Operacja rozłączenia syjamskich sióstr zakończyła się tragedią, ale otworzyła nowy etap w dziejach medycyny Nie pomogły modlitwy ani sztuka lekarska. Syjamskie bliźniaczki z Iranu, Laleh i Ladan Bijani, zmarły w Singapurze podczas operacji, którą media nazwały już bezprecedensową i historyczną. A przecież wydawało się, że marzenie zrośniętych głowami sióstr o godnym życiu, o prawie do indywidualności i prywatności, spełni się. Międzynarodowy zespół 28 najwyższej klasy neurochirurgów i innych specjalistów wspomaganych przez około 100 asystentów zdołał w ciągu 50 godzin pomyślnie przeciąć kości czaszki i rozdzielić dwa mózgi znajdujące się w jednej jamie czaszkowej. Już przygotowywano dwa stoły operacyjne, na których miały spocząć Laleh i Ladan – po raz pierwszy w swym 29-letnim życiu osobno. Lecz nagle wystąpiły coraz większe komplikacje. Siostry straciły zbyt dużo krwi, przypuszczalnie nastąpił obrzęk i niedotlenienie mózgów bardzo wrażliwych na niedostatek krwi niosącej tlen. Transfuzje nie ustabilizowały stanu pacjentek. Ladan zmarła 8 lipca o godzinie 14.30. Lekarze jeszcze ponad godzinę walczyli o życie jej siostry. Daremnie. „Kiedy podjęliśmy to wyzwanie, wiedzieliśmy, że zagrożenie jest duże. Ale byliśmy pełni nadziei. Ladan i Laleh także zdawały sobie sprawę z ryzyka. Jako lekarze jesteśmy w stanie uczynić tylko to, co jest możliwe, a resztę musimy pozostawić Wszechmocnemu”, oświadczył głęboko poruszony dr Loo Choon Yong, dyrektor Raffles Hospital w Singapurze, w którym dokonano operacji. Kierujący zespołem lekarzy wybitny singapurski neurochirurg, dr Keith Goh, wielokrotnie ostrzegał irańskie siostry, że mają najwyżej 50% szans na przeżycie. Zdaniem wielu specjalistów, była to zbyt optymistyczna ocena. Dr Madżid Samii, przewodniczący Międzynarodowego Instytutu Neurologicznego w Hanowerze, już w 1988 r. po trwających miesiąc badaniach bliźniaczek nie zgodził się na przeprowadzenie operacji. Doszedł bowiem do wniosku, że szanse sióstr na jej przeżycie są bliskie zeru. Laleh i Ladan miały tylko jedną zatokę strzałkową, żyłę grubości palca odprowadzającą niemal całą krew z górnych części mózgu. Dr Samii był więc pewien, że w takim przypadku operacja skończy się tragedią – nawet jeśli pacjentki przeżyją, mogą pozostać w stanie wegetatywnym, z martwym mózgiem. Po śmierci kobiet rozległy się głosy, że być może nie należało podejmować się wyjątkowo niebezpiecznego zabiegu, skoro jego celem nie było ratowanie życia, lecz tylko poprawienie jego jakości. Czyż nadmiernie ufający postępom neurochirurgii lekarze nie zawinili hybris (jak starożytni Grecy nazywali nadmierną pychę), gdy dla zdobycia sławy czy też „poszerzenia granic naukowego poznania” zdecydowali się na przedsięwzięcie oznaczające dla bliźniaczek niemal pewną śmierć? Dr Richard Nicholson, wydawca „Britain’s Bulletin of Medical Ethics”, powiedział: „Lekarze mają obowiązek działania w najlepszym interesie pacjenta, zaś w tym przypadku nasuwa się wniosek, że operacja była błędem”. Ale Laleh i Ladan nigdy nie miały takich wątpliwości. „Pragnęłyśmy rozdzielenia, od chwili gdy po narodzinach po raz pierwszy otworzyłyśmy oczy. Chcemy wreszcie zobaczyć swe twarze inaczej niż w lustrze”, opowiadały zrośnięte bokami głów siostry. Przyszły na świat w Firozabadzie, w ubogiej irańskiej rodzinie z dziewięciorgiem innych dzieci. Rodzice nie mieli pieniędzy, znajomości ani wiedzy, aby zorganizować operację rozdzielenia zrośniętych główkami dziewczynek. A przecież taki zabieg ma największe szanse powodzenia tylko u niemowląt, których czaszki, mózgi i systemy naczyń krwionośnych są bardzo plastyczne. W wieku czterech lat Laleh i Ladan zostały odebrane rodzicom i umieszczone w państwowym domu dziecka. Kiedy matka przyjechała w odwiedziny, dowiedziała się, że przeniesiono je do innej placówki. Biedna kobieta nie miała pieniędzy na autobus. Zobaczyła swe córki dopiero w Teheranie, gdy miały 15 lat. Ladan i Laleh zostały adoptowane przez pewną rodzinę w irańskiej stolicy. Kiedy ich przybrany ojciec zgłosił się po akty urodzenia, urzędnicy powiedzieli, że wystarczy jeden dokument. Z trudem zdobył dwa akty, długo musiał przekonywać, że Ladan i Laleh to przecież dwie różne osoby. Kiedy tylko dziewczynki nauczyły się chodzić, usiłowały uciec od siebie. Kończyło się to zawsze ostrym bólem i łzami. Chodziły podrapane i posiniaczone – podczas zabaw często się przewracały. W szkole mogły łatwiej sobie podpowiadać,
Tagi:
Krzysztof Kęciek









