Setka poniżej 9 sekund, skok wzwyż 2,5 m, 300 kg w podrzucie. Czy istnieją granice ludzkich możliwości? Zdumiewające wyczyny niektórych sportowców, jakie podziwialiśmy od początku igrzysk w Atenach, po raz kolejny przywołują pytanie o granice ludzkich możliwości. Do czego mogą doprowadzić katorżniczy trening i pokonywanie barier psychicznych? Na ile wreszcie kolejne rekordy będą, a może już są efektem stosowania coraz bardziej wyrafinowanego dopingu? Postęp w sporcie jest tak wielki, że trudno dzisiaj jednoznacznie określić granice ludzkich możliwości. Ateński klimat nie sprzyjał, co prawda, biciu rekordów, a panujące od początku IO upały dały się we znaki wielu znakomitym sportowcom. Mimo to przynajmniej kilku zawodników dokonało rzeczy niebywałych. Pływanie się rozwija Bez wątpienia wszystkich przyćmił Amerykański pływak Michael Phelps. Chociaż nie poprawił ustanowionego 32 lata temu rekordu Marka Spitza, zdobywcy siedmiu złotych medali na olimpijskim basenie, w ciągu tygodnia zdobył sześć złotych medali i dwa brązowe. Wykonał iście tytaniczną pracę. Tymczasem jak twierdzi jego trener Bob Bowman, to bułka z masłem. – On pływa 15-17 km dziennie. Gdy więc przyjechał tutaj i miał startować 18 razy w ciągu siedmiu dni, to była dla niego laba. Phelps niesamowicie szybko regeneruje siły. Po treningu zjada omlet z ośmiu jaj, dwa naleśniki i wypija karton jogurtu. Zarówno on, jak i jego koledzy są zgodni – pływanie jest jeszcze nierozwiniętą dyscypliną i można się spodziewać kolejnych rekordów. Mistrzyni olimpijska Otylia Jędrzejczak ćwiczy z płetwami na nogach i specjalnymi łapami na dłoniach. By zwiększyć opór, przywiązuje do nóg plastikowe wiadro. Trenuje z gumą, która po naciągnięciu zmusza zawodnika do wykonywania szybszych ruchów. Korzysta z porad najlepszych fachowców od analizy ruchów. Ćwiczy jogę, uczy się akupresury. Przygotowując się do występu w Atenach, przepłynęła prawie 3 tys. km. Jak ktoś obliczył, to dokładnie tyle, ile wynosi droga wodna z Dniestru przez Morze Czarne, cieśniny Bosfor i Dardanele oraz Morze Egejskie aż do Aten. Poprawa wyników sportowych niemal we wszystkich dyscyplinach odbywa się skokowo. Spektakularne rekordy są ustanawiane raz na kilkanaście lat. W pływaniu przełom nastąpił w latach 20., kiedy dzięki badaniom tłumaczącym zasady zachowania się ciał w wodzie poprawiono technikę pływania. Potem rekordy bito w latach 50., gdy zmieniono metody treningu, oraz pod koniec lat 70., kiedy odkryto wpływ i znaczenie wspomagania witaminami i mikroelementami. Obecnie główną rolę odgrywa sprzęt. Bezpowrotnie minęły czasy slipów. Specjaliści opracowali kombinezony dokładnie przylegające do ciała. Tkanina imituje skórę rekina, a jej struktura przypomina drobną łuskę. Wodę nasycono ozonem. Zmieniono także kształt niecki basenu, co powoduje idealne rozchodzenie się fali. Odniesienie sukcesu bez korzystania ze zdobyczy technicznych jest niemożliwe nie tylko w pływaniu. W 1989 r. przed finałowym etapem wyścigu Tour de France Greg LeMond nadrobił 50-sekundową stratę do lidera dzięki zastosowaniu aerodynamicznego zestawu uchwytów kierownicy i aerodynamicznego kasku. Te dwie innowacje pozwoliły mu zaoszczędzić na 25-kilometrowym dystansie 1 minutę i 16 sekund. W dyscyplinach, w których rozwijane są duże szybkości, obcisłe i aerodynamiczne ubranie pomaga zmniejszyć opór powietrza o 6-10%. Dzięki odpowiedniemu sprzętowi i strojowi kolarz może na dystansie 4 km zyskać 3 sekundy. Gdy zawodnik zamieni but ważący 300 g na taki, którego masa wynosi 150 g, w biegach długodystansowych może osiągnąć wynik lepszy o kilka minut. Nikt nie wie, ile rekordów sportowych ustanowiono w XX stuleciu. Ale przynajmniej kilka z nich obaliło teorię o kresie ludzkiej wydolności fizycznej. Przełomowe znaczenie miał bez wątpienia zapomniany już wyczyn Anglika Rogera Bannistera, który w 1954 r. przebiegł dystans jednej mili (1481,5 m) w czasie 3.59,4 i padł na mecie bez przytomności. Bannister przeszedł do historii jako ten, który obalił teorię o kresie ludzkiej wydolności fizycznej. Na początku XX w. prof. Lietzke z Ameryki na podstawie badań stwierdził, że człowiek nigdy nie przekroczy pewnych barier, i jako wyznacznik przyjął czas 4 minut na dystansie jednej mili. Dziś zawodnicy biegający milę w ciągu 3,5 minuty nawet nie wiedzą, kim był Bannister, ani nie znają teorii Lietzkego.
Tagi:
Tomasz Sygut









