Różowa rewolucja

Różowa rewolucja

Jak powstawał najbardziej kasowy film pornograficzny w historii kina – „Głębokie gardło” O „Głębokim gardle” wiemy już wszystko. Właśnie niejaki Mark Felt ujawnił, że to on w aferze Watergate był rządowym źródłem informacji o tym historycznym pseudonimie. I więcej – wiemy dokładnie, skąd ten pseudonim. Na ekrany kin wejdzie niebawem film dokumentalny „Głęboko w gardle”, który objaśnia, dlaczego „Głębokie gardło”, pornos nakręcony za 25 tys. dol., zarobił 600 mln. I stał się najbardziej dochodowym przedsięwzięciem w historii kina. Rozgłos „Gardła” miał jasne przyczyny. Był to film, który – jako pierwsze dziełko pornograficzne – w 1972 r. trafił do normalnego obiegu kinowego. Tytuł „Głębokie gardło” nawiązywał do oralnych wyczynów aktoreczki o pseudonimie Linda Lovelace. Ameryka była oszołomiona własną śmiałością – pornografia w zwykłym kinie! Film chciały zobaczyć miliony widzów, aby mieć swój udział w rewolucji seksualnej, która właśnie przetaczała się przez Amerykę. Nikt jednak nie podejrzewał, że „Głębokie gardło” to już ostatni akord tej wielkiej fali, która zrewolucjonizowała moralność łóżkową Amerykanów. A w konsekwencji całego Zachodu. Młodzież dyktuje warunki Okoliczności wyjątkowo takiej rewolucji sprzyjały. W latach 60. Stany zalała fala emigracji podobna do tej, jaką ten kraj przeżył na początku XX stulecia. Tyle że tym razem była to emigracja „od wewnątrz” – w Stanach nastał wyż demograficzny. W 1966 r. aż 48% Amerykanów miało mniej niż 26 lat. Po raz pierwszy w historii tego kraju reguły życia społecznego zaczęła dyktować młodzież. Najczęściej drogą sprzeciwu i buntu wobec pokolenia rodziców. Ci relaksowali się, sącząc drinka przy ogrodowym grillu. Młodzi odkryli własną drogę relaksu. „Włącz się, dostrój i odleć”, zalecał Timothy Leary, profesor Harvardu i poeta pochłaniający garściami halucynogenne grzybki. Ten apostoł odkrywania „nowych źródeł percepcji” w krótkim czasie spowodował, że w zasięgu „kultury odlotu” znalazła się prawie połowa młodzieży amerykańskiej. W latach 60. policja każdego roku aresztowała 300 tys. młodych ludzi za posiadanie narkotyków, 90 tys. za włóczęgostwo. Nowa generacja chciała też przemówić własnym głosem w kwestii seksu. Zaczęła nieśmiało – od podszytej erotyką adoracji Beatlesów. Kiedy brytyjski kwartet wystąpił w telewizyjnym programie „The Ed Sullivan Show”, oglądało go 73 mln amerykańskich widzów. Przytłaczająca większość to były córki pań, które 20 lat wcześniej wyczekiwały przed hotelami, gdzie zatrzymywał się Frank Sinatra. I młodsze siostry panienek, które 10 lat wcześniej ogarniał spazm na koncertach Elvisa. Z tą różnicą, że Elvis szybko zrezygnował z roli lidera rewolucji seksualnej – obrósł w tłuszcz, rock and rolle zamienił na włoskie kancony i zaczął występować dla podtatusiałych słuchaczy w kurortach na Hawajach. A Beatlesi – wręcz przeciwnie. Wytrwale nieśli przesłanie, że młodość musi wreszcie przemówić własnym językiem. Także w sprawach seksu. Nie tylko wówczas, kiedy Lennon mocą swego autorytetu popierał kulturę hipisów, głosząc: „Make love, not war”. Także wówczas, gdy bitelsowski sposób bycia oznaczał upowszechnienie się nowej mody. „Czy jestem jedyną kobietą, która ma czasami ochotę iść do łóżka z mężczyzną po południu? Każda prawomyślna kobieta, jak uważano do niedawna, czeka z tym do zmroku. Ale jest mnóstwo dziewczyn, które nie chcą czekać. Ich symbolem są minispódniczki”, twierdziła projektantka Mary Quant, która sprawiła, że dziewczęta odsłoniły nogi. Jednak Beatlesi okazali się harcerzykami w porównaniu z rockmanami, którzy już niebawem wypisali otwarcie seks na swych sztandarach. Mick Jagger, śpiewając „I Can’t Get No Satisfaction”, uprawiał seks z całym narodem – jak wyraził się jeden z krytyków. Podobnie Jim Morrison z The Doors, który podczas koncertów miał zwyczaj chwytać się za genitalia i symulować seks oralny. Konsumenci erotyki Również Mary Quant okazała się dla projektantów mody „grzeczną dziewczynką”. Projektant Rudi Gernreich „wynalazł” strój topless i zaczął go lansować nie tylko na plażach – w San Francisco w 1963 r. rozpoczął działalność pierwszy bar, w którym kelnerki obsługiwały gości bez górnej części stroju kąpielowego. Nagość stała się manifestem pokolenia. Do teatrów na Broadwayu zjeżdżały podekscytowane wycieczki

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2005, 26/2005

Kategorie: Kultura
Tagi: Wiesław Kot