Tadeusz Kotarbiński, największy polski filozof w XX wieku, zasłużył nie tylko na pomnik Profesor dzielności – tak określił Tadeusza Kotarbińskiego uważający się za jego ucznia Jan Strzelecki. Kotarbiński żył długo wedle ludzkiej miary – 95 lat (zmarł 3 października 1981 r.). Poświęcił to życie bez reszty nauczaniu mądrości i przyzwoitości. Stał się autorytetem, budzącym respekt nawet u przeciwników, gdyż nikt nie mógł poważyć się na to, by zakwestionować czystość i szlachetność jego stylu zaangażowania się w sprawy naszego kraju, w kwestie moralnego i intelektualnego rozwoju Polaków, w pracę dla dobra nauki. Należał do szerokiego grona tych wybitnych filozofów, którzy stworzyli w Polsce szkołę filozoficzną – znaną pod nazwą szkoły lwowsko-warszawskiej – będącą pierwszą udaną próbą nawiązania ścisłego kontaktu z najwyższymi osiągnięciami filozofii światowej, a zwłaszcza filozofii analitycznej. I to w jak pięknym stylu! Jądrem zainteresowania tej szkoły była szeroko pojmowana logika. „Nazwa „logik polski” – stwierdził kiedyś prof. Kotarbiński – jest w świecie symbolem swoistego mistrzostwa, podobnie jak nazwa „śpiewak włoski”… w innym fachu”. Sam Kotarbiński nie był logikiem w wąskim sensie, tzn. raczej nie zajmował się tworzeniem rachunków logicznych, chociaż był znakomitym znawcą logiki formalnej, matematycznej – ale popularyzował logiczne myślenie we wszystkich swoich pracach i na każdym kroku. Jako filozof, myśliciel spełnił się przede wszystkim na innych polach, tworząc oryginalną koncepcję reizmu ontologicznego i semantycznego, wznosząc następnie zręby prakseologii, czyli wiedzy o sprawnym działaniu, a także budując system etyki niezależnej, do którego przywiązywał wielkie znaczenie. Bowiem – jak sam wyznał – „najgłówniejszy nurt moich zainteresowań – to zawsze była praktyka człowieka w sytuacji społecznej”. Tadeusz Kotarbiński pochodził z rodziny wielce i wielostronnie zasłużonej dla kultury polskiej. Był to ród przeniknięty duchem pracy organicznej – systematycznej, trudnej pracy nad podnoszeniem poziomu kultury i gospodarki polskiej, podbudowaniem podwalin egzystencji narodowej w sytuacji porozbiorowej. Ów szeroki pozytywistyczny prąd szukał oparcia nie tylko w konkretnym czynie, ale i w myśli humanistycznej, która podejmowała w tych czasach wysiłek właściwego uporządkowania duchowych i filozoficznych dążeń całej ludzkości. W dziele tym, obejmującym wiele krajów, a rozpoczynającym swój ruch od filozofii zwanej pozytywistyczną, znalazła swoje korzenie także myśl Tadeusza Kotarbińskiego. Ojcem Tadeusza był Miłosz – ceniony artysta plastyk, krytyk literacki, a także poeta i kompozytor, nauczyciel, profesor akademii sztuk pięknych. Stryjem – Józef Kotarbiński, jeden z najwybitniejszych aktorów teatralnych swojego czasu, dyrektor teatrów, który wznowił na scenach wielki repertuar romantyczny, ale także literat, felietonista i krytyk. Uzdolnienia artystyczne – plastyczne lub muzyczne – miała również jego matka oraz dwaj bracia. A i sam Tadeusz skłaniał się początkowo ku sztuce, a zwłaszcza ku architekturze. Zwyciężyła jednak skłonność do myślicielstwa. „Jednak myślicielstwo – wspominał kiedyś przede mną – to nie tylko pasja rozmyślania. To także jego kierunek ku filozofii, ku podstawowym zagadnieniom bytu, poznania i czynu, ku tym wszystkim, które się składają na problematykę religii. Z czasem wyrasta się jednak z doktryn religijnych, a zagadnienia podstawowe pozostają i człowiek próbuje brać się do nich przy pomocy własnego rozumu. W ten sposób kształtuje się filozofia…”. Naukowego filozofowania nauczył się Kotarbiński na studiach we Lwowie u prof. Kazimierza Twardowskiego, ojca całej szkoły lwowsko-warszawskiej. Mówił o nim później, iż był to nauczyciel o niezwykłych walorach. Przede wszystkim kontynuator kartezjańskiego dążenia do idei jasnych i wyraźnych. Działał w tym przeświadczeniu, że kto ma myśl wyklarowaną, ten i słowa znajdzie dla niej proste i zrozumiałe. Trwały wynik działalności Twardowskiego to bezcenna zaleta metodyczna, która polega przede wszystkim na precyzji słowa obywającej się bez sztucznej symboliki. Ta precyzja słowa służy dwóm celom naraz. Po pierwsze – docieraniu do istotnego sensu doktryn przekazywanych przez historię filozofii. Po drugie – komunikowaniu osiągnięć namysłu odbiorcom wykładów filozoficznych. To właśnie odziedziczyli po Twardowskim jego uczniowie i do dziś można odróżnić w pisarstwie i nauczaniu filozoficznym potomstwo Twardowskiego. Kultywując te wartości, szkoła lwowsko-warszawska wytworzyła swoją wspólnotę duchową, którą była nie treść nauki, tylko sposób, metoda filozofowania i wspólny język
Tagi:
Marek Jaworski









