Prezent jak koszmar
Są prezenty, o których zapomina się natychmiast. Mały test. Czy pamiętasz choć jeden, który dostałeś w zeszłym roku? Jeśli tak, to cudownie. Jeszcze cudowniej, jeśli twoi najbliżsi czule oglądają choć jedną rzecz znalezioną pod choinką. Dobry prezent to prawdziwy problem. Okazuje się, że może to być przedmiot poważnych badań. Oto Brytyjczycy wyliczyli, że rokrocznie otrzymują nie chciane prezenty o wartości 1,6 mld funtów. Przeprowadzono ankietę wśród dwóch tysięcy osób. Sporządziły one swoje własne listy prezentów – koszmarków. Na pierwszym miejscu znalazł się ręcznie robiony sweter. Jego koszmarność podnosi fakt, że po rozpakowaniu trzeba nie tylko podkreślić musztardowy, fioletowy lub żółtawy kolor, ale także pracowitość osoby, która nie dosypiając, wyprodukowała dzieło jak dla wielbłąda. Dopiero, gdy zakończy się wigilijne przyjęcie, nad ostatnim kieliszkiem wina zastanawiamy się, czy naprawdę najbliżsi nie wiedzą że potrójnie grube golfy nie są nam potrzebne, gdyż nie wybieramy się na biegun, że koślawy ściągacz będzie opinał to, co chcemy ukryć? Na drugim miejscu nie chcianych prezentów znalazł się talk do dała. Nudny, przygnębiający kosmetyk, przypominający nam udręczony okres niemowlęctwa naszych dzieci. Urody to on nikomu nie doda. Na trzecim jest opiekacz do Chleba, przedmiot dość tani, który powoduje, że mamy ich w domu kilka. Oczywiście, podarowanych. Jeśli w czasie choinkowego entuzjazmu – „Och, zobacz, co ci święty Mikołaj przyniósł” – uda nam się nie rozpakować opiekacza, możemy go podarować komuś na rocznicę ślubu. Ten ktoś poda go dalej. Na liście nie chcianych prezentów są również rzeczy, które ofiarodawcy uważali za nadzwyczaj oryginalne. Otóż Brytyjczycy nienawidzą domowych kapci z głową krowy, wydających jęk: „Muuu!”. W tym miejscu każdy Polak podpisze się pod tą listą. Polskie sklepy pełne są wynaturzonych kapci, ozdobionych olbrzymimi, zezowatymi oczami psów albo szkaradnymi gębami wiewiórek. Kapcie te są olbrzymie, bez numeru i biseksualne. Jeśli próbujemy je nosić, po paru dniach przypominają brudnawą kluchę. Są listy negatywne, ale są i pozytywne. Otóż wiadomo już, o czym W tym roku marzą nasze dzieci. A te są pod choinką szczere aż do bólu, więc nie ma co im dawać kapci z ryjem zwierzęcia. Tegorocznym hitem nie jest już Barbie, nudna kobieta w średnim wieku. Sprzedawcy informują że dzieci domagają się siusiającej lalki. To znaczy, powiedzmy sobie bardziej szczerze i naturalistycznie – lalka zaopatrzona jest w nocnik, gdyż – jak powiedziano mi w sklepie – „ona robi, no wie pani, co, jak się ją nakarmi specjalnym jedzeniem”. Do lalki dokupić można różne akcesoria związane z fizjologią – kolorowe papki, pieluchy, oliwkę, majtki. Dziewczynki uwielbiają to babranie się w nocniku. A więc wzdragając się, trzeba kupić siusiającą lalkę, bo są prezenty, o których zapomina się natychmiast i są prezenty wymarzone. Więc nie kupujmy opiekacza, który uważamy za nadzwyczaj praktyczny, ale coś zaskakującego. Ale są prezenty prywatne i są prezenty oficjalne. Nie dość, że mamy same kłopoty z zakupami dla najbliższych, to jeszcze, jak tylko włączamy telewizor, dowiadujemy się, że politycy też zrobili nam prezent. Zdążyli, jeszcze przed świętami podarowali kobietom separację. Podobno ma to być formuła ratująca małżeństwo. Nadzieją ma być to, że nastąpił zupełny rozkład pożycia. Nie jest wymagane, by, tak jak przy rozwodzie, był to rozkład trwały. Zupełny, ale nie trwały. Nie wyobrażam sobie takiej formuły. To co? Po trzech miesiącach rozdziału „od stołu i łoża” biegnę do sądu, żeby ten separacją ratował moje małżeństwo? Nie, raczej siadam z mężczyzną i zastanawiamy się, czy pustka w kontaktach będzie trwała. Albo nie siadam, a po paru miesiącach już wiem, czy był to tylko kryzys, czy sytuacja przedrozwodowa. Bo po co komu separacja? Nawet do panieńskiego nazwiska nie można wrócić. Lista nie chcianych prezentów od polityków – to by było ciekawe. Ale przez najbliższe dni zapomnijmy o nich, cieszmy się z prezentów, które na pewno będą z listy wymarzonych. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint