schronił się przed bombami do piwnicy. Dzięki temu przeżył – wspomina Julia. Tym, którzy wyjechali, jest ciężko, tym, którzy zostali, też. Tłumy ludzi, strzały, samoloty i bombardowania. To wszystko Julia chce zapomnieć. Prawie się udało, bo wojna zabrała jej pamięć. Kobieta do dziś nie może sobie przypomnieć nazwiska koleżanki, w którą uderzył odłamek bomby. Jeszcze w Ługańsku co niedzielę piekła z córką ciasta. Teraz nie pamięta żadnego przepisu. Fotel i kilka książek to jedyne, co udało się ocalić z tamtego życia. – To twoje, co uda ci się unieść w rękach – mówi Julia. Do miasta trudno wjechać, a jeszcze trudniej z niego wyjechać. Trzeba się dostać na terytorium kontrolowane przez Ukrainę, potem przejść

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2016, 52/2016

Kategorie: Kraj