Kominiarki w Alma Mater

Kominiarki w Alma Mater

Skrajna prawica jak w latach 30. terroryzuje uczelnie

– Chcemy zbudować siłę, której lewaki, liberałowie i pedały się boją. Polską narodową siłę – grzmiał  na wiecu kończącym zeszłoroczny Marsz Niepodległości Robert Winnicki, szef Młodzieży Wszechpolskiej. Ostatnie zajścia na Uniwersytecie Warszawskim i w Wyższej Szkole Nauk Społecznych i Technicznych w Radomiu, kiedy zamaskowani przedstawiciele skrajnej prawicy siłą próbowali przerwać wykłady prof. Magdaleny Środy i Adama Michnika, wskazują na to, że „polska narodowa siła” zdecydowała się zrobić porządek także na polskich uczelniach. Część profesorów głośno zaczęła mówić o powrocie ponurego klimatu lat 30. zeszłego wieku.
To właśnie wtedy za sprawą studentów związanych z Obozem Wielkiej Polski uniwersytety stały się areną wystąpień antysemickich. Żądano wprowadzenia getta ławkowego dla Żydów, ograniczenia ich przyjmowania na wyższe uczelnie poprzez wprowadzenie numerus clausus czy wręcz nullus. W 1937 r., gdy część uczelni ugięła się, wprowadzając zasadę numerus clausus oraz getto ławkowe, studenci określający siebie mianem narodowych radykałów gorliwie pilnowali jego przestrzegania. Młodzież akademicka z OWP siłą i zastraszaniem zmuszała do zajęcia odpowiednich miejsc tych spośród swoich żydowskich kolegów, którzy nie chcieli podporządkować się nowym uczelnianym regulacjom. Studenci, których niemało było także wśród członków Straży Narodowej Stronnictwa Narodowego, zajmowali się m.in. „ochroną” polskiego handlu, sprowadzającą się do bojkotu sklepów żydowskich i odradzania Polakom robienia w nich zakupów. Na tym tle dochodziło do bijatyk z młodzieżą żydowską. Studenci o sympatiach lewicowych – podobnie jak dzisiaj – stanowili zdecydowaną mniejszość i raczej pozostawali bierni. W przeciwieństwie do młodych robotników. Stanisław Grzesiuk w książce „Boso ale w ostrogach” wspominał: „Na wyprawy w miasto »na mieczyki« wychodziliśmy całą ferajną, uzbrojeni w ostre noże – przeważnie w Aleje Ujazdowskie i na Nowy Świat. Gdy zauważyliśmy »szczawików« z mieczykami w klapach – bo oni też nie chodzili pojedynczo – zaczynaliśmy nagonkę. (…) Małe zamieszanie i uciekaliśmy, mając w kieszeni obcięte klapy z mieczykami”.

BLOKADA JAK STRAJK

Przełomowy dla przedwojennych organizacji prawicowych na uczelniach był jednak rok 1936, kiedy około tysiąca młodych narodowców doprowadziło do blokady Uniwersytetu Józefa Piłsudskiego (przedwojenna nazwa Uniwersytetu Warszawskiego). Trwająca dwa dni blokada przybrała postać strajku okupacyjnego. Młodzi narodowcy sprzeciwiali się przede wszystkim obecności Żydów na uczelni, wysokiemu czesnemu oraz polityce prowadzonej przez władze sanacyjne, a przede wszystkim fali aresztowań działaczy nacjonalistycznych. Brama główna uniwersytetu przy Krakowskim Przedmieściu została obwieszona transparentami z emblematami obozu narodowego i hasłami: „Żądamy getta dla Żydów i obniżki opłat!”, „Niech żyje Wielka Polska!”, „Śmierć żydokomunie!”, „Blokada aż do zwycięstwa!”. Na Politechnice Warszawskiej, w Szkole Głównej Handlowej, Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego oraz w Szkole im. Wawelberga zawieszono zajęcia i doszło do wystąpień studentów solidaryzujących się z kolegami z UJP. Blokadę ostatecznie przerwała stanowcza reakcja władz. Uniwersytet został czasowo zamknięty, a ówczesny premier, Felicjan Sławoj-Składkowski, mówił o próbie endeckiego zamachu stanu. W nocy z 24 na 25 listopada na teren uczelni weszły specjalne oddziały policji uzbrojone w karabiny, granaty gazowe i długie pałki. Narodowcy stawiali opór i budowali barykady. Dopiero po wkroczeniu strażaków z siekierami, którzy wyrąbali drzwi do Auditorium Maximum, siłom porządkowym udało się obezwładnić protestujących. Aresztowano 250 z nich. Współcześni miłośnicy skrajnej prawicy, odwołujący się do tradycji SN, ONR i OWP, blokadę UW traktują jako jedno z najbardziej chwalebnych wydarzeń
w  historii swojego ruchu.
Przedwojenni studenci warszawskich uczelni stanowili także trzon, liczących ponad 800 członków, organizacji bojówkarskich ONR, które w latach 30. terroryzowały warszawskie ulice oraz kampusy. Urządzały one napady na lokale partyjne oraz wydawnictwa należące do przeciwników politycznych, wdawały się w bójki uliczne oraz próbowały rozbijać pierwszomajowe pochody. Grupy ONR-owców, często uzbrojone, atakowały na uczelniach studentów żydowskich oraz tych, którzy sympatyzowali z ideami lewicowymi. Do legendy przeszło uzbrojenie nacjonalistów, którzy do napadów wykorzystywali twarde i grube laski z nadzianymi żyletkami. Nie jest więc dziwne, że czasem efektem napaści młodych narodowców była śmierć ofiary.

