Prywatyzacja po polsku

Prywatyzacja po polsku

Komputerowe systemy zarządzania SAP padły w KGHM i w Zakładzie Energetycznym w Łodzi. Czy scenariusz powtórzy się w PGNiG? Znana z niekonwencjonalnej polszczyzny minister skarbu, Aldona Kamela-Sowińska, tak pisze o prywatyzacji: „Prywatyzacja od 10 lat to magiczne słowo polskiego życia społecznego. Łączy w sobie elementy polityki i emocji, przeszłości i przyszłości, nadziei i rozczarowań, oczekiwań i niespełnienia” (z listu do Leszka Millera). „Magiczne słowo polskiego życia społecznego” – nieźle powiedziane. Rzeczywiście – można niekiedy odnieść wrażenie, że prywatyzacja po polsku to istna czarna magia. Choć wszystko regulują precyzyjne przepisy, choć obowiązują ścisłe procedury, to przecież wcale nie jest tak, że rodowe klejnoty sprzedajemy po najlepszych cenach i tylko w dobre ręce. Polska prywatyzacja regularnie wstrząsana jest aferami, nieustannie towarzyszą jej śledztwa, protesty sejmowych komisji i protesty na ulicach, a ministrowie skarbu po kolei poddawani są torturze głosowania nad wnioskami o pozbawienie ich stanowiska. I tak mija rok za rokiem – kolejne parlamenty i następujące po sobie rządy zabierają się za porządki, a mimo to ciągle pojawiają się nowe, nie pozbawione podstaw podejrzenia o lekceważenie interesów państwa. Warto przy okazji powiedzieć, że nie chodzi tylko o sam proces (czy może proceder?) sprzedawania firmy, lecz także o to, co się z nią dzieje przed sprzedażą.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2001, 29/2001

Kategorie: Kraj