Racja Oriany Fallaci

Racja Oriany Fallaci

W Europie chrześcijaństwo słabnie, a islam rośnie w siłę, jest prężny, ambitny. Staje się apodyktyczny i nietolerancyjny Prof. Daniel Pipes, dyrektor Forum Bliskowschodniego i Amerykańskiego Instytutu Pokoju Nowy Jork – Narastająca eskalacja napięcia w stosunkach świata zachodniego z muzułmańskim stawia w centrum uwagi światowej opinii postać włoskiej pisarki i dziennikarki Oriany Fallaci, z pasją wypowiadającej się między innymi o islamie. Podobno jest dosłownie bombardowana prośbami o komentarz do tego, co się dzieje. Spotyka się jednak tylko z bardzo wąskim gronem ludzi, do którego pan się zalicza. Milczy? – Milczenie zdecydowanie nie leży w jej naturze i to jest poza dyskusją. Oriana jest poważnie chora i znosi to bohatersko. Pisze właśnie kolejną książkę i na tym się koncentruje. Uzupełniając pańskie pytanie, chcę dodać, że nie tylko ani nie przede wszystkim ośrodki opiniotwórcze zasypują ją lawiną próśb o opinię. Otrzymuje wyrazy sympatii od ludzi z całego świata, jej czytelników, o których wypowiada się z najwyższym uznaniem i dumą. – Na jednej z wielu stron internetowych poświęconych Orianie Fallaci można przeczytać e-mail jej fana z Warszawy: „Pisz! Nie zostawiaj nas samych. Teraz jesteś nam najbardziej potrzebna”… – Jeżeli zna ten e-mail, jest jej miło. Polska nie jest krajem jej obojętnym. Jej stosunek do wielu Polaków był i jest bardzo wyrazisty. Choćby do Jana Pawła II, Lecha Wałęsy… NIEUSTRASZONA GŁOSICIELKA PRAWDY – Jaka jest pana definicja Oriany Fallaci? – Jeżeli to naprawdę ma być definicja dotycząca prawdziwego człowieka, nie powinna liczyć więcej niż trzy słowa. Brzmi zatem: Fearless Speaker of Truth, Nieustraszona Głosicielka Prawdy. – Jakby pan ją przedstawił? – Właśnie niedawno to robiłem w Nowym Jorku, kiedy trzy miesiące temu otrzymywała Nagrodę Annie Taylor przyznaną przez Center for the Study of Popular Culture (Centrum Studiów Kultury Masowej) za jej bohaterstwo i odwagę, z jaką prowadzi przez całe życie walkę z wszelkimi formami opresji i nienawiści. Czy to był faszyzm i walka 15-latki z Mussolinim u boku swego ojca, czy rewolucyjne zrywy przeciwko dyktaturom południowoamerykańskim, wojna wietnamska, czy wojny bliskowschodnie, czy obecne mobilizowanie opinii przeciwko narastającemu, największemu od czasów zimnej wojny zagrożeniu cywilizacji Zachodu tym razem ze strony nacjonalistycznego islamu. Islamofaszymu. Daje świadectwo głoszonym poglądom w najbardziej szczery i wyrazisty z możliwych sposobów: z bezpośrednim zagrożeniem utraty własnego życia w wyniku jakiegoś aktu nienawiści, do którego zachęty są publicznie ogłaszane. Należy do grona naprawdę niewielu dziennikarzy (i ludzi w ogóle), którzy mogą o sobie powiedzieć, że nie tylko obnażyli świat z jego – często podłymi – mechanizmami milionom, ale także w ich imieniu próbowali dokonywać jego korekty. Nie tylko w mobilizowaniu światowej opinii, lecz także w bezpośrednim wpływie na czołowych przywódców świata, z którymi przeprowadzała wywiady oparte na wielogodzinnych rozmowach, spory debaty, niekiedy awantury. Byli wśród nich m.in.: Deng Xiaoping, Indira Ghandi, Hajle Sellasje, Mohamed Reza Pahlavi, Ajatollah Chomeini, Zulfikar Ali Bhutto, Muammar Kadafi, Jasir Arafat, Golda Meir, Ariel Szaron, Willy Brandt, Henry Kissinger czy Lech Wałęsa. Oriana zwykła mówić, iż ma nadzieję, że jej książki umrą „nieco później” niż ona sama. To są jej… „dzieci”, które zostawia dla świata, bo swoich własnych nie ma. Jedyne, co ma, to nadzieję, że pomogą one innym ludziom: „widzieć lepiej, myśleć lepiej i wiedzieć trochę więcej”. Ja bym powiedział, że jej „dzieci” zmienią świat. – Pamięta pan, kiedy pierwszy raz o niej usłyszał? – Niech pomyślę… To było w 1972 r., kiedy przeprowadziła słynny wywiad z Henrym Kissingerem, mającym wtedy wielki wpływ na bieg wydarzeń światowych w skali globalnej. Fallaci zmusiła go do daleko idącej szczerości, m.in. wyznania, że czerpie pewien rodzaj satysfakcji ze swej sławy, gdy wyobraża sobie siebie jako bohatera bajki o Dzikim Zachodzie, „samotnego kowboja prowadzącego karawanę”. Wywiad ten wszedł do historii, jako „Pogadajmy o wojnie”, bo od takich słów Oriana prowokacyjnie go zaczęła, umówiwszy się na rozmowę o pokoju, za budowniczego którego Kissinger uważał się bezdyskusyjnie. Doznałem wtedy wrażenia, że mam do czynienia z jakimś przełomem i rewolucją w prezentowaniu figur z politycznego świecznika. Natomiast

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 07/2006, 2006

Kategorie: Wywiady