Płaszcz z włosów, 7 tysięcy litrów kwaśnicy, jazda na klozecie czy dojenie sztucznej krowy – to tylko niektóre osiągnięcia żądnych sławy rodaków Polskę ogarnęło szaleństwo bicia rekordów kulinarnych. Specjalizujemy się głównie w pichceniu różnego rodzaju zup. Co ciekawe, w przeciwieństwie do codziennych domowych trudów przy rekordowych chochlach i patelniach najczęściej stają panowie. Jedną z pierwszych megazup była pomidorowa. W ogromnym kotle ugotowano aż 3,5 tys. litrów pomidorowego przysmaku, którego walory smakowe mogli później podziwiać wszyscy kibicujący biciu rekordu. Pomysł tak bardzo spodobał się kucharzom, że wkrótce w różnych miejscach Polski zaczęło bulgotać w wielkich kotłach. W Ustce podczas Dni Morza i Święta Rybaka powstała – jakże by inaczej – zupa rybna. Sześciu kucharzy gotowało ją przez całą dobę. Z 4 tys. litrów zrobiono 17 tys. porcji, z których każda została zjedzona ze smakiem. Jeśli ta ilość wydała się komuś zbyt mała, mógł pojechać do Żywca, gdzie miejscowi kucharze w jeden z sierpniowych weekendów upichcili aż 7345 litrów rozsławionej przez braci Golców kwaśnicy. W kotle o pojemności 9 tys. litrów znalazło się 2,5 tony produktów, w tym ponad 1 tona ziemniaków i 300 kg świńskich ryjów. Aby rekord znalazł się w Księdze Guinnessa, potrawa musiała być zjedzona niemal do ostatniego litra. Przygotowanie 21 tys. talerzy zupy kosztowało około 40 tys. zł. Jednak w przypadku rekordów kulinarnych organizatorzy zazwyczaj nie mają problemów ze znalezieniem sponsorów. Z miłości do pyzy Przedmiotem bicia rekordów stają się często regionalne smakołyki. Miłość do pyz skłoniła ich amatorów do zorganizowania w Gołdapi Mistrzostw Świata w Jedzeniu Kartaczy. Kartacz to ważąca ok. 20 dag pyza ziemniaczana z mięsem, skwarkami i cebulą. Na sierpniowe, już IV mistrzostwa ulepiono ich aż 3 tys. Do zawodów stanęło 500 zawodników. W kategorii jedzenia na czas zwyciężył Jerzy Mandygraf z Gołdapi – w ciągu dwóch minut zjadł cztery i pół kartacza. To była taaaka ryba – tak zazwyczaj określa się rekordową zdobycz wędkarza, tym razem jednak chodzi o rybę usmażoną. Gigantycznego – ważącego 10 kg i mierzącego 114 cm – suma zdecydował się przyrządzić kucharz hotelu Wrocław, Janusz Sudacki. Po wypatroszeniu ryba ważyła 7 kg, a po usmażeniu 6,5 kg, ale i tak światowy rekord Guinnessa został pobity o kilogram. Suma podano z frytkami – normalnej wielkości. Truskawkowe szaleństwo Na początku wakacji dziesięć osób uzbrojonych w miksery zaatakowało 300 kg truskawek, które postanowiono przerobić na mus. W produkcie końcowym znalazło się jeszcze 150 litrów śmietany i 60 kg cukru. Pomysłodawcy nie zadowolili się jednak tylko chwałą rekordzistów. Postanowili jeszcze zrobić przy okazji interes i sprzedawali porcję megamusu za złotówkę. Zarobione pieniądze przekazali na kupno polis inwestycyjnych dla dzieci pokrzywdzonych przez los. Radość bicia kulinarnych rekordów polega na możliwości późniejszej jego degustacji. I tak 30 tys. dzieci i dorosłych czekało w Szczecinie na wybudowanie rekordowej chatki z piernika. Pracowało przy niej 15 cukierników pod kierunkiem mistrza świata cukierników, Janusza Profusa. Pieczenie trwało dwa tygodnie, budowanie piernikowego domku – dwa dni, natomiast zjedzenie czterotonowego rekordu tylko 54 minuty i 36 sekund. Czasem jednak nie wypada skonsumować słodkiego wyczynu. Bo jak tu odgryźć ucho czekoladowemu Małyszowi, którego wykonał wraz z kolegami również Janusz Profus? Do tej pory jest to największa na świecie figura z białej czekolady – ma 2,50 m wysokości i waży 180 kg. Wśród rekordowych przysmaków są już: chałwa (120 cm długości, 70 cm szerokości i 30 cm wysokości), chleb (13,43 m, 1.168,60 kg), rogal (długość po zewnętrznym łuku 4 m, ważył 16,8 kg), chałka (104 kg), parówka (26,5 m – rekord świata), jajecznica z 1112 jaj oraz róże z masła. Chętnie też rywalizujemy o tytuł mistrza w jedzeniu na czas. Połykamy m.in. chleb (1 kg w 14 minut), jajka na twardo (39 jaj w 60 minut), krupniok (2,37 m śląskiego przysmaku w 15 minut), mleko (4 litry w 3 minuty), piwa (18 litrów w 15 minut).









