Czy obraz Leonarda da Vinci „Ostatnia wieczerza” rzeczywiście kryje tajemnicę końca świata? Włoska badaczka konkuruje z Danem Brownem Wielki fresk Leonarda da Vinci „Ostatnia wieczerza”, namalowany temperą na tynku, oddaje moment zapowiedzenia przez Jezusa zdrady Judasza (Judasz to czwarta postać od lewej). Artyście udało się stworzyć dramatyczne napięcia między uczestnikami wieczerzy. Wśród uczniów można dostrzec nadzwyczajne poruszenie, świadczą o tym ich twarze, gesty rąk, pochylenia postaci. Obraz powstał w refektarzu, czyli jadalni kościoła Santa Maria delle Grazie w Mediolanie. Zakonnicy stołujący się w tej wielkiej sali otrzymali od malarza wspaniały podarek, odtąd spożywali posiłki jakby w towarzystwie Jezusa i jego uczniów. To jedno z późniejszych, a więc i najdoskonalszych dzieł mistrza, ale widać na nim nieubłagany ząb czasu. Dziś fresk jest wyblakły, pojawiły się liczne przebarwienia i ubytki, rysy postaci uległy zatarciu. Nic dziwnego – fresk ma już ponad 500 lat. Naoczny świadek, który widywał często Leonarda przy pracy nad „Ostatnią wieczerzą”, opisuje, jak artysta stawał na rusztowaniu i zastygał w bezruchu. Podobno mógł tak stać całymi dniami i przyglądać się już wykonanej pracy, zanim zdecydował się na kolejny ruch pędzlem. Malowidło jest więc owocem długotrwałych przemyśleń mistrza i być może dlatego sądzi się, że zawiera niejedną zagadkę. Lista niewiadomych Biografia Leonarda umacnia zresztą to przekonanie, bo największy artysta renesansu bardzo lubił rebusy, sam układał zagadki i otaczał się nimbem tajemniczości. Dlatego już od dawna pojawiały się różne interpretacje „Ostatniej wieczerzy”. Zastanawiano się np., do kogo należy ręka z nożem widoczna tuż za trzecim apostołem w grupie uczniów siedzących po prawicy Jezusa. Ze względu na zły stan dzieła przez pewien czas uważano, że ręka ta, jeśli policzyć wszystkie ręce na obrazie, jest nadprogramowa i nie należy do nikogo. Później jednak ustalono, że jest to dłoń św. Piotra, a liczba rąk na obrazie jest prawidłowa. Gwałtowna reakcja św. Piotra na słowa Jezusa, jak i fakt, że trzyma on w dłoni nóż, może odwoływać się do późniejszych wydarzeń w ogrodzie Getsemani, gdzie św. Piotr, broniąc Jezusa, odcina jednemu z napastników ucho. Istnieje również inna interpretacja, według której wycelowane w św. Bartłomieja ostrze ma przypominać o jego męczeńskiej śmierci. Wszystkie te dociekania w sprawie tajemniczej ręki są jednak niczym wobec interpretacji zawartej w książce „Kod Leonarda da Vinci” amerykańskiego pisarza Dana Browna. Powieść ta sprawia wrażenie, że oparta jest na realnej wiedzy, lecz w istocie zawiera literacką fikcję. Bohater powieści zauważa, że choć apostołów było 12, a na obrazie Leonarda występują w czterech trzyosobowych grupach, to jednak znalazła się wśród nich Maria Magdalena, brzemienna żona Jezusa, a nie św. Jan, który znajduje się po prawicy Chrystusa i rzeczywiście trochę przypomina kobietę. Książka Browna rozeszła się w 80 mln egzemplarzy, a w Polsce została oprotestowana przez czynniki kościelne. Herezja w powieści Brown stworzył fantastyczną fabułę, w której połączył domniemane dzieje Chrystusa z legendą o świętym Graalu i biografią Leonarda. Powieść nawiązuje do herezji, w myśl której Maria Magdalena była w ciąży z Jezusem i przeżyła jego śmierć. Ponieważ nosiła w sobie jego krew, była w istocie owym legendarnym świętym Graalem. Po śmierci męża uciekła z dzieckiem do Francji i tutaj dała początek dynastii Merowingów. „Kod Leonarda da Vinci” doprowadza tę historię do XVI w. i łączy legendę biblijną z postacią genialnego artysty i konstruktora. Ponieważ w swoich pracach badawczych dokonywał on wielu odkryć technicznych i technologicznych, niektórzy powiązali jego ogromną wiedzę z tajemniczymi wydarzeniami z dalekiej przeszłości, m.in. osiągnięciami naukowymi i technologicznymi legendarnych Atlantydów. Część wiedzy mieszkańców zatopionego lądu miała jakoby przetrwać w społecznościach wolnomularskich, a właśnie Leonardo był członkiem takiego stowarzyszenia. Udało mu się jakoby zrekonstruować starożytne osiągnięcia naukowe Atlantydów i te doświadczenia wprowadzić do własnych prac i wynalazków. Dotyczy to m.in. sztuki zwanej świętą geometrią. Temat uczestnictwa Leonarda da Vinci w tajnym stowarzyszeniu został też wprowadzony do książki Dana Browna i tutaj owa święta geometria, jak i poszukiwanie złotego środka pozwalają wysunąć tezę, iż święty Graal, o którym mówi się w powieści, nie oznacza
Tagi:
Bronisław Tumiłowicz









