Jakiś sabotażysta dostał się w szeregi IPN i zamknął śledztwo w sprawie katastrofy w Gibraltarze w 1943 r. Zginął w niej gen. Władysław Sikorski, ówczesny premier i dowódca sił zbrojnych. Przez pięć lat prokuratorzy IPN jeździli sobie po świecie i nie szczędząc kosztów, szukali spisku. Milion złotych w prawo, milion w lewo to nie był dla nich problem. Państwo bogate, zapłaci i za wycieczkę do Hiszpanii, i za ekspertyzy drzazgi, i za…Szło więc nieźle, dopóki jakiś sabotażysta albo tylko nerwus nie ogłosił: zamykamy śledztwo. Zupełnie bez sensu. Bo lekko licząc, jeszcze ze dwa pokolenia mogłyby w IPN żyć z tej katastrofy. A ile obrazów, ze sobą w roli głównej, mogłaby namalować Ewa Koj, prokurator IPN z Katowic? Ze sobą w plenerze albo i bez? Ileż radości dostarczyłaby jeszcze swoim pracownikom, którzy zaśmiewają się z tej twórczości? Co prawda, śmieją się po kątach, za to do łez. Słabnie ten IPN, słabnie. Nie boi się nawet przyznać, że po pięciu latach nadal nie wie, czy był wtedy zamach, czy nie. Naprawdę nie wie? To niemożliwe. Niewiarygodne. Przecież IPN wie nawet więcej, niż naprawdę było. Mamy na to dowody. Książki IPN, od których historykom włos rzednie, a ciało blednie. Udostępnij: Kliknij, aby udostępnić na Facebooku (Otwiera się w nowym oknie) Facebook Kliknij, aby udostępnić na X (Otwiera się w nowym oknie) X Kliknij, aby udostępnić na X (Otwiera się w nowym oknie) X Kliknij, aby udostępnić na Telegramie (Otwiera się w nowym oknie) Telegram Kliknij, aby udostępnić na WhatsApp (Otwiera się w nowym oknie) WhatsApp Kliknij, aby wysłać odnośnik e-mailem do znajomego (Otwiera się w nowym oknie) E-mail Kliknij by wydrukować (Otwiera się w nowym oknie) Drukuj
Tagi:
Przebłyski