50 ZAMASKOWANYCH

Wraz z biegiem czasu zatarła się pamięć o tamtych wydarzeniach. Nie jest więc dziwne, że zachowanie ludzi, którzy 19 lutego próbowali przerwać wykład „Moralność życia publicznego” wygłaszany przez prof. Magdalenę Środę, zaszokował większość społeczności akademickiej. Grupa 50 zamaskowanych mężczyzn usiłowała wedrzeć się do auli im. Adama Mickiewicza w budynku Auditorium Maximum. Zostali jednak powstrzymani przez Straż Uniwersytecką. Doszło do szarpaniny. Ostatecznie napastnicy zdecydowali się wycofać, by skacząc skandować: „Raz sierpem, raz młotem w czerwoną hołotę”. Po zajściu prof. Środa mówiła: – To było bardzo nieprzyjemne, to naprawdę przypominało lata 30. ubiegłego wieku. Na uniwersytecie jest miejsce na nawet zacięte dyskusje, ale ci ludzie nie przyszli zadawać pytań.
Do prof. Środy młodzi narodowcy mają szczególnie niechętny stosunek. Nieraz przekonywali, że jako feministka i ateistka jest ucieleśnieniem moralnego upadku oraz cywilizacji śmierci.
Płynące zewsząd głosy potępiające tego typu zachowania w obrębie uczelni, z wypowiedzią premiera Donalda Tuska na czele, nie zrobiły większego wrażenia na młodych narodowcach z Radomia, którzy cztery dni później, nie chcąc być gorszymi od kolegów z Warszawy, postanowili zerwać wykład wygłaszany przez Adama Michnika. Po raz kolejny doszło do starcia z ochroną i śpiewów w korytarzu. Redaktor naczelny „Gazety Wyborczej” to dla młodych narodowców kolejna postać symboliczna. Od dłuższego czasu domagają się od niego przeprosin za „zbrodnicze wobec narodu” czyny ojca – Ozjasza Szechtera, działacza Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy, oraz brata – Stefana Michnika, sędziego w procesach stalinowskich.
W bardziej wyrafinowany sposób „narodową siłę” zaprezentowała pomorska Młodzież Wszechpolska, która nie dopuściła do zaplanowanej na 25 lutego dyskusji panelowej o związkach partnerskich na Uniwersytecie Gdańskim. Wśród dyskutantów znalazło się dwóch homoseksualistów: Robert Biedroń i Radomir Szumełda. W liście adresowanym do rektora UG, Bernarda Lammka, Wszechpolacy napisali: „Wszyscy uczestnicy »panelu« to osoby zaangażowane we wspieranie propagandy homoseksualnej, a dwóch zaproszonych polityków to zadeklarowani publicznie pederaści. Uprawianie otwartej propagandy homoseksualnej pod płaszczykiem konferencji naukowej uważamy za niedopuszczalne i podważające renomę UG”. Pod wpływem listu oraz w obawie przed zajściami podobnymi do tych z UW i Radomia rektor odwołał panel.

ELEMENT STRATEGII

Zjawisko postępującej radykalizacji młodzieży martwi przede wszystkim środowisko akademickie. – Zdecydowanie twierdzę, że uczelnia nie jest terenem właściwym do tego typu zachowań. Albo bijemy się na uniwersytecie, wtedy nie jesteśmy studentami i podpadamy pod paragrafy, albo załatwiamy nasze animozje w sposób cywilizowany. Z całą pewnością rację miał tutaj pan premier, który powiedział, że tych wystąpień nie można odpuścić, że są to zjawiska ważkie. Dziwię się tylko, że jak dotąd nie poszły za tym żadne konkretne działania władz. Lekceważenie takich ruchów jest bardzo niebezpieczne i dalekosiężne w skutkach, bo one rosną i rozzuchwalają się – mówi doc. dr Ewa Pietrzyk-Zieniewicz z Instytutu Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego.
Aleksandra Gliszczyńska-Grabias, koordynatorka projektu „Organizacje skrajne w demokratycznym państwie i społeczeństwie 2012-2013”, realizowanego przez stowarzyszenie Otwarta Rzeczpos-
polita, wyklucza przypadkowość i spontaniczność ostatnich zdarzeń. Twierdzi, że są one elementem szerszej strategii Ruchu Narodowego, i przewiduje, że już wkrótce możemy mieć do czynienia z kolejnymi wystąpieniami o podobnym charakterze. – Atmosfera dyskusji na trudne tematy społeczne przekłada się na wzrost aktywności tych środowisk. Poczynają sobie coraz śmielej, ponieważ trafiają na nikły opór. Potrzebna jest konkretna reakcja społeczna, podjęcie działań edukacyjnych. Wystąpienia tych ludzi nie mają nic wspólnego z naukową dyskusją. Ekstremizm nie chce dyskutować.
Zachowanie skrajnie prawicowych studentów stanowi zagrożenie dla jednej z najcenniejszych wartości akademickich, jaką jest merytoryczna debata. Władze nie mogą pozwolić na degenerację uniwersyteckich standardów.

Wydanie: 11/2013, 2013

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy