Ruletka wizowa?

Ruletka wizowa?

Spośród 88.083 wylosowanych kandydatów do zielonych kart połowa to muzułmanie. Polakom przypadło najmniej kart w historii Ishmail Aman, rybak z Ghany, który od ośmiu lat jest w Nowym Jorku ładowaczem, nie posiada się z radości. – Allah jest wielki! – komentuje fakt wylosowania 3880 jego rodaków w loterii wizowej, co dało Ghanie siódme miejsce, tuż przed Polską z 3416 szczęściarzami. – Może i ja wygrałem… Kiedy mu mówię, że z tym Allahem to chyba racja, bo na 88 tys. wygranych ponad 43 tys. jest z krajów o dominacji islamu, Ishmail promienieje. W Ghanie muzułmanów jest tylko 17%, ale Allah czuwa nad wszystkimi rodakami. Sen o różnorodności Udało nam się dotrzeć, do jeszcze ciepłych wyników Diversity Visa Lottery 2006 – czyli amerykańskiej loterii wizowej. Słowo diversity, czyli różnorodność, ma oddawać jej sens. Chodzi o to, żeby do Stanów przyjeżdżali przybysze z różnych krajów, dotąd słabo reprezentowanych w pejzażu imigracyjnym, który jest kwintesencją Ameryki na równi z Górami Skalistymi, kanionem Kolorado czy Piątą Aleją na Manhattanie. Historia loterii sięga 1989 r., kiedy to jej kołem zakręcono po raz pierwszy. Przeprowadzana jest na podstawie art. 203 (c) ustawy o imigracji i obywatelstwie, który stanowi, że corocznie można wydać 50 tys. wiz stałego pobytu, czyli zielonych kart. W praktyce więcej, prawo do pobytu bowiem obejmuje także na współmałżonka i niepełnoletnie dzieci. Aby wypełnić kwotę 50-tysięczną, losowanych jest około 90 tys. uprawnionych do złożenia aplikacji. Potem rozpoczyna się wyścig, bo decyduje kolejność rozpatrywania, aż do wyczerpania limitu. Część zostaje odrzucona, część nie zdąży pokonać na czas wymaganych formalności. Dawniej aplikacje były wysyłane pocztą, od dwóch lat przyjmowane są wyłącznie drogą elektroniczną. Pech Polaków W obecnej edycji do loterii dopuszczono obywateli 183 państw i terytoriów. Lista niekiedy bardzo egzotyczna, zważywszy, że jest na niej i Watykan, który nic nie wylosował, i pacyficzne Tuvalu z ośmioma trafieniami. Znacznie ciekawsza jest lista tych, którzy nie mogą startować w loterii. Znajdujemy tu mocarstwa: Chiny, Indie, Rosję i Wielką Brytanię, także Pakistan i Koreę Południową, Wietnam i Filipiny, amerykańskich sąsiadów: Kanadę i Meksyk, ale też Dominikanę, Salwador, Jamajkę i Haiti. Z nimi Ameryka prowadzi osobne rozliczenia imigracyjne. Z Rosji masowo imigruje się np. na pochodzenie żydowskie. Z Chin i Indii – na łączenie rodzin. Od listopada 2004 r. do stycznia br. napłynęło niemal 6,3 mln elektronicznych aplikacji do amerykańskiego raju. – W tej liczbie było 164,6 tys. Polaków – nowojorski prawnik Romuald Magda nie kryje zdziwienia. – To najgorszy wynik w historii loterii. W poprzedniej edycji wysłaliśmy 202,8 tys. podań. Uzyskaliśmy także najsłabszy wynik losowania – 3416. Rok temu poszczęściło się 6211 rodakom, co z kolei było naszym rekordem. Spadkowi liczby aplikacji o 18,8% towarzyszył jednak aż 45-procentowy spadek liczby wylosowanych. Rezultatu nie rozumiem, chyba że mieliśmy jakiegoś pecha w losowaniu. Tegoroczny wynik oznacza, że nie wypełnimy nawet puli kwotowej przypadającej na Polskę, czyli 3,5 tys. Pamiętam przed rokiem protesty rozczarowanych Polaków, którzy kryteria spełnili, ale nie wyrobili się czasowo. No, ale teraz nikt nie odejdzie z kwitkiem i nikt nie będzie słał Amerykanom protestów i zawracał głowy. Fart muzułmanów Nie mogą natomiast narzekać imigranci z krajów islamskich. Wygrała Etiopia przed Egiptem, Nigerią, Marokiem i Bangladeszem. W pierwszej dwudziestce są Albania, Turcja, Algieria, Uzbekistan oraz Kamerun (22% populacji muzułmańskiej) i Togo (20%). Amerykański kod poprawności politycznej nie sprzyja religijnym analizom faktów imigracyjnych, w jakich mieści się loteria, a i wyniki nie są jeszcze szerzej znane. Jednak już w pierwszych komentarzach widać zdziwienie. – To mi wygląda na jakiś nonsens probablilistyczny – mówi manhattańczyk, były kacetnik z Auschwitz, Morris Cuker – bo przecież nie będę snuł spiskowych teorii. Pamiętam natomiast z czasów II wojny, jak Ameryka broniła się przed imigracją Żydów, używając argumentu, że nie mieszczą się w kwotach imigracyjnych, które przecież sama ustala i których zmianę przewalczyła w końcu Eleonora Roosevelt. Być może w dzisiejszych czasach dość specyficznych relacji ze światem muzułmańskim nie jest pozbawione sensu pytanie, jaka powinna być polityka imigracyjna oraz czy taka nadreprezentatywność z tego obszaru może stanowić zagrożenie. I czy loteria

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2005, 33/2005

Kategorie: Świat